środa, 25 września 2019

Odrodzenie. Tom 5: Wezbrane wody - Recenzja

Przy okazji dłuższej komiksowej serii bardzo często zdarza się moment, w którym twórcy (zwłaszcza scenarzysta) łapią lekką zadyszkę. Krążenie dookoła jednego tematu powoduje sytuację, w której trudno powiedzieć o nim coś nowego, co utrzyma uwagę czytelników. Takie chwile spadku formy zdarzają się często w okolicy środka cyklu, kiedy pozostało jeszcze trochę czasu do zaprezentowania ostatecznych fabularnych rozwiązań, ale też gdy wiemy już mniej więcej, o co w tym wszystkim chodzi. Piąty tom „Odrodzenia” plasuje się właśnie w połowie długości całości, ale, o dziwo, nie widać w nim żadnych symptomów zmęczenia materiału.

Otoczone kordonem miasteczko Wausau jest odizolowane od świata. Jego mieszkańcy nie mogą nigdzie wyjeżdżać, ale do tej pory nikt nie próbował dostać się do środka. Tymczasem grupce ludzi, wierzących w magiczne właściwości okolicznych wód, dzięki pomocy lokalnych przemytników udaje się wjechać w jego granice. Z kolei nasi starzy znajomi mają własne kłopoty. Dana Cypress chce ukarać mężczyznę, który próbował skrzywdzić jej syna, a Martha odkrywa, że mimo faktu, że powróciła zza grobu, może nosić w sobie nowe życie.

Choć Tim Seeley nadal ma pomysł na prowadzenie tej opowieści jako całości, to co jakiś czas powraca też do pomniejszych wątków zaprezentowanych już wcześniej. Nie ma w tym niczego dziwnego, pewne motywy wymagają albo kontynuacji, albo po prostu doprecyzowania, a taki powrót często nadaje im większej wyrazistości. Tak jest na przykład z sekwencją otwierającą album, w której widzimy przybyłych do Wausau pielgrzymów (bo na dobrą sprawę tak trzeba ich nazwać), przekonanych o magicznych właściwościach okolicznej wody. To kolejna po ludziach jedzących ciało odrodzonych grupa, która wierzy w to, że w nadprzyrodzonym wydarzeniu, które dotknęło to małe miasto na prowincji jest coś, co można wykorzystać, by stać się nieśmiertelnym, lub chociaż wyleczyć się z jakiejś choroby. Te socjologiczne reperkusje odrodzenia nadają komiksowi wiarygodności, pokazują bowiem, że nie mamy do czynienia z jednowymiarową historią, ale że dla scenarzysty liczą się detale, które wykorzystuje do tego, by pogłębić świat przedstawiony.

Na kolejnych kartach „Wezbranych wód” autor przedstawia kilka ciekawych pomysłów. Jednym z nich jest ciąża osoby odrodzonej. Zagadnienie z automatu każe czytelnikowi postawić kilka pytań. Jakie mogą być konsekwencje dla nienarodzonego jeszcze dziecka, czy podobnie jak jego matka nie będzie mogło umrzeć? Jakkolwiek sytuacja zostaje dopiero zasygnalizowana, wprowadza sporo zamieszania w życie niektórych bohaterów, ponieważ wymusza znalezienie stabilnych rozwiązań w kwestii przyszłości. Przyznam, że nie spodziewałem się takiego wątku i jestem nim pozytywnie zaskoczony. Seeley podchodzi do tematu od nietypowej strony, co w tym wypadku dobrze wpłynęło na fabułę.

Pewne motywy zostały w piątym tomie zrewitalizowane, ale są tu też wątki, których Seeley nie ciągnie dalej, mimo że wcześniej były dość ważne. Podejrzewam, że jest to chwilowe, ale brak obecności świecących zjaw, tak przecież wcześniej istotnych, nieco dziwi. Nie jest to jednak wielce znaczący mankament, zwłaszcza w obliczu faktu, że właściwie wszystkie inne zawarte tu treści są angażujące i pozwalają odwrócić uwagę od prawdopodobnie największej tajemnicy całego cyklu. Warto też zwrócić uwagę na religijne motywy obecne w „Odrodzeniu” – w tym tomie w paru momentach wychodzą one na pierwszy plan. Scenarzysta na szczęście sprawnie unika obrażania jakiejkolwiek grupy wyznaniowej, a poruszana przez niego tematyka ma jedynie na celu pogłębienie obrazu niesamowitości, z jaką mierzą się mieszkańcy Wausau.

Jeśli idzie o ilustracje, którymi Mike Norton zapełnił ten tom, mam pewną zagwozdkę. Zwyczajnie nie bardzo wiem, co napisać, zwłaszcza, że artysta trzyma równą formę od samego początku cyklu. Nie inaczej jest także w piątej odsłonie serii – rysunki są wyraziste i szczegółowe, dobrze prezentujące zarówno bohaterów, jak i ich otoczenie. Miłe dla oka, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, okazują się również bardziej krwawe momenty, które pokazano odpowiednio sugestywnie i efektownie. Czyli podsumowując temat w kilku słowach – wysoki poziom został utrzymany.

Zazwyczaj trudno podchodzić do zawartych na okładkach książek i komiksów polecanek różnych autorów czy branżowych portali, jednak ta widniejąca na tylnej części coveru „Wezbranych wód” jest wyjątkowo celna. Tak, „Odrodzenie” jak rzadko która długa seria, trzyma poziom i nie podlega zbyt widocznym wahaniom formy swoich twórców. Taki stan rzeczy jest w pewnym stopniu ewenementem, ale też bardzo cieszy, bo historia, która była angażująca już na samym początku, jest taka nadal i wciąż prowokuje czytelnika do stawiania nowych pytań. I oby zostało tak do samego końca tego intrygującego cyklu.

Tytuł: Wezbrane wody
Seria: Odrodzenie
Tom: 5
Scenariusz: Tim Seeley
Rysunki: Mike Norton
Kolory: Mark Englert
Tłumaczenie: Bartosz Musiał
Tytuł oryginału: Revival Volume 5 – Gathering of Waters
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: kwiecień 2019
Liczba stron: 128
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-8110-786-0

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz