sobota, 29 lutego 2020

Śnienie. Tom 1: Ścieżki i wpływy - Recenzja

Kiedy „Śnienie” po raz pierwszy pojawiło się jako osobna, okołosandmanowa seria, nie osiągnęła większej popularności. Być może zaważył na tym fakt, że całości nie sygnował swoim nazwiskiem Neil Gaiman, a może to, że zamieszczone tam opowiastki zwyczajnie odstawały poziomem od słynnego pierwowzoru – nie wiem. W każdym razie całość zamknęła się w sześćdziesięciu zeszytach. Teraz, wraz ze startem projektu „Sandman Uniwersum”, do życia powołanych zostało kilka cykli, spośród których kilka dobrze już znamy. Jednym z nich jest właśnie „Śnienie” i wydaje się, że tym razem ma ono szansę na zdobycie nieco większej renomy.

W wyniku wydarzeń przedstawionych w jednym z wielkich eventów DC Comics, „Batman Metal”, Śnienie zostaje opuszczone przez władcę tej krainy, Daniela. Odejście następcy Morfeusza znane jest jednak nielicznym. Bibliotekarz Lucien za wszelką cenę uchronić pozostałych mieszkańców Śnienia od tej wiedzy, jednak coraz trudniej jest mu utrzymać wszystko w tajemnicy. Gdy sprawa wychodzi w końcu na jaw, niektórzy z sennych tworów podejmują kroki mające na celu zmianę sytuacji. Problem w tym, że podejmują najgorsze z możliwych decyzji, a ich zorganizowana dotąd egzystencja zaczyna ulegać erozji. Sprawy nie ułatwia tajemnicze pęknięcie rzeczywistości, które pojawiło się w Śnieniu, i z którego wychodzą tak zwani Puści.

Już na samym początku widać, że „Śnienie” będzie miało przynajmniej kilka mocnych punktów. Jednym z nich są dobrze zarysowani i interesujący bohaterowie. Tyczy się to zarówno tych pierwszoplanowych, jak i występujących bardziej w tle. Inna sprawa, że nie sposób tu wyróżnić jednej, wiodącej postaci. Schemat zastosowany przez Spurriera jest bowiem taki, że w kolejnych zeszytach ktoś inny otrzymuje więcej czasu ekranowego. Dzięki temu mamy okazję poznać świat przedstawiony bardziej kompleksowo, ponieważ obserwujemy go z różnych perspektyw, co z kolei daje nam możliwość ujrzenia różnych jego interesujących zakamarków, a także pozwala zrozumieć motywacje tych bohaterów, którzy jeszcze przed chwilą wydawali się być skończonymi gnojkami. Ten szeroki ogląd sytuacji jawi się jako kluczowy.

Istotnym jest, że snuta przez scenarzystę opowieść jest zwyczajnie angażująca. Przy wspomnianym wyżej sporym natłoku postaci mogło to wyjść różnie, na szczęście Spurrier trzyma całość w ryzach. Autorowi udaje się dosyć trudna sztuka – mimo wyczuwalnej właściwie cały czas sporej dynamiki fabuły, nie odnosimy wrażenia, żeby komiks był budowany i popychany w kierunku szybkiej, bezrefleksyjnej rozrywki. Z kolei zawieszenia akcji na końcu kolejnych rozdziałów nie są chwytliwymi cliffhangerami (a to ich bym się najprędzej spodziewał) – Spurrier co prawda postarał się w tych momentach o utrzymanie zainteresowania czytelnika, ale nie zastosował przy tym najłatwiejszego z dostępnych manewrów, za co należy mu się pochwała.

Oryginalny „Sandman” czarował bogactwem znaczeń i głębią. W przypadku „Śnienia” jest zdecydowanie lżej, co nie znaczy, że można ten tytuł z miejsca skreślić i potraktować go jako płytki – co to, to nie, po prostu mamy tu widoczne nieco inne spojrzenie. Simon Spurrier nie zagłębia się aż tak mocno jak Gaiman w meandry ludzkiej psychiki, ale i tak sygnalizuje kilka ciekawych kwestii. Jedną z nich jest własna tożsamość w kontekście oczekiwań innych – rozwinięcie w postaci wątku poszukującej prawdziwej siebie Dory jest naprawdę interesujące. Kolejna rzecz to znany z „Sandmana” motyw Kaina i Abla, który zostaje wzbogacony o dość istotne pytanie dotyczące natury obu braci i kwestii pierwszeństwa.

Dobrą robotę wykonała brazylijska rysowniczka, Bilquis Evely. Artystka, polskiemu czytelnikowi znana między innymi z pracy przy odrodzonej „Wonder Woman”, zaprezentowała tu miły dla oka styl, charakteryzujący się sprawnym ogarnięciem na kolejnych stronach potencjalnie chaotycznych kadrów. Te są zresztą bardzo dobrze rozplanowane i różnorodne, a bogactwo szczegółów zapewnia przyjemne wizualne doznania. To odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu.

Możliwym jest, że Sandmanowi puryści będą nieco marudzić, że „to nie ta głębia”, albo że „jest bardziej rozrywkowo”, myślę jednak, że przesadne malkontenctwo będzie w tym przypadku nieuzasadnione. Dlaczego? Pierwszy tom nowej inkarnacji „Śnienia” trzyma po prostu poziom, i choć faktycznie jest komiksem mniej wymagającym niż (arcy)dzieło Gaimana, to i tak Simon Spurrier nie ma się czego wstydzić – już teraz jest ciekawie, a potencjał na jeszcze więcej jest dobrze wyczuwalny i oczywisty (zwłaszcza zważywszy na bardzo ciekawe zakończenie albumu). Ja jestem „na tak” i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy.

Tytuł: Ścieżki i Wpływy
Seria: Sandman Uniwersum. Śnienie
Tom: 1
Scenariusz: Simon Spurrier
Rysunki: Bilquis Evely, Abigail Larson
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: The Dreaming Vol. 1 - Pathways and Emanations
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Vertigo
Data wydania: wrzesień 2019
Liczba stron: 160
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-4288-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz