wtorek, 28 maja 2019

Reborn. Odrodzona - Recenzja

Mark Millar słynie ze swojej dużej twórczej aktywności. Szkotowi wydają się nie kończyć pomysły na kolejne fantastyczne opowieści, a co jedna, to więcej w niej akcji i niesamowitości. Część czytelników twierdzi, że można tu mówić raczej o ilości niż o jakości, ale wydaje mi się, że takie postawienie sprawy byłoby dla Millara krzywdzące. Bo owszem, pisze dużo, korzysta też z ogranych tematów, ale czuć, że wkłada w to serce, a kolejne projekty nie są tylko bezmyślnym trzepaniem forsy, ale niosą ze sobą pewną wartość. Nie inaczej jest w przypadku „Reborn. Odrodzonej”.

Bonnie Black zbliża się powoli do kresu swojego życia. Kobieta kilka lat temu straciła męża, którego na ulicach miasta zabił obłąkany snajper. Choć nigdy nie pogodziła się z tym do końca, starała się żyć dalej. Teraz sama znalazła się na łożu śmierci – podłączona do kroplówki, dożywa swoich dni w szpitalu. Kiedy w końcu umiera, niespodziewanie budzi się w świecie przypominającym jakąś baśniową krainę. Dookoła toczy się walka sił dobra i zła, a na Bonnie czekają jej ojciec i pies. Ten pierwszy oznajmia cudownie odmłodniałej kobiecie, że jest ona kluczem do zwycięstwa, a proroctwa zapowiedziały jej nadejście. Bonnie nigdzie się jednak nie ruszy, dopóki nie znajdzie męża, którego nie ma nigdzie w okolicy. Kobieta postanawia wyruszyć na niebezpieczne poszukiwania.

Tematyka życia po śmierci fascynuje twórców nie od dziś. To całkiem nośny temat, który z uwagi na swą enigmatyczność pozwala obdarzonemu wyobraźnią autorowi dość mocno rozwinąć skrzydła. Mark Millar przedstawił sprawę stosunkowo prosto – po śmierci trafiamy do fantastycznej krainy, w której, w zależności od tego, jacy byliśmy w poprzednim życiu, zasilamy obóz dobrych lub złych. Obie strony pogrążone są w konflikcie, ale o ile jedna z nich chce przede wszystkim zniszczyć przeciwników, o tyle druga dba przede wszystkim o dobro swoich bliskich. Zasady rządzące światem przedstawionym są więc naprawdę banalne, ale takie uproszczenie za bardzo nie przeszkadza, a to z tego względu, że odwieczną walkę dobra ze złem przedstawiono tu w wiarygodny sposób.

Już przy okazji „Starlight. Gwiezdnego Blasku” można było zauważyć, że w swoich nowszych dziełach Mark Millar przywiązuje dużą wagę do sentymentalnej strony opowieści. Podobnie jest w „Odrodzonej” – na wielu kartach dominuje uczucie specyficznego ciepła, które udało się autorowi uchwycić przede wszystkim podczas scen przedstawiających relacje między bohaterami. Czuć w nich, że główna protagonistka kieruje się czystą motywacją. Okazywane przez nią dobro nie okazuje się jednak w żadnym razie mdłe – Bonnie nie jest świętą, potrafi zdrowo przygrzmocić swoim wrogom, ale to sceny, gdy wspomina dawne życie, lub gdy jej córka i wnuczka czuwają przy szpitalnym łóżku, kradną całe show, niosąc ze sobą duży ładunek emocjonalny.

„Reborn” to jednak przede wszystkim niczym nieskrępowana akcja. Millar niejednokrotnie pokazywał, że w tej materii zna się na rzeczy. Oczywiście, czasami wychodzi mu to mu lepiej („Staruszek Logan”), innym razem gorzej („Empress. Cesarzowa”), ale zazwyczaj dobrze dobiera składniki fabularne. Wydaje się, że omawiany komiks należy do tej pierwszej grupy – rozrywka jest tu sprawnie połączona ze szczyptą refleksji, a momenty, gdy akcja przyspiesza, powodują szybsze przerzucanie kolejnych stron. Nie dziwi więc fakt, że na fali ekskluzywnej współpracy Millara z Netflixem to właśnie „Reborn” został wybrany jako jeden z pierwszych komiksów do ekranizacji.

Za ilustracje w omawianym albumie odpowiada Greg Capullo, polskiemu czytelnikowi znany najlepiej ze współpracy ze Scottem Snyderem przy „Batmanie”. I trzeba przyznać, że  dobrze wywiązał się ze swojego zadania. Styl rysownika jest rozpoznawalny na pierwszy rzut oka i tutaj także się on nie zmienia – ilustracje są ostre, wyraziste i stworzone z dbałością o detal. Tym razem artysta nie uprawia przesadnej ekstrawagancji kadrowej, zamykając większość obrazków w różnych wersjach kwadratów, co ostatecznie okazuje się odpowiednim wyborem.

Najnowszy komiks Marka Millara to kawał bardzo przyjemnej lektury rozrywkowej, która momentami zahacza o poważniejszą tematykę, czyniąc to z wdziękiem, bez łopatologii i nachalności. Autorowi dobrze wychodzi łączenie intensywnej akcji ze szczyptą refleksji, często potrafi uderzyć w odpowiednie nuty i wprowadzić do fabuły sentymentalny element, który nie pozwala potraktować tego tytułu li tylko jako kolejnego produktu. Jasne, nie jest to sztuka wyższa, ale w kategorii nieco ambitniejszego komiksu rozrywkowego Millar czuje się jak ryba w wodzie.

Tytuł: Reborn. Odrodzona
Scenariusz: Mark Millar
Rysunki: Greg Capullo
Kolory: FCO Plascencia
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Reborn
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Netflix
Data wydania: maj 2019
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-65938-39-8

(recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

2 komentarze:

  1. To chyba będzie dobry komiks, żeby zacząć swoją przygodę z tego typu literaturą. Do tej pory nie miałam przyjemności czytać żadnego komiksu i wciąż szukam takiego, który przypadnie mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, "Odrodzona" to komiks całkiem sympatyczny, ale sugerowałbym jednak coś innego. Tutaj Millar nastawia się głównie na rozrywkę, głębi za wiele nie uświadczysz.
      Tym bardziej jeśli ma to być rozpoczęcie przygody z komiksem, to taki ruch zasługuje na tytuł przynajmniej bardzo dobry, żeby odpowiednio zachęcić. No chyba, że szukasz ładnej popierdółki, wtedy "Reborn" jak najbardziej. Mnie się podobało, ale też na zasadzie odniesienia do innych Millarów, jego ostatniej formy, etc. :)

      Usuń