czwartek, 22 sierpnia 2019

Liga Sprawiedliwości (Odrodzenie). Tom 6: Piach w trybach - Recenzja

Odrodzona „Liga Sprawiedliwości” od samego początku nie była najlepszym tytułem tej konkretnej inicjatywy. Więcej, pierwsze trzy tomy to doświadczenie dosyć smutne – fabularny chaos, pomysły rodem z demobilu i najprostsze rozwiązania sprawiały, że kolejne strony przewracało się z bólem. Brian Hitch, bo to on był za nie odpowiedzialny, nieco poprawił jakość swoich scenariuszy wraz z tomami cztery i pięć, ale nawet ten lekki skok jakościowy nie wystarczył, żeby zachował posadę. Odsłony szóstą i siódmą (u nas wydane w jednym tomie) pisał już Christopher Priest, co więcej, są to tomy kończące całość, bo sama „Liga” przechodzić będzie już za chwilę lekki lifting pod batutą Scotta Snydera.

Liga Sprawiedliwości na co dzień zmaga się przede wszystkim z zagrożeniami o zasięgu globalnym, a nawet kosmicznym. Najazdy kosmitów to dla nich nie pierwszyzna, czasami jednak trzeba skupić swoją uwagę na zagadnieniach znajdujących się dużo bliżej zwykłego człowieka. Tak dzieje się, gdy w wyniku złej oceny sytuacji ginie starsza zakonnica, a opinia publiczna za ten stan rzeczy winą obarcza właśnie Ligę. Co gorsza, ktoś morduje przeciwników drużyny, co nie pomaga jej w ociepleniu wizerunku. Sprawa szybko okazuje się bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać, a jej rozwiązanie będzie kosztowało herosów wiele wysiłku i poświęcenia.

Podstawową zaletą „Piachu w trybach” jest brak fabularnych debilizmów. Wiem, normalnie nie rozpatrywałbym takiego stanu rzeczy jako waloru omawianego tytułu, bo to zwyczajnie powinno być podstawą, nawet w komiksie typowo mainstreamowym, jednak większa część runu Briana Hitcha tak bardzo obniżyła poprzeczkę moich oczekiwań, że jednak warto o tym wspomnieć. A zatem – owszem – w miarę sensowna i poukładana fabuła w rzeczy samej jest w tym przypadku warta odnotowania, ponieważ Christopher Priest nawiązuje bardziej do przyzwoitych komiksów kończących kadencję poprzednika niż tych początkowych, kiedy królowały chaos i tandeta.  A to się chwali.

Powyższy akapit nie stanowi, rzecz jasna, automatycznego dowodu na to, że „Piach w trybach” jest komiksem dobrym. Mianem takowego nie do końca można go określić, a to głównie dlatego, że bardziej pewne motywy sygnalizuje niż się w nie zagłębia. Świetnym pomysłem były na przykład wstawki z sali sądowej i argumentacja ludzi oskarżających członków Ligi Sprawiedliwości. Sęk w tym, że te sceny nie wnoszą do fabuły niczego konkretnego, bo kiedy spełnią już swoją rolę, czyli zasianie w czytelniku pewnej dozy niepokoju odnośnie losów bohaterów, okazuje się, że do niczego konkretnego to nie doprowadziło. Szkoda, bo jest to z pewnością wątek o dużym potencjale. Osobiście kiedyś bardzo chętnie przeczytałbym komiks superbohaterski w konwencji dramatu sądowego – to byłaby spora innowacja w gatunku. Tutaj Priestowi zabrakło większej odwagi, by pociągnąć fabułę w tym, może mniej efektownym, ale jakże interesującym kierunku.

Sama opowieść rozpisana jest całkiem przyzwoicie. Wyraźnie widać, że autor miał pomysł jak poprowadzić wszystkie linie fabularne. Ciekawym manewrem było postawienie na psychicznego fana jako głównego antagonisty drużyny. Tym bardziej szkoda, że w dalszej części albumu nie odgrywa już tak znaczącej roli, a momentami wydaje się nawet, że jest postacią zbędną. A jak ma się sprawa z pozytywnymi bohaterami? Cóż, wydaje się, że zostali zarysowani poprawnie, ale jak to zazwyczaj ma miejsce w team-upach, scenarzysta nie mógł sobie pozwolić na to, by tyle samo uwagi poświęcić każdej z postaci. Cierpi na tym zwłaszcza Superman, który tym razem głównie statystuje reszcie ekipy. Lepiej sprawa ma się chociażby z Cyborgiem, który zostaje postawiony w obliczu nowych personalnych wyzwań.

Przy warstwie graficznej albumu pracowało kilku różnych artystów i jak to zazwyczaj ma miejsce w tego typu projektach łączonych, niektórzy wypadli lepiej, inni gorzej. Najistotniejszą informacją jest jednak to, że chyba nikt nie odstawił fuszerki – nawet w momentach kiedy poziom lekko spada, wciąż można go określić mianem przyzwoitego. Warto zaznaczyć, że rysownikom udało się uniknąć wrażenia wizualnego chaosu, który często pojawia się przy scenach akcji w komiksach z bohaterem zbiorowym, kiedy plastycy starają się upchnąć w kadrze zbyt wiele szczegółów. Tutaj praktycznie w ogóle tego nie ma.

Ostatni, łączony tom „Ligi Sprawiedliwości” balansuje gdzieś na granicy komiksu przeciętnego i dosyć dobrego. Mnie tyle wystarczy – nigdy nie oczekiwałem niczego wielkiego po superbohaterskich team-upach, stoję więc na stanowisku, że przy odpowiednim nastawieniu i niezbyt wygórowanych oczekiwaniach, lektura „Piachu w trybach” może przynieść pewną dozę satysfakcji. Warto jednak pamiętać, że Christopher Priest nie wykorzystał tu w pełni potencjału, który niosła ta opowieść. A szkoda, bo choć w ostatecznym rozrachunku jest przyzwoicie, to mogło być o wiele lepiej.

Tytuł: Piach w trybach
Seria: Liga Sprawiedliwości (Odrodzenie)
Tom: 6
Scenariusz: Christopher Priest
Rysunki: Pete Woods i inni
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Justice League Vol. Vol. 6 – The People vs. The Justice League; Justice League Vol. 7 – Justice Lost
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: lipiec 2019
Liczba stron: 216
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-4165-0

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz