środa, 21 października 2020

Coś zabija dzieciaki. Tom 1 - Recenzja

James Tynion IV znany jest przede wszystkim ze swojej pracy przy seriach o Batmanie (najpierw wspólnie ze Scottem Snyderem, później już na własny rachunek). Na kartach tych komiksów dał się poznać jako twórca uzdolniony, który do legendarnych tytułów potrafi, mimo niezbyt dużego doświadczenia, wnieść coś od siebie. Inną sprawą jest to, że nie wszystkie jego pomysły okazały się idealnie trafione, ale myli się ten, kto nic nie robi, a Tynion IV zawsze stara się pokazać jako autor kreatywny i co istotne, zazwyczaj mu to wychodzi. Po zakończeniu runu w „Detective Comics” byłem ciekawy, jak Amerykanin odnajdzie się w innych cyklach, wykraczających poza superhero – „Coś zabija dzieciaki” to okazja do zaspokojenia tej ciekawości.

Do małego miasteczka Archer's Peak zawitała groza. Najpierw kilkoro dzieci zostaje uznanych za zaginione, a niedługo później służby zaczynają odnajdywać pierwsze ciała. Na lokalną społeczność pada cień strachu – nikt nie wie, co się dzieje, tymczasem morderstwa stają się coraz częstsze. W miasteczku pojawia się też tajemnicza, młoda kobieta, która wydaje się mieć pewien związek z tą sprawą, a przynajmniej zdaje się wiedzieć, o co w niej może chodzić. Wraz z miejscowym nastolatkiem i bratem jednej z zaginionych przyjdzie jej zmierzyć się z morderczym złem.

Krótki „zachęcacz” na tylnej okładce albumu głosi, że omawiany album to „modelowy komiksowy horror ery  «Stranger Things»”. To określenie idealnie oddaje istotę snutej przez Tyniona IV opowieści. Przed lekturą przypuszczałem, że może to być coś w stylu Kinga, historia przesiąknięta sentymentem do czasów dzieciństwa, czerpiąca garściami z popkultury. I jakkolwiek rzeczywiście widać, że autor darzy szacunkiem dorobek innych artystów, to trzeba przyznać, że na kartach „Coś zabija dzieciaki” proponuje coś na wskroś nowoczesnego – komiksowy horror, który spodoba się nie tylko wyjadaczom, ale mający szansę zainteresować gatunkiem także nowych fanów. A to się chwali.

Czy „Coś zabija dzieciaki” można określić jako komiks oryginalny? No skądże! Horror, w którym występują mordujące młodych ludzi potwory jest czymś, co w popkulturze pojawiało się już wiele razy, trudno więc znaleźć w nim coś nowego. Jednak czy jest to jakaś znacząca wada? Dla niektórych zapewne tak, ja jednak stoję na stanowisku, że można zaproponować fabułę czerpiącą ze znanych motywów, która nadal będzie interesująca. Potrzebna jest do tego po pierwsze rzemieślnicza sprawność, a po drugie (i chyba najważniejsze) serce i pasja, a wydaje się, że Tynion IV ma obie te rzeczy – jest jednym z tych pisarzy, którzy udanie reinterpretują znane motywy, dokładając od siebie małe co nieco. W tym przypadku ciekawy wydaje mi się na przykład motyw tajemniczej organizacji tropiącej potwory, choć trzeba przyznać, że też nie jest to wątek szczególnie odkrywczy. Na tę chwilę jednak ta zdolność żonglerki popkulturowymi pomysłami wystarcza, żeby uznać Tyniona IV za twórcę interesującego.

W horrorze niezwykle istotną rzeczą jest zbudowanie odpowiedniego klimatu. Czy ta sztuka udała się w tym przypadku? Odpowiedź jest twierdząca, ale też obciążona pewnym małym „ale”. Tynion IV początkowo pisze bardzo sugestywnie, rozbudzając tym samym wyobraźnię czytelnika. Do pewnego momentu nie wiemy, co dokładnie zabija dzieciaki. Mamy ogóle pojęcie, że jest to jakiś potwór, ale skąd się wziął, dlaczego morduje, czy jest świadomy? Tego nie wiadomo. Atmosferze tajemniczości sprzyja fakt, że w całej okazałości monstrum widzimy na jednym, może dwóch kadrach. Tak pozostaje do pewnego momentu. Później jest już nieco inaczej, o wiele bardziej rozrywkowo, z wyraźnym odejściem od klimatu niewiadomej grozy. Sam finał nieco za mocno skręca jednak w stronę rozwałkowej sensacji, co w mojej opinii nie jest do końca trafionym wyborem. Możliwe jednak, że ten kierunek ostatecznie okaże się satysfakcjonujący, ale tutaj znaczące będą kolejne tomy, które pewne rzeczy muszą po prostu dobrze wyjaśnić.

Ilustracje Werthera Dell'Edery są dość specyficzne i na pewno nie każdemu przypadną do gustu. W kilku miejscach robią wrażenie nieco surowych – ta cecha sprawia akurat, że dobrze podkreślają co bardziej tajemnicze elementy fabuły. Trochę chaosu wkrada się za to w scenach konfrontacyjnych – tam doświadczymy dużej ilości wizualnego chaosu, który nieco zakłóca klarowność poszczególnych kadrów. Jeśli jednak spojrzymy na warstwę graficzną całościowo, okaże się ona satysfakcjonująca.

Próba Jamesa Tyniona IV poza nurtem superhero okazała się całkiem udana. Jakkolwiek nie jest to komiks, który zapamiętamy na lata, to przynosi on zaskakująco dużo naprawdę dobrej zabawy. Autor zaproponował nam interesującą fabułę, która ma w dodatku widoczne perspektywy na rozwój. Czy zostaną wykorzystane – to się dopiero okaże – na tę chwilę jednak seria jawi się jako porządna, „szybkoczytelna” rozrywka, a autor sprawnie korzysta ze znanych fabularnych rozwiązań. Jestem na „tak”.

Seria: Coś zabija dzieciaki
Tom: 1
Scenariusz: James Tynion IV
Rysunki: Werther Dell’Edera 
Kolory: Miquel Muerto
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Tytuł oryginału: Something is Killing The Children Vol. 1
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Boom Studios
Data wydania: lipiec 2020
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-66512-28-3

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, obecnie dostępnym w sieci na profilu facebookowym. Tekst ukazał się 01. 09. 2020).

2 komentarze:

  1. Rzucił mi się ten tytuł w oczy już jakiś czas temu. Cieszę sie, że warto po niego sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń