piątek, 6 listopada 2020

Szybki Szot #2 - Wojciech Gunia "Miasto i rzeka", Szczepan Twardoch "Król"

 
Niełatwo jest wzbudzić w czytelniku niepokój. Raczej nie dokonają tego ograne motywy i sztuczki wykorzystywane w literaturze grozy od dawien dawna. Standardowe strachy nieco się zdewaluowały. Jasne, nadal znajdziemy perełki w rejonie grozy bardziej klasycznej, ale to, co wzbudza większy niepokój, to rzeczy bardziej enigmatyczne, czasem po prostu mniej zrozumiałe. Obce. Coś, co wymyka się logicznemu rozumowaniu, może stać się prawdziwym koszmarem. Takie własnie jest weird fiction w wykonaniu Wojciecha Guni.

Obie mikropowieści, które wchodzą w skład tej książki, unikają jednoznaczności. Nie każdemu się to spodoba, bo autor nie daje jasnych odpowiedzi na pojawiające się w toku fabuły pytania. Ale to nie szkodzi. W końcu jesteśmy inteligentni i nie wszystko musi być podane na tacy, prawda? To powiększa możliwości interpretacyjne, choć z drugiej strony może zwiększyć ryzyko, że większa ilość osób będzie się czepiać o niezrozumiałe motywy. Jednak nie sposób powiedzieć, by nawet te najdziwniejsze były u Guni pozbawione sensu. Jak wspomniałem, od konkretnego czytelnika będzie zależało, jak je odbierze.

W oczy rzuca się jak świetnie autor wchodzi wgłąb człowieka. Jego refleksje i rozważania o istocie straty dotykają sedna problemu, sprawiają, że obok niepokoju pojawia się też refleksja. A gdy literatura do niej skłania, to znak, że jest w niej coś więcej, aniżeli tylko czysta rozrywka. Po tej lekturze wiem na pewno, że kolejne książki Wojciecha Guni zagoszczą na mojej readliście. I to raczej dość szybko. (8/10)


***



Nie jest to powieść łatwa do oceny. Na jej korzyść działa z pewnością fakt, że napisana jest przez autora świadomego, który dobrze operuje słowem. I nawet, jeśli niektóre opisy bywają irytujące, to wynika to z celowego zabiegu, a nie słabego warsztatu.

Sama intryga jest dobrze skonstruowana i całkiem angażująca, kolejne kartki przewraca się zazwyczaj z zainteresowaniem. Brutalność nadaje fabule kolorytu i dobrze, że w toku fabuły występuje w dość sporym natężeniu - mamy wszak do czynienia z opisem przestępczego półświatka. Jako powieść o mafii, "Król" jest naprawdę solidny i angażujący, zwłaszcza jeśli lubi się takie klimaty.

Inną sprawą jest, że ci żydowscy przestępcy są przez autora poniekąd gloryfikowani. Z kolei przedstawienie właściwie każdego Polaka jako moralnego szubrawcy niewiele lepszego od faszystów i tylko czyhającego na żydowską niedolę, jest jak dla mnie stanowczo za bardzo tendencyjne i zwyczajnie niesprawiedliwe. To zaś znacząco przeszkadza w pozytywnym odbiorze tej książki.

Nie mam na tę chwilę większej ochoty na "Królestwo". Może kiedyś. Na pewno bez presji. (6/10)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz