Alan Moore zawsze interesował się tematyką okultystyczną i magiczną. W „Promethei” to zamiłowanie angielskiego mistrza komiksu do rzeczy niecodziennych wyszło na pierwszy plan, a dodanie do tych elementów nieszablonowego spojrzenia na superbohaterów sprawiło, że problematyka stała się jeszcze ciekawsza. Pierwszy tom balansował na granicy przystępności, ale pozostał tytułem naprawdę bardzo dobrym, potrafiącym zainteresować i zachwycić wizją. Nie czytało się go jednak łatwo, a zamieszczone zwłaszcza w końcówce tomu mistyczne wstawki mogły zniechęcić kogoś przyzwyczajonego do nieco lżejszego stylu. Drugi tom idzie jeszcze dalej w okultyzm, co nie dla każdego czytelnika będzie dobrą wiadomością...
Sophie i Barbara, dwie z inkarnacji Promethei, muszą wyruszyć w podróż poprzez pozaziemskie, duchowe sfery. W ich wojażach dużą rolę odegra mistyczna Kabała, a na swoim szlaku napotkają wiele niesamowitości i dziwnych postaci. Ich celem jest odnalezienie męża Barbary, który znacznie wcześniej przebył podobną drogę. Tymczasem na Ziemi kolejna Promethea, powołana w zastępstwie Sophie, walczy ze złem, stosując bardzo bezkompromisowe metody.
Akcja drugiego tomu „Promethei” toczy się dwutorowo. Nie znaczy to jednak, że oba główne wątki zajmują tyle samo miejsca. Moore zdecydowanie mniej czasu poświęca bowiem Promethei zastępczej. Ta część albumu jest zarazem najbardziej typowa – autor stosuje tu normalną narrację, która raczej nie zaskakuje i jest bliska klasycznemu komiksowi superbohaterskiemu, przedstawia zresztą dość standardowe dla tego nurtu motywy – śledztwo, próba odkrycia natury zagrożenia, walka. Zawarł tu kilka interesujących koncepcji (choćby wiele osobowości opętanego burmistrza), ale nie popuścił wodzy fantazji szczególnie mocno.
Prawdziwa jazda (wybaczcie kolokwializm, ale dobrze określa on to, co się w tym komiksie wyprawia) zaczyna się w tej części albumu, która dotyczy głównej Promethei. Formalnie wygląda to tak, że początek każdego zeszytu dotyczy Stacii działającej jako podwójna superbohaterka w rzeczywistym świecie, a jego dłuższa część traktuje o podróży Sophie i Barbary (czyli dwóch wcieleń tytułowej heroiny) po Immaterii i poza nią. I właśnie ta eskapada jest główną atrakcją całego tomu. Jeśli spodobała wam się nietypowa forma ostatniego zeszytu poprzedniego woluminu, powinniście być zachwyceni – tutaj całość jest nieszablonowa, nieprzewidywalna i jeszcze bardziej zagmatwana niż wtedy.
Alan Moore daje upust swojemu zamiłowaniu do mistycyzmu i okultyzmu – bohaterki podróżują po kolejnych krainach, podążając drogami przedstawionymi w Kabale. Dla niektórych odbiorców może być to lektura wyjątkowo ciężka – autor nie bierze jeńców i rzuca czytelnika na głęboką wodę. Jednak nawet jeśli Moore nie zdoła nas zarazić swoją pasją do magii, to warto zwrócić uwagę na perfekcyjną formę zeszytów, które zostały zaplanowane z dbałością o najmniejsze detale. Całość to miks bardzo różnych motywów – mamy tu chociażby prezentację religijnych tematów przewodnich, rozważania na temat seksualności czy ryzyka wiecznego potępienia, a także strony poświęcone nieskończoności, reinkarnacji i ludzkim uczuciom. Prawdziwy miszmasz, który choć powinien odpychać, w osobliwy sposób hipnotyzuje.
Rysunki jakie tym razem dostarczył na potrzeby „Promethei” J. H. Williams III są momentami wręcz urzekające. Podróż bohaterek przez różne stany Immaterii pozwoliła plastykowi rozwinąć skrzydła, dając mu możliwość zaprezentowania prac w różnych stylach. Mamy tu na przykład plansze autentycznie namalowane, a nie tylko naszkicowane, a efekt tego zabiegu jest iście piorunujący. Na przestrzeni całego albumu dostrzeżemy też różne rozmycia, wizualne efekty i zabawy konstrukcją kadrów – całość wypada bardzo różnorodnie (choć rysował ją jeden artysta!) i bardzo ładnie.
Drugi tom „Promethei” nie jest komiksem lekkim, łatwym i przyjemnym. Myślę, że mogą się od niego odbić także niektórzy z tych czytelników, którzy twórczość Moore'a cenią. Dlaczego? Tym razem jest po prostu wyjątkowo specyficznie – bardzo duży nacisk położony na elementy magiczne spowodował, że ta opowieść w znacznej mierze pozbawiona jest klasycznej narracji, stanowi raczej opis kolejnych położonych poza realnym światem lokacji, odwiedzanych przez główne bohaterki. Całości nie można jednak odmówić fachowości i olbrzymiej pracy, jaką włożyli w ten tytuł obaj twórcy. To widać już na pierwszy rzut oka i choćby za to należy im się duża doza szacunku.
Seria: Promethea
Tom : 2
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: J. H. Williams III
Kolory: Jeromy Cox
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Promethea Book One
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: America’s Best Comics
Data wydania: listopad 2019
Liczba stron: 300
Oprawa: twarda
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-281-4168-1
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, obecnie dostępnym w sieci na profilu facebookowym. Tekst ukazał się 15. 02. 2020)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz