wtorek, 7 stycznia 2014

Podsumowanie roku 2013



Pod pewnymi względami rok 2013 był dla mnie wyjątkowo intensywny. Zwłaszcza na stopie prywatnej i zawodowej, przez co nieco ucierpiała czytelnicza statystyka. Widać to szczególnie wyraźnie, gdy porówna się ją do tej zeszłorocznej. Cóż, by gdzieś było lepiej, musi się to odbyć kosztem czego innego. Tym razem wyszło tak, a nie inaczej. Zresztą, spójrzmy na liczby.

STATYSTYKA:

Liczba przeczytanych książek: 35

Liczba przeczytanych stron: 16240

Stron na dzień: 44,4


Prawie trzy książki na miesiąc – taka średnia nie brzmi specjalnie dumnie, ale szukając pozytywów, wciąż pocieszam się myślą, że niezmiennie jestem o parę długości przed statystycznym Polakiem. Jest to w pewien sposób budujące. Lubimy w końcu porównywać się do innych, nie jestem w tej materii wyjątkiem.

A co zapadło mi szczególnie w pamięć z zeszłorocznych lektur?

NAJLEPSZE KSIĄŻKI PRZECZYTANE W 2013:


 Wciąż nie mam za sobą całej „Malazańskiej Księgi Poległych”, dobrze jednak wiedzieć, że autor nie tylko porzuca uniwersum po skończeniu tego cyklu, ale w dodatku wciąż pisze pasjonujące historie.

Kolejne tomy tej trylogii powinny być równie dobre jak otwieracz. Nie ma chyba innej możliwości...


<RECENZJA>

Największe pozytywne zaskoczenie roku.

Ten futurystyczny thriller sci-fi łączy w sobie wartką akcję z interesująca refleksją o kondycji ludzkości i kierunkach jej rozwoju.

Ukazała się już kontynuacja "Nexusa", zatytułowana "Crux". Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że jest to jedna z moich obowiązkowych lektur na rok 2014.




Wydana jakiś czas temu, ale mnie w ręce wpadła dopiero w zeszłym roku. Ziemkiewicz napisał powieść kameralną, z równie enigmatycznym bohaterem głównym. Zupełnie różniąca się od innych polskich powieści fantasy. Dla mnie zdecydowanie na korzyść.

Pozostaje życzyć sobie, jako czytelnikowi, by RAZ zrobił sobie przerwę w pisaniu dobrych notabene tekstów dla "Do Rzeczy" i jeszcze kiedyś powrócił do podobnych klimatów.

<RECENZJA>


NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE 2013:


Nie jest to rozczarowanie jakieś wielce olbrzymie, ale porównując do poprzednich tomów, zwłaszcza tych z numerami 1 i 3, jest zdecydowanie gorzej. Czuć, że autor chciał szybko zamknąć tę historię i nie pozwolić jej przeistoczyć się w sagę.

Przez ten zabieg akcja uległa niezwykłemu przyspieszeniu w końcówce, co nie odbija się dobrze na odbiorze całości.






W rok 2014 wchodzę bez większych oczekiwań. Mam zamiar przeczytać nieco tych książek, które są uznawane za bardzo dobre, a których jeszcze nie miałem okazji poznać. Tzw. "klasyka".
Ponadto będę dalej zagłębiał się w swoje ulubione cykle. Na pewno dokończę "Przedksiężycowych" Anny Kańtoch, przeczytam oba "Endymiony" Simmonsa i zapoznam się z kontynuacją "Nexusa" Rameza Naama. Co do innych pozycji, ciężko powiedzieć.

Coś ciekawego na pewno wpadnie mi w ręce...

4 komentarze:

  1. W momencie gdy doszłam do zdania, że dwie książki nie brzmią zbyt dumnie, pomyślałam sobie, że to i tak więcej niż czyta statystyczny Polak, a chwilę potem zobaczyłam, że doszedłeś do podobnego wniosku ;)
    Zresztą liczy się jakość lektur, a nie ich ilość, a po najlepszych książkach widzę, że na to nie masz co narzekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję. ;) Staram się czytać po prostu to, co lubię.
      I właśnie, my tu się zastanawiamy czy nasze czytelnictwo nie jest za małe, a są i tacy, którzy do książki podchodzą z kijem, bo nie wiedzą czy to coś przypadkiem nie gryzie. Trochę dołujący obraz...

      Usuń
  2. Czego się wstydzić? Też ogarniam kilka miesięcznie, chyba, że mam urlop - wtedy czytam o wiele więcej. Śmieszą mnie takie książkowe blogerki - szafiarki ze swoim stosikami wyżebranych po wydawnictwach książek. Niektóre z nich pewnie czytają na wyrywki, bo inaczej się chyba nie da, wstawiając codziennie nową recenzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz sporo racji, chociaż z z drugiej strony znam też takich blogerów, którzy czytają i recenzują dużo, a mimo to, poziom jest zazwyczaj wysoki.
      Zależy na kogo się trafi...

      Ale sępienie bez umiaru faktycznie bywa żenujące. Czasem ewidentnie widać po co dana osoba "pisze"...

      Usuń