DC Black Label to inicjatywa ze wszech miar godna pochwały. Przynajmniej w założeniach. Nie wiem jak wy, ale ja mam powoli dosyć Batmana mainstreamowego i przewidywalnego, który zamiast być zmagającym się z wewnętrznym mrokiem indywidualistą, coraz bardziej rozbudowuje bat-rodzinę, stając się niemal perfekcyjnie zsocjalizowanym osobnikiem. Dlatego imprint prezentujący superbohaterskie fabuły, ale przeznaczone raczej dla dojrzalszego czytelnika, jest naprawdę dobrym pomysłem. U nas przedsięwzięcie zostało rozpoczęte przez „Białego Rycerza”, ale oryginalnie pierwszym albumem wchodzącym w skład cyklu był właśnie „Przeklęty”.
Z rzeki zostaje wyłowione ciało Jokera. Ktoś zamordował Księcia Zbrodni, a wszyscy zadają sobie pytanie, czy tym kimś nie był przypadkiem Batman? Nietoperz nie pamięta niczego z tej nocy, więc całkiem możliwe, że faktycznie stracił kontrolę nad sobą. Chcąc zagłębić się w tę sprawę, bohater musi wejść w głąb swojego umysłu i zbadać jego najmroczniejsze zakamarki. Być może wtedy dowie się czy faktycznie był zdolny do takiego czynu i w końcu sięgnął po środki ostateczne w swojej niekończącej się walce ze zbrodnią.
„Przeklęty” bez wątpienia będzie komiksem, który wzbudzi sporo kontrowersji i przez fanów Nietoperza nie zostanie oceniony jednoznacznie. Wszystko dlatego, że po prostu jest to tytuł wyjątkowo specyficzny i podejrzewam, że trudno przyswajalny dla szeregowego komiksiarza. Brian Azzarello wypłynął tu na naprawdę głęboką wodę, dostarczając odbiorcy wielu dziwnych motywów, czasem okultystycznych, czasem onirycznych, czasem retrospekcyjnych. Połączone w jedną fabułę, stanowią mieszankę dosyć ciężkostrawną, która przy braku odpowiedniego podejścia może od lektury odrzucić.
Jeśli jednak damy „Przeklętemu” szansę i poświęcimy mu nieco czasu, okaże się, że pod pozornym chaosem tkwi jednak coś więcej. Bardzo ciekawym motywem jest przede wszystkim relacja rodziców Bruce'a. Do tej pory nie mieliśmy chyba zbyt wielu odstępstw od wizerunku modelowej rodziny, w której wszyscy się wzajemnie kochają i szanują. W interpretacji Azzarello do tej sielanki wkrada się zgnilizna. Dorośli kłócą się ze sobą, a Thomas ma nawet kogoś na boku. To swoiste novum w historii dotyczącej Wayne'ów i trzeba przyznać, że działa to naprawdę odświeżająco.
Omawiany komiks to jednak przede wszystkim warstwa psychologiczna. Autor dokonuje tu wiwisekcji umysłu Mrocznego Rycerza, wyciąga na wierzch jego lęki i słabości. Na dobrą sprawę nie mamy pewności czy przedstawione na kolejnych kartach wydarzenia mają faktycznie miejsce, czy są może wytworem uszkodzonego umysłu Batmana. A może bohater stoi przed sądem ostatecznym, a stawką toczonej przez niego dziwnej walki jest nic innego jak dusza? Na te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi, co dla fanów przyzwyczajonych do klasycznej narracji i odpowiedzi podawanych jak na talerzu z pewnością będzie rozczarowaniem. Niektórzy nazwą ten album wydmuszką, ale takie określenie wydaje się krzywdzące. Bo w żadnym razie nie jest to sztuka dla sztuki, a mnogość możliwych interpretacji kolejnych scen okazuje się w tym przypadku zaletą.
Ilustracje Lee Bermejo prezentują się obłędnie. Powiększony format albumu sprzyja delektowaniu się świetnymi, realistycznymi rysunkami. Z kolejnych kadrów wręcz wylewają się mrok i brud. Artysta wykorzystał pełen mistycznych odniesień scenariusz i doskonale połączył poetykę wizualnego horroru (niektóre kadry autentycznie mogą przyprawić o gęsią skórkę) z obskurnością ulic Gotham. W obliczu eksperymentalnego scenariusza niejeden pewnie powie, że to właśnie warstwa graficzna stoi tu na pierwszym planie i nie będzie w takim stwierdzeniu wiele przesady, bo naprawdę jest to uczta dla oczu, a Bermejo wspiął się tu na szczyty swoich umiejętności.
„Przeklęty” to świetny komiks na ogólnoświatowy start DC Black Label. Historia opowiedziana przez Briana Azzarello powraca do klasycznego, niejednoznacznego przedstawiania Batmana, pokazując, że jest to postać walcząca z własnymi demonami, dla której walka ze złem może stanowić formę terapii. To przypomnienie tego, że opowieść o Mrocznym Rycerzu to nie tylko bezrefleksyjna naparzanka, do czego niestety przyzwyczaiły na współczesne tytuły superbohaterskie, ale można z niej wycisnąć coś więcej. Inną kwestią jest czy odbiorcy oczekują aż tak eksperymentatorskiego podejścia do Nietoperza. Ja jestem zdania, że czasami właśnie brak szablonów jest tym, co sprawdza się najlepiej, zwłaszcza w ramach imprintu, który ma sięgnąć do mroczniejszych rejonów Uniwersum DC.
Tytuł: Batman. Przeklęty
Seria: DC Black Label
Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Lee Bermejo
Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski
Tytuł oryginału: Batman. Damned
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: listopad 2019
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 216 x 276
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-4169-8
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal, obecnie dostępnym w sieci na profilu facebookowym. Tekst ukazał się 08. 02. 2020)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz