środa, 30 maja 2018

Batman. Detective Comics (Odrodzenie). Tom 2: Syndykat Ofiar - Recenzja

„Odrodzenie” nie jest obecnie inicjatywą, która dawałaby spore pole do popisu Batmanowi. Główny tytuł z udziałem tego bohatera szoruje na tę chwilę (drugi tom zbiorczy) po dnie, "Noc Ludzi Potworów" czyli crossover kilku bat-tytułów okazał się katastrofalnie słaby, także działalność Nietoperza w ramach Ligi Sprawiedliwości nie porywa. Jest jednak jedna jedyna seria, która trzyma poziom i po którą fani Mrocznego Rycerza nie muszą bać się sięgać. To „Detective Comics”, cykl, którego pierwsza odsłona była zaskakująco wręcz udana. Choć drugi tom nie trzyma aż tak wysokiego poziomu, także warto zawiesić na nim oko.

Przez lata walki z przestępczością w Gotham Batman stoczył niezliczone ilości potyczek z rzeszą różnych łotrów. Starcia były nieuniknione, a bohater po prostu bronił swojego miasta przed kolejnymi zagrożeniami. Jednak efektem jego działań było też cierpienie cywili. Ludzie tracili swoje domy, miejsca pracy, a także życie i zdrowie. Teraz poszkodowani chcą wykrzyczeć Nietoperzowi prosto w twarz wszystkie swoje żale. Tak zwany Syndykat Ofiar, zbierający kilkoro przypadkowych ofiar , przystępuje do kontrataku. Ich celem jest, by zamaskowany pogromca zbrodni z Gotham zakończył swoją działalność, ponieważ w ich opinii przynosi ona więcej szkody niż pożytku, a im dłużej trwa, tym więcej niewinnych osób cierpi.

Jamesa Tyniona IV trzeba pochwalić za świetny pomysł wyjściowy. Jest on z jednej strony niezwykle prosty, z drugiej zaś błyskotliwy. Aż dziw bierze, że przez tyle dekad mało kto chciał bliżej przyglądać się temu, jak działalność Mrocznego Rycerza odbija się na zwykłych mieszkańcach Gotham. Miejmy jednak jasność – Tynion IV to twórca, który na pierwszym planie stawia rozrywkę, więc od razu wiadomo, że nie uświadczymy tu głębszych przemyśleń, jednak zasygnalizowany problem jest niezwykle istotny i może być ciekawie rozwinięty w przyszłości, gdy weźmie się za niego artysta z większymi ambicjami lub też posiadający dużą swobodę twórczą. W drugim tomie „Detective Comics” zagadnienie zostało wszakże przedstawione w satysfakcjonujący sposób, a autor zwrócił uwagę czytelnika na fakt, że superbohaterowie, nawet mimo dobrych intencji, potrafią wyrządzić postronnym osobom niezamierzoną krzywdę, co z kolei może odrzeć ich z otoczki wojowników sprawiedliwości.

„Syndykat Ofiar” prezentuje nie tyle solowe przygody Batmana, ile kontynuuje opis tworzenia się dowodzonej przez niego grupy, skupiającej innych zamaskowanych obrońców miasta. Tynionowi IV już w poprzednim tomie udało się dobrze zarysować panujące między jej członkami relacje. Scenarzysta przedstawia kolejnych bohaterów w sposób wiarygodny, umiejętnie oddając panujące w zespole napięcia. W obliczu rzekomej śmierci jednego z podopiecznych Nietoperza sytuacja w grupie staje się dosyć mocno napięta – część młodych herosów nie do końca umie sobie poradzić ze stratą, co nie tylko destabilizuje równowagę, ale i rodzi poczucie zwątpienie w sens misji i stosowane podczas niej środki.

Sam pomysł na Syndykat Ofiar jest, jak pisałem już wcześniej, naprawdę dobry. Jak jednak wypadli konkretni przedstawiciele tego specyficznego stowarzyszenia? Zadowalająco, ale też bez większego błysku. Tynion IV zaprezentował większą część z nich jako ludzi, którzy w wyniku starć Batmana z jego przeciwnikami stracili dawne życia, ale zyskali pewne cechy, które można uznać za nadnaturalne. Motywacja antagonistów, jakkolwiek zrozumiała, w pewnych momentach razi jednak brakiem logiki – bo czy jest sens zabijać szeregowych policjantów, gdy to nie oni, ale ich zwierzchnicy dają nieme przyzwolenie na działanie w mieście samozwańczych stróżów prawa? Jak na grupę składającą się z przypadkowych ofiar takie szafowanie życiem innych zwykłych ludzi wydaje się co najmniej zastanawiające.

Satysfakcjonującą warstwę literacką uzupełniają bardzo dobre ilustracje. I chociaż zwykle narzekam na zbyt dużą liczbę twórców  zaangażowanych w projekt,  tutaj nie mogę się do tego przyczepić, a to z tej prostej przyczyny, że wszyscy stanęli na wysokości zadania, dając nam rysunki efektowne, dynamiczne, a niekiedy prawie artystyczne. Moją uwagę zwróciły zwłaszcza dzieła dwóch rysowników – Eddy’ego Barrowsa i Bena Olivera – którzy czarują realizmem. Ich prace są bardzo plastyczne, często też ocierają się o malarskość, co w komiksie superbohaterskim jest praktyką niezwykle rzadką.

Drugi tom „Detective Comics” całościowo prezentuje się porównywalnie do pierwszej odsłony cyklu. To dobra rozrywka, która choć pewnego poziomu nie przeskoczy (co jednak zaczyna mnie powoli irytować, bo bardzo brakuje mi jakiegoś wybitnego komiksu z Nietoperzem w roli głównej), potrafi zapewnić kilka chwil przyjemnej lektury. Swoisty staż pod okiem Snydera wyszedł Tynionowi IV na dobre, a teraz, gdy Amerykanin otrzymał własną, i to nie byle jaką serię, widać, że wie co robi, a jeśli dodatkowo zdobędzie się w przyszłości na większą odwagę, możemy być świadkami naprawdę udanego runu.

Tytuł: Syndykat Ofiar
Seria: Detective Comics
Tom: 2
Scenariusz: James Tynion IV, Marguerite Bennett
Rysunki: Eddy Barrows, Alvaro Martinez, Ben Oliver i inni
Kolory: Adriano Lucas, Brad Anderson i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman. Detective Comics Vol. 2 – The Victim Syndicate
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: marzec 2018
Liczba stron: 156
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 165 x 255
Wydanie: I

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

1 komentarz:

  1. Jako dzieciak, już nie nastoletni, byłem fanem komiksów. Oddałem walkowerem nielubianemu koledze, na odczepnego. Ciekawe co z nimi zrobił? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń