sobota, 25 stycznia 2025

Thorgal Saga. Tom 3: Shaigan - Recenzja

 

Osoby odpowiedzialne za rozwój „Thorgala” doszły najwidoczniej do wniosku, że rynek przyjmie jeszcze więcej tytułów z tym kultowym bohaterem w roli głównej. Nie wystarczyło, że pisanie głównego cyklu przejęli po Van Hammie inni scenarzyści, mało też było trzech serii pobocznych – musiała powstać kolejna inicjatywa. „Thorgal Saga”, bo to o niej mowa, miała zająć się przygodami czarnowłosego wikinga ulokowanymi gdzieś pomiędzy lub obok wydarzeń znanych czytelnikom z regularnych tomów. „Shaigan” to już trzecia odsłona tego projektu. Pierwsza („Żegnaj, Aaricio”) była albumem znakomitym, druga („Wendigo”) przyzwoitym. Przekonajmy się, jak w tym kontekście prezentuje się najnowszy tom.

Shaigan Bezlitosny niepodzielnie rządzi morzami północy. Bezwzględny pirat łupi swoich wrogów w towarzystwie równie okrutnej kobiety, niejakiej Kriss de Valnor. Nikt oprócz niej nie wie, że Shaigan to w rzeczywistości Thorgal. Dzielny wiking stracił pamięć, ale podskórnie czuje, że coś jest nie tak, że nie jest tym, kim wszyscy wokół twierdzą, że jest. Żeby odzyskać pamięć, udaje się więc do potężnego wieszcza, który obiecuje udzielić mu pomocy w zamian za odzyskanie pewnego potężnego artefaktu.

Nie będę owijał w bawełnę – spory niepokój wzbudziła we mnie informacja, że za „Shaigana” będzie odpowiedzialny Yann le Pennetier. Francuski pisarz, kontynuując dzieło Van Hamme’a, nigdy nie osiągnął poziomu prezentowanego przez oryginalnego scenarzystę serii. Jego opowieści stoją półkę (jeśli nie dwie) niżej od właściwie wszystkich albumów cyklu pisanych przez Belga. Dlaczego tak uważam? Otóż chodzi o to, że scenariusze Yanna są zbyt bezpieczne i nie podejmuje on właściwie żadnego ryzyka. Twórca kalkuluje, pisze tak, żeby nie podpaść fanom „Thorgala”, oferuje fabuły proste oraz skonstruowane według ogranych wiele razy schematów. Takie podejście sprawdza się w danym momencie, bo lektura zazwyczaj jest bezbolesna, drugim końcem kija jest jednak fakt, że nie ma absolutnie żadnych szans, żeby pisane przez niego „Thorgale” zostały komuś w głowie na dłużej. I niestety ta sytuacja powtarza się także przy „Shaiganie”.

Głównym mankamentem nowej części „Thorgal Saga” jest fakt, że nie wnosi ona praktycznie niczego nowego do obrazu świata przedstawionego. Oczekiwałbym po komiksie umiejscowionym w tym konkretnym etapie życia Dziecka z Gwiazd, że zobaczę na przykład to, w jaki sposób Kriss de Valnor utrzymywała stan omotania Thorgala (jedna scena pod koniec albumu to stanowczo za mało). Miło by też było, gdyby autor zwrócił większą (a właściwie jakąkolwiek) uwagę na warstwę psychologiczną prowadzonej przez siebie opowieści. Tymczasem nakreślenie motywów działania Kriss i Shaigana jest naprawdę prościutkie, a potem ani na moment nie odchodzimy już od akcji.

No właśnie – sama fabuła to przygoda jakich wiele, bez żadnego błysku, bez żadnego zaskoczenia. Owszem, jest to komiks sprawnie napisany, bo podczas tworzenia scenariuszy do głównej serii Yann nabrał jednak jako takiej rzemieślniczej wprawy, ale i tak kłania się tu wspomniana wcześniej „bezpieczność”, której Francuz ewidentnie hołduje – całość jest bardzo przewidywalna, co robi się szczególnie widoczne w momencie, kiedy porównamy ten album do któregokolwiek z tych klasycznych odsłon serii, które były autentycznie ekscytujące. Zdaję sobie sprawę, że tak jest prawie z każdą dłuższą serią o statusie „kultowa” – jej początki są świetne, później zaś robi się gorzej, jednak jeśli mamy otrzymywać takie albumy, jak „Shaigan”, to nie można mówić o trwaniu franczyzy, ale o jej wegetacji.

Sytuacji nie ratują bohaterowie. Thorgal jako Shaigan nie budzi większych emocji, a jego walka o odzyskanie pamięci poprowadzona jest kompletnie bezpłciowo. Z kolei Kriss jawi się jako totalna psychopatka, której główną motywacją jest żądza krwi i pieniędzy. Tak, to nigdy nie była kobieta o krystalicznych intencjach, ale na kartach „Shaigana” przedstawiona jest wręcz karykaturalnie, bez żadnych odcieni szarości. Tymczasem kiedy już pojawiała się na kartach „Thorgala”, Kriss cechowała się swego rodzaju mrocznym urokiem, była moralnie niejednoznaczna i niebezpieczna, ale zarazem potrafiła fascynować. Tutaj tylko irytuje. To naprawdę szokujący regres.

Wrócę jeszcze do tego nieszczęsnego Yanna – wydawało mi się, że ideą całej inicjatywy „Thorgal Saga” jest pokazanie tego, jak postać Aegirssona widzą twórcy, którzy nie mieli nigdy z tym tytułem nic wspólnego. Po dwóch tomach, które się tej zasady trzymały, nagle okazuje się, że za kolejny odpowiada pisarz pracujący przy głównej serii. Gdzie tu jakakolwiek konsekwencja?

Bardzo lubię styl Romana Surżenki, dlatego do warstwy graficznej „Shaigana” nie mam większych zastrzeżeń. Kadry są bardzo przejrzyste i bardzo ładne wizualnie a bohaterowie przypominają siebie, co nie zawsze było regułą po oddaniu przez Grzegorza Rosińskiego graficznej pałeczki innym artystom. Jedynym mankamentem jaki znajduję w tych grafikach jest to, że czasami kolorystyka sprawia wrażenie nieco sztucznej i sterylnej.

Po świetnym rozpoczęciu całej linii „Thorgal Saga” i jej przyzwoitej drugiej odsłonie nie byłem przygotowany na tak znaczące obniżenie lotów, jakie zaserwował nam na kartach „Shaigana” Yann le Pennetier. Jasne, od biedy można uznać ten komiks za przyzwoity, bo technicznie poprowadzony jest wedle, że tak powiem, prawideł sztuki. Akcja rozwija się płynnie, autor stara się też dostarczyć fabularnych atrakcji w postaci bitew morskich czy potyczek na miecze. Istota tej akcji budzi jednak wątpliwości, bo jest sama w sobie mocno bezcelowa. To dokładnie to samo, co Brian Herbert i Kevin J. Anderson robią obecnie z „Diuną”, czyli szarganie świętości uzupełnianie luk, które nie musiały być wypełnione.

Tytuł: Shaigan
Seria: Thorgal Saga
Tom: 3
Scenariusz: Yann le Pennetier
Rysunki: Roman Surżenko
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Tytuł oryginału: Thorgal Saga – Shaigan
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Le Lombard
Data wydania: październik 2024
Liczba stron: 88
Oprawa: twarda
Format: 215 x 290
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-5393-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 05. 12. 2024).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz