sobota, 12 marca 2022

Wolverine. Tom 1 - Recenzja

 

Polscy komiksiarze nie mogą ostatnimi czasy narzekać na ofertę wydawców. Tytułów do wyboru mają mnóstwo, a jedynym zmartwieniem jest decyzja, na co konkretnie wydać ciężko zarobioną gotówkę. Każdy kolejny miesiąc przynosi przynajmniej kilka albumów, które wydają się warte uwagi. Początek 2022 roku nie jest w tej materii wyjątkiem, a jedną z pozycji, na których miłośnicy powieści graficznych z pewnością zawieszą oko, jest pierwszy tom „Wolverine’a” od Grega Rucki.

Choć niczego nie pragnie tak bardzo jak świętego spokoju, Logan ma duże „szczęście” do pakowania się w kłopoty. Na jego drodze staje tym razem wykorzystująca młode kobiety sekta. Bohater będzie też chciał wymierzyć sprawiedliwość bezwzględnym handlarzom żywym towarem, których działania spowodowały śmierć w męczarniach dziewiętnaściorga nielegalnych imigrantów. A gdy wydaje się, że znajdzie chwilę wytchnienia, a może nawet szczęścia, wszystko ponownie sprzysięga się przeciw niemu.

Nie ukrywam – drużynowe oblicze X-Menów ostatnimi czasy raczej średnio do mnie przemawia, a proponowane przez różne wydawnictwa klasyki przynoszą zazwyczaj lekkie rozczarowanie. Zastanawiałem się nad tym, dlaczego tak się dzieje i wydaje mi się, że po prostu wyraźniej niż kiedyś dostrzegam wady tych opowieści, nie potrafię też przyjmować ich tak bezkrytycznie, jak za czasów szkolnych, kiedy dopiero zaczynałem poznawać cudowny świat superbohaterów. Dzisiaj, w dobie przesytu podobną treścią, żeby przykuć uwagę dojrzałego i świadomego fana trzeba czegoś więcej aniżeli prostej opowiastki o walce dobra ze złem. Szansy na otrzymanie takiego komiksu upatrywałem w pierwszym tomie „Wolverine’a”, bo nie dosyć, że jest to komiks z najbardziej chyba niejednoznaczną postacią ze świata X-Menów, to jeszcze za scenariusz odpowiada tu Greg Rucka, twórca nieszablonowy, potrafiący głęboko wejść w psychikę bohatera. I nawet zważywszy na to, że ta wersja „Wolverine’a” ma już swoje lata (początek wydawania serii to 2003 rok), to nadzieje na kawał dobrego i nowoczesnego komiksu miałem naprawdę spore.

Choć „Wolverine” od Grega Rucki jest prawdziwą cegłą (ma prawie 450 stron), to czyta się błyskawicznie. Fabuła we wszystkich segmentach tego albumu jest świetnie poprowadzona i od samego początku bardzo mocno angażuje czytelnika emocjonalnie. Owszem, mamy do czynienia z komiksem osadzonym w świecie superbohaterów, ale bardzo daleko mu do typowego trykociarstwa. Scenarzysta dał nam opowieść brutalną i mocną, a przy tym dość gorzką w wymowie. Tej interpretacji postaci Wolverine’a bardzo blisko tym samym do znakomitego filmowego „Logana” (ciekawe swoją drogą, czy filmowcy inspirowali się tym komiksem…), a to jest, przynajmniej w moim odczuciu, najlepsza z możliwych rekomendacji. Na kolejnych kartach Rucka porusza dość mroczną tematykę – w toku fabuły jest mowa o sekcie, wykorzystywaniu kobiet, bezdusznych handlarzach żywym towarem, czy w końcu o konsekwencjach eksperymentów na żywych obiektach. Pod względem mroku i brutalności bardzo blisko tu do innego Marvelowskiego antybohatera, czyli Punishera. Logan momentami przypomina Franka Castle’a, zwłaszcza kiedy wkracza na ścieżkę zemsty, jednak całościowo jego postać wykreowana jest tu nieco inaczej.

Rucka spogląda na tytułowego bohatera bardzo wnikliwym okiem. Pochyla się nad jego psychiką, starając się jak najdokładniej przybliżyć nam jego motywację, pomóc określić przekonania, jakimi kieruje się w życiu. I choć znałem już wcześniej możliwości pisarskie Amerykanina, to tutaj pokazuje się z najlepszej strony, czasami przechodząc samego siebie. Choć teoretycznie prochu nie odkrywa, to sposób, w jaki ukazuje postać Logana, sprawia, że ręce same składają się do oklasków. Uwagę zwracają zwłaszcza interesujące rozważania na temat moralności i etyki. Scenarzysta porusza między innymi kwestię poczucia winy, próbuje odpowiedzieć na pytanie, czy za wszystko, co zrobiliśmy, możemy otrzymać rozgrzeszenie i czy popełniając złe czyny, które w zamyśle mają naprawić inne zło, sami stajemy się tacy jak to, z czym walczymy? Nie dostajemy łatwych odpowiedzi, ale w ostatecznym rozrachunku najważniejsze okazuje się to, co staramy się zrobić, żeby w parszywych okolicznościach przyrody być po prostu przyzwoitą istotą ludzką. A Logan kimś takim jest – na zewnątrz twardy jak adamantium, głęboko w środku jest zaskakująco wrażliwy i stara się postąpić tak, jak należy, nie oczekując za to orderów ani wdzięczności.

Jak wypadają rysunki Robertsona i Fernandeza? Trzeba przyznać, że całkiem nieźle. Ten pierwszy zwraca uwagę na zwierzęcą stronę tytułowego bohatera. W jego interpretacji nie jest on przystojny ani gładki – to zarośnięty, muskularny gość, który już na pierwszy rzut oka wygląda jak typ spod ciemnej gwiazdy i ktoś, komu za nic w świecie nie chciałoby się wejść w drogę. U Fernandeza jest już odrobinę inny, nadal zauważalnie dziki, ale bardziej konwencjonalny. Obaj artyści dobrze realizują przy tym wizję scenarzysty, są też wyjątkowo solidni w kolejnych kadrach i efektowni w scenach przemocy, co sprawia, że warstwa wizualna komiksu jawi się naprawdę solidnie.

„Wolverine” to album, któremu tak daleko od typowego Marvela, jak to tylko możliwe. Nie ma tu jaskrawości i patetyzmu znanego z MCU i to naprawdę świetna wiadomość. Jarmarczne oblicze superbohaterów i tak jest nadreprezentowane w popkulturze, dobrze więc, że komiks Grega Rucki jest inny. To przy okazji kawał świetnej lektury, zdecydowanie lepszej niż się spodziewałem, zanim wziąłem ten album do ręki. Otwarcie nowego roku w Mucha Comics wyszło tym samym naprawdę okazale.

Seria: Wolverine
Tom: 1
Scenariusz: Greg Rucka
Rysunki: Darick Robertson, Leandro Fernandez
Kolory: Studio F
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Wolverine by Greg Rucka Ultimate Collection
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Marvel
Data wydania: czerwiec 2021
Liczba stron: 448
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-66589-63-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 01. 02. 2022).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz