sobota, 5 marca 2022

Korzenie rodzinne - Recenzja

 

Nie mam cienia wątpliwości – Jeff Lemire jest jednym z najciekawszych twórców komiksowych młodego pokolenia. Kanadyjczyk szczególnie dobrze wypada w autorskich projektach, w których ma większą swobodę i może popuścić wodze fantazji. Wystarczy wspomnieć znakomite i jakże świeże pierwsze albumy „Czarnego Młota”, Lynchowskie w duchu „Gideon Falls” czy fenomenalne, emocjonalne postapo, czyli „Łasucha”. Najnowszy projekt sygnowany jego nazwiskiem, „Korzenie rodzinne”, również należy do tej bardziej ambitnej części twórczości. Nie było to od razu bezwzględnym gwarantem jakości, ale dawało nadzieję na komiks niebanalny i wciągający.

Ośmioletnia Megan niespodziewanie zaczyna zamieniać się w drzewo. Jej rodzina nie ma pojęcia, co się dzieje, musi jednak wyruszyć w podróż w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy jest jakikolwiek sposób na zatrzymanie przemiany. Tropem rodziny podążają członkowie dziwnej sekty, którzy chcą wykorzystać dziewczynkę-drzewo do własnych celów. Czy to początek apokalipsy? A może odtąd będziemy żyć w nowym porządku, bez człowieka jako dominującego gatunku na Ziemi?

„Korzenie rodzinne” to taki komiks, którego założenia fabularne musimy zwyczajnie przyjąć na wiarę. Dopiero wtedy możemy w pełni cieszyć się lekturą. Dlaczego Meg staje się drzewem? Dlaczego jej ojca spotkało to samo? Nie wiadomo. Ale nie jest to ważne. Chodzi bowiem o samą opowieść, o tytułowe korzenie i rodzinne więzy. To przykład tytułu, którego początkowa abstrakcyjność stanowi tylko fasadę. Pomysł jest na pierwszy rzut oka absurdalny, nie da się temu zaprzeczyć, jednak jeśli damy tej opowieści szansę, szybko dostrzeżemy, że Lemire mówi o rodzinie, kreśli opowieść o odpowiedzialności i empatii, winie i wybaczeniu. W gruncie rzeczy snuta przez Kanadyjczyka historia jest bardzo uniwersalna, bo dotyczy rzeczy, które powinny być ważne dla każdej rodziny.

W niektórych momentach Lemire wraca do swoich poprzednich dzieł (w tym do bodaj najlepszego w bibliografii komiksu, czyli „Łasucha”) i powtarza zastosowane w nich motywy i rozwiązania. Chodzi przede wszystkim o bardzo silny nacisk położony na rodzinę, postać nieobecnego rodzica, czy też o walkę z owładniętymi obsesją fanatykami. Z tego względu „Korzenie rodzinne” z pewnością nie zostaną uznane za najbardziej oryginalny projekt scenarzysty. Nie jest to jednak znaczący mankament, a to z tego względu, że opowieść po prostu chwyta. Kanadyjczyk znów jest w wysokiej twórczej formie. Powrót na znajome fabularne wody zdecydowanie się mu przysłużył, bo jak się okazuje, w tej dziwaczno-empatyczno-rodzinnej niszy powstają jego najbardziej udane projekty.

Im bliżej końca albumu, tym Lemire coraz bardziej skupia się na akcji. W pewnym momencie opowieść robi się mocno, nazwijmy to, wybuchowa. Czy nie za bardzo? Kwestia gustu, jednak na pewno widać kontrast pomiędzy pierwszą częścią albumu a drugą – gdy na horyzoncie pojawia się konkluzja, wówczas na dalszy plan schodzi kameralna i mocno tajemnicza opowieść. Co więcej, autor nie odpowiada na pytania, które pojawiły się w toku fabuły. A to rozczarowuje. Dopowiedzenie sobie pewnych rzeczy nie jest co prawda czymś, czego bym unikał przy lekturze książek czy komiksów, jednak „Korzenie rodzinne” zostawiają czytelnika ze zbyt dużą niewiedzą na temat tego, co tu się właściwie wydarzyło?

Wydaje mi się, że lepiej by się stało, gdyby to sam Lemire narysował tę opowieść. Jego charakterystyczny, nieco pokraczny styl na dobre kojarzy mi się z emocjonalnymi historiami rodzinnymi i wydaje się, że także tu idealnie by pasował. Do narysowania „Korzeni rodzinnych” wybrano jednak innych artystów. Ostatecznie nad tytułem pracowało trzech rysowników (choć ten „główny” to Phil Hester), a efekty ich pracy nie są szczególnie zachwycające. Rysunki są po prostu brzydkie i nieprzyjemnie kanciaste. Kadry bywają chaotyczne i mało szczegółowe. Hester nie przywiązuje też większej uwagi do kolorowania tła, co sprawia, że ilustracje często wyglądają na niedokończone. W tej materii mogło być zdecydowanie lepiej.

Najnowszy komiks Jeffa Lemire’a jest na pewno tytułem wartym uwagi. Fanom pisarza spodoba się, że wraca on do swojej ulubionej rodzinnej tematyki w kolejnym autorskim projekcie. A to właśnie rzeczy utrzymane w tym stylu stanowią najmocniejsze punkty bibliografii Kanadyjczyka. I choć po lekturze można dojść do wniosku, że „Korzenie rodzinne” nie są albumem równym, to na pewno warto poświęcić mu kilka chwil, bo przynosi ze sobą szczyptę refleksji na temat tego, co jesteśmy w stanie zrobić, by ratować członków swojej rodziny i jak się zachowamy w obliczu widocznej odmienności najbliższych nam osób.

Tytuł: Korzenie rodzinne
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Phil Hester, Eric Gapstur, Ryan Cody
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Family Tree
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Image Books
Data wydania: grudzień 2021
Liczba stron: 292
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-66589-57-5

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, na którym ukazała się 18. 01. 2022).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz