wtorek, 30 maja 2023

Die. Tom 4: Przenikanie - Recenzja

 

Już pierwsze trzy tomy „Die” udowodniły, że seria jest czymś więcej aniżeli tylko wariacją na temat „Jumanji”. Kieron Gillen zaprezentował na kartach swojego komiksu rozbudowany świat, aż skrzący się od dobrze nakreślonych postaci i wiarygodnie przedstawionych napięć między nimi. Czwarta odsłona cyklu miała być zarazem jego finałem. Czy to faktycznie dobry moment, żeby powiedzieć „stop”?

Bohaterowie „Die” zmierzają do zakończenia kolejnej przygody w pięknym świecie fabularnej gry fantasy. O ile, rzecz jasna, możemy nazwać „przygodą” sytuację, w której nieustannie trzeba zerkać przez ramię w obawie przed kolejnymi magicznymi zagrożeniami, a niedawni sojusznicy mogą w okamgnieniu przeistoczyć się we wrogów. Jakkolwiek by nie było, ekipa śmiałków tym razem musi stawić czoło zagrożeniom czającym się głęboko pod ziemią, w ponurych lochach, po których oprowadzi ich między innymi sam Howard Phillips Lovecraft.

Od razu odpowiem na pytanie ze wstępu tej recenzji. Tak, dobrze się stało, że Kieron Gillen nie zdecydował się na zrobienie z „Die” tasiemca. Dzięki temu udało się skoncentrować akcję i uniknąć rozwodnienia opowieści. Tom numer cztery przynosi zakończenie, które, jak mi się wydaje, zostanie przez wielu czytelników uznane za satysfakcjonujące i odpowiednio zamykające wiele wątków. Najważniejsze jest jednak to, że rzeczone rozwiązanie przychodzi w momencie, kiedy cały czas interesuje nas historia ludzi walczących o wpływy w tak zwanym Świecie Kości i wciąż nie zdążyliśmy znudzić się ich perypetiami. Nie wszyscy twórcy mają dobre wyczucie momentu, w którym można zejść ze sceny niepokonanym. Gillenowi udała się ta sztuka.

Pewnym problemem „Die” jest to, jak mocno są ze sobą powiązane kolejne albumy. To nie jest seria, w którą można wskoczyć w dowolnym momencie. Jeśli zatem nie pamięta się tego, co działo się wcześniej, dobrym wyborem będzie zaserwowanie sobie lektury powtórkowej. Znalezienie na to czasu może być jednak kłopotliwe, zwłaszcza w momencie, kiedy życie codzienne znacząco ogranicza czas na konsumpcję dóbr popkultury. Dlatego też najlepiej czytać „Die” ciągiem, wtedy bowiem wada zmienia się w zaletę, a my możemy docenić kunszt scenarzysty i to, jak dogłębnie przemyślał strukturę całej historii.

Niewątpliwą zaletą zamknięcia „Die” są bardzo dobrze nakreślone charaktery bohaterów. Na kartach „Przenikania” rozwiązanie znajdują rozpoczęte wcześniej wątki, co stwarza okazję do jeszcze głębszego wniknięcia w ich psychikę. Wraz z biegiem akcji Gillen daje nam możliwość poznania motywacji właściwie każdej postaci. Co najważniejsze, żadna z nich nie jest czarno-biała. Dużą rolę odgrywają tu odcienie szarości, co finalnie sprawia, że pod względem wiarygodności psychologicznej to naprawdę dobra opowieść.

Prace francuskiej artystki, Stephanie Hans, są, jak zwykle zresztą, prawdziwą ozdobą „Die”. Odnoszę wrażenie, że ilustratorka musi mieć naprawdę niezwykłą wyobraźnię, bo niektóre stworzone przez nią kadry są po prostu magiczne. Piękne wizualnie, świetnie pokolorowane – idealnie przedstawiają bogaty świat fabularnej gry fantasy. Zanotowałem w pamięci nazwisko tej graficzki i mam nadzieję, że w przyszłości będę miał wiele okazji ku temu, by podziwiać jej rysunki w wydanych po polsku komiksach.

Zakończenie „Die” nie będzie zaskoczeniem dla nikogo, kto jest z tą serią od początku. To dobry, angażujący komiks, który potrafi zainteresować zarówno ciekawą kreacją świat i angażującą historią, jak i świetnymi ilustracjami. Ten tytuł jest jednak specyficzny – jeśli nie czuje się choć odrobiny sympatii do gier fabularnych, frajda płynąca z lektury może być mniejsza, lecz patrząc całościowo, „Die” jest dziełem udanym, a także, co również ważne – nie zostało nadmiernie rozwleczone. A zatem odpowiedź na pytanie „Czy warto?” jest oczywista. Jasne, że tak!

Seria: Die
Tytuł: Przenikanie
Tom: 4
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Stephanie Hans
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Die, Vol. 4: Bleed
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: luty 2023
Liczba stron: 160
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-8230-400-8

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 28. 03. 2023).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz