sobota, 8 czerwca 2024

Star Wars. Darth Maul. Syn Dathomiry - Recenzja

 

Choć z kiosków i saloników prasowych zniknął niestety „Star Wars Komiks” (bardzo nad tym faktem boleję, bo tytuł miał znakomity stosunek jakości do ceny i nader często prezentował warte uwagi opowieści), to marka „Gwiezdne Wojny” nie zniknęła na szczęście z komiksowej mapy Polski. Co więcej, ostatnie miesiące to prawdziwa ofensywa Egmontu, która pozwala każdemu entuzjaście tej legendarnej sagi przeżywać kolejne przygody na szlakach ulokowanych gdzieś w odległej galaktyce. Najnowszy album przynosi ponowne spotkanie z postacią cieszącą się wśród fanów niemałym uznaniem, być może nawet kultową.

Darth Maul wchodzi na wojenną ścieżkę ze swoim dawnym mistrzem, Darthem Sidiousem. Zebrawszy potężne siły, jest w końcu gotowy, żeby pokazać galaktyce, że warto się z nim liczyć, bowiem może zatrząść jej posadami. Szybko okazuje się jednak, że wyzwanie jest znacznie trudniejsze, niż sądził – inni też mają swoje plany, a niektóre z nich zakładają wysłanie Maula w niebyt.

Nowe opowieści ulokowane w znanych franczyzach opierają się często na podobnych motywach, a ich twórcy grają utartymi schematami. Wiem, odrobinę trąci to generalizowaniem, ale kolejne tytuły zaskakująco często tę tezę potwierdzają. Książki i komiksy z Gwiezdnowojennego „Expanded Universe” nie są w tej materii wyjątkiem, a „Darth Maul” dobrze rzecz obrazuje. Scenarzysta niespecjalnie się wysila, rzucając nam mocno generyczną opowieść o konflikcie interesów i wojnie między potężnymi organizacjami oraz jednostkami. Czy fabuła zaskakuje? Niespecjalnie, zwłaszcza, jeśli jest się fanem marki „Star Wars” dłużej niż od wczoraj.

Wiemy już, że historia niczym nie zaskakuje, a jak sprawa ma się z bohaterami? Cóż, Jeremy Barlow także w tym elemencie idzie po linii najmniejszego oporu i stosuje się do zasady, którą można określić jako złotą – daj fanom to, czego oczekują. A w przypadku marki „Star Wars” jest to spotkanie z postaciami, które zdążyliśmy poznać i polubić. Tutaj to kilku charyzmatycznych „złoli”, takich jak Maul, Dooku czy Sidious oraz znani przedstawiciele tych dobrych, tacy jak Obi-Wan Kenobi czy Mace Windu (zanim „he was thrown out the windu” – kumaci wiedzą, o co chodzi). Obie grupy ścierają się ze sobą i jest to w zasadzie główna atrakcja „Syna Dathomiry”. No dobrze, scenarzysta wprowadza pewne nowości, takie jak tarcia między Sidiousem a Maulem, wydaje mi się jednak, że motyw ich wzajemnej niechęci można było rozegrać o wiele lepiej, zwłaszcza w aspekcie psychologicznym.

Pewną ciekawostką jest z pewnością możliwość poznania dalszych losów Dartha Maula, bo był on jedną z najciekawszych postaci trylogii filmowych prequeli. Podejrzewam, że decydenci szybko zrozumieli, że przepołowienie go w „Mrocznym widmie” przez Obi-Wana było dużym błędem i z tego względu zrobili co mogli, żeby w jakiś sposób przywrócić go do życia na kartach któregoś z tytułów pobocznych (odegrał pewną rolę chociażby w „Wojnach klonów”). I jakkolwiek manewr jest bardzo naciągany (tu nie ma co dyskutować), to jednak możliwość ponownego obcowania z tym charakterystycznym i charakternym villainem skłania do przymknięcia oka na ten absurdalny w gruncie rzeczy pomysł.

Ilustracje stoją na przyzwoitym poziomie, są dynamiczne, efektowne i z pewnością nie przeszkadzają w lekturze. Dobrze jest zwłaszcza na pierwszym planie, grafikom zdarza się jednak tracić szczegółowość, gdy przedstawiają oddalone elementy lub postaci. Mam też lekkie zastrzeżenia co do stylu rysowania hrabiego Dooku – można było się bardziej postarać, żeby przypominał Christophera Lee. Warto wspomnieć, że na końcu albumu zamieszczono dodatki, które tym razem są naprawdę bogate. Cieszy zwłaszcza masa okładek alternatywnych, często bardzo miłych dla oka.

Choć spodziewałem się po tym albumie naprawdę wiele, to w ostatecznym rozrachunku trudno powiedzieć, żeby „Syn Dathomiry” zapadał w pamięć. To produkt bazujący przede wszystkim na sentymencie fanów do tytułowej postaci i oferujący niewiele więcej ponad przyzwoicie poprowadzoną przygodową i bardzo akcyjną opowieść. Brak większych zaskoczeń, brak jakiegoś elementu wyrastającego ponad przeciętność. Czasami tyle wystarczy, żeby być w miarę zadowolonym z lektury – w tym przypadku wiele zależeć będzie od tego, czy jest się wiernym fanem marki, czy też nie.

Seria: Star Wars
Tytuł: Darth Maul. Syn Dathomiry
Scenariusz: Jeremy Barlow, Dave McCaig
Rysunki: Juan Frigeri, Dave McCaig, Lucas Marangon
Kolory: Wes Dzioba, Jason Hvam
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Tytuł oryginału: Star Wars: Darth Maul - Son of Dathomir
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Marvel Comics
Data wydania: wrzesień 2024
Liczba stron: 144
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-6441-3

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 21. 02. 2024).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz