środa, 28 sierpnia 2019

Thorgal. Młodzieńcze lata. Tom 7: Sinozęby - Recenzja

O ile Yann le Pennetier rozpoczął swoją przygodę ze światami Thorgala całkiem przyzwoicie, to wraz z kolejnymi tomami jego forma w zauważalny sposób spadła. Widać to zwłaszcza w najnowszych albumach, do których pisał scenariusze, czyli w „Anielu” (główna seria), „Nidhoggu” („Louve”) i „Lodowym drakkarze” („Młodzieńcze lata”). Trudno było być zatem optymistą przed lekturą kolejnego komiksu, do którego to właśnie on stworzył fabułę. I faktycznie – „Sinozęby” należy co najwyżej do thorgalowych stanów średnich, ale pewne pocieszenie przynosi fakt, że jest jednak lepszy od poprzednika.

Po odpłynięciu Slivii w siną dal, głównym zmartwieniem króla Gandalfa Szalonego pozostaje odzyskanie córki, która zaginęła gdzieś na morzach Północy. Na ratunek księżniczce wyruszają Thorgal, Bjorn i inni śmiałkowie, którzy mają nadzieję odnaleźć zgubę. Thorgal wyruszył na misję z potrzeby serca, ale większość chce po prostu zgarnąć nagrodę w złocie. Co gorsza, nawet po dotarciu na miejsce odzyskanie Aaricii nie będzie wcale łatwe, bowiem przebywa ona na dworze jednego z najgroźniejszych duńskich jarlów, tak zwanego Sinozębego, człowieka słynącego z okrucieństwa i bezwzględności.

Pod względem fabuły mamy tu kontynuację poprzednich dwóch tomów. Po zamknięciu wątku Slivii, Yann skoncentrował się na motywie poszukiwań Aaricii, która wraz z dwiema towarzyszkami znalazła się na statku płynącym do siedziby jednego z duńskich wodzów. Scenarzysta prowadzi akcję dwutorowo – raz widzimy przygody Thorgala, potem zaś obserwujemy perypetie córki Gandalfa. W porównaniu do poprzedniego tomu takie podejście do historii jawi się jako dość skondensowane, co w mojej opinii wpływa na korzyść zaprezentowanych tu wydarzeń. Charakter całości jest mocno przygodowy i zasadza się na zasadzie „na ratunek”, co w komiksach okołothorgalowych zdarza się dosyć często.

Problemem „Sinozębego” jest jednak to, że zaprezentowana w nim przygoda nie jest specjalnie angażująca. Ujmę to tak – jeśli spojrzymy na najnowszy tom „Młodzieńczych lat” bez żadnych odniesień, to możemy w jakimś stopniu docenić zarys fabularny, bo skądś dokądś to wszak prowadzi. Jednak w momencie, kiedy przypomnimy sobie jakiej serii omawiany tom jest częścią i porównamy go do tych wszystkich znakomitych przygodówek, jakie swego czasu wychodziły spod pióra Van Hamme'a, cóż... wtedy jest już blado. A jako że po kolejne albumy wszystkich pobocznych thorgalowych serii sięgają najczęściej fani będący z bohaterem od bardzo dawna, to jasnym jest która opcja góruje.

Francuski scenarzysta niespecjalnie stara się rozbudować charakterologicznie swoich bohaterów. Rozumiem, że Thorgal jest tu jeszcze nieopierzony, a prawa młodości są takie, że jest się wtedy bardziej skorym do ryzyka i nadstawiania karku, ale w interpretacji Yanna jest to postać, która aż zanadto pali się do bitki. Nie takiego go znamy, a nawet po uwzględnieniu możliwych różnic nastawienia bohatera na różnych etapach jego rozwoju, rozstrzał pomiędzy rozważnym i skorym do przemyśleń dorosłym a narwanym młokosem jest nieco zbyt duży. Trochę lepiej prezentuje się za to Aaricia, która jak przystało na wikińską księżniczkę, próbuje znaleźć wyjście z sytuacji, w której się znalazła i działa. Wciąż zdarzą się co prawda sceny w stylu „Kochany Thorgalu, kiedy w końcu mnie uratujesz?”, ale jest ich mniej, przez co nie irytują aż tak, jak bywało to wcześniej.

Rysownikiem „Młodzieńczych lat” od samego początku jest Roman Surżenko. Rosyjski artysta jest na tę chwilę chyba najlepszym plastyków pracujących przy „Thorgalu” i to on powinien zająć miejsce Grzegorza Rosińskiego w głównej serii. Na pewno najbliżej mu do ducha prac Polaka i stanowiłby jego godnego następcę. W „Sinozębym” jego prace stanowią wartość dodaną i sprawiają, że nie czujemy różnicy między starym a nowym, przynajmniej w warstwie wizualnej.

Mam nadzieję, że „Młodzieńcze lata” nie będą już zbyt długo kontynuowane. Najnowszy tom oraz dwa poprzednie jasno pokazują bowiem, że Yann leci tu już wyłącznie siłą rozpędu. Zdarza mu się masakrować postacie znane i lubiane, a jego reinterpretacje rzadko kiedy są choćby bliskie celności. I choć „Sinozęby” jest lepszy niż „Lodowy drakkar”, to nadal nie jest to tytuł, który mógłby w jakimkolwiek aspekcie sprostać legendzie „Thorgala”. Różnica klas jest zbyt widoczna. Poprawa jest, rzecz jasna, możliwa, ale raczej nie z obecnym scenarzystą na pokładzie.

Tytuł: Sinozęby
Seria: Thorgal. Młodzieńcze Lata
Tom: 7
Scenariusz: Yann le Pennetier
Rysunki i kolory: Roman Surżenko
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Tytuł oryginału: La jeunesse de Thorgal, vol. 7, La dent bleue
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: Le Lombard
Data wydania: maj 2019
Liczba stron: 48
Oprawa: twarda
Format: 215 x 290
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-3527-7

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz