W ramach różnych cykli wydawniczych Egmont konsekwentnie prezentuje polskiemu czytelnikowi kolejne tytuły, które można uznać za przełomowe lub kultowe. Doczekaliśmy się już takich kamieni milowych jak „100 naboi”, „Transmetropolitan” czy „Saga o Potworze z Bagien”. Natomiast linia „DC Deluxe” prezentowała do tej pory komiksy w mniejszym lub większym stopniu związane z superbohaterami. Wraz z najnowszym tomem sytuacja ulega lekkiej zmianie, bo oto dostaliśmy „Planetary”, bodaj najsłynniejsze wydawnictwo imprintu Wildstorm, które na tym etapie z herosami DC Comics nie miało jeszcze tak wiele wspólnego.
Komiks opowiada o tytułowej organizacji, Planetary, która zajmuje się archeologią, ale w nietypowym wydaniu. Członkowie grupy odkrywają bowiem ukrytą historię naszego świata – penetrują mroczne zakątki Ziemi w poszukiwaniu sekretów, które mogą być bardzo niebezpieczne, gdy wpadną w niepowołane ręce. Dalsze przeznaczenie znalezionych informacji bywa różne, są albo ukrywane, albo eksplorowane dalej, na przykład w celu przekazania ich opinii publicznej, jednak w każdym przypadku rzecz tyczy się wiedzy, która od dłuższego czasu była niedostępna, a teraz może zmienić historię ludzkości.
Główni bohaterowie „Planetary”, a jest ich troje (w zasadzie czworo, jednak tak zwany Czwarty Człowiek działa z ukrycia, a jego tożsamość pozostaje nieznana), znacznie różnią się między sobą. Ten kontrast ma zapewne pomóc w dobrym odbiorze ich perypetii i faktycznie, różnorodność charakterologiczna postaci stanowi sporą zaletę komiksu. Jakita Wagner to kobieta posiadająca spore umiejętności bojowe, a walka wręcz to jej żywioł. Bębniarz jest mózgowcem – dzięki jego unikalnym zdolnościom odczytywania strumieni informacji grupa zawsze ma doskonale opracowane podkładki teoretyczne kolejnych misji. Z kolei Elijah Snow, najbardziej enigmatyczny z całej trójki, włada mocą zamrażania żywej materii. Jest najstarszy, lecz do Planetary dołączył jako ostatni, a jego przeszłość skrywa się za kurtyną tajemnicy. Wszyscy troje tworzą zespół, który doskonale się uzupełnia i stanowi motor napędowy kolejnych zeszytów wchodzących w skład pierwszego tomu „Planetary”.
Jedną z podstawowych atrakcji prowadzonego przez Warrena Ellisa tytułu jest twórcze wykorzystywanie znanych motywów, obecnych w popkulturze od dawna. Czegóż tu nie ma... Wielkie potwory pokroju Godzilli, mściwe duchy, tajemnicze artefakty obcych cywilizacji, ogólnoświatowy spisek. Do wyboru, do koloru. Autor nawiązuje też do superbohaterów i innych postaci komiksowych, prezentując własne wariacje między innymi na temat historii źródłowych herosów. Na kolejnych kartach wychwycimy między innymi inspiracje Supermanem, Wonder Woman czy Pająkiem Jeruzalemem (pojawienie się postaci wzorowanej na bohaterze chyba najlepszego tytułu Ellisa to zresztą miła niespodzianka dla wszystkich jego fanów).
Konstrukcja „Planetary” jest stosunkowo prosta. Początkowo mamy do czynienia z zeszytami opisującymi kolejne sprawy prowadzone przez naszych bohaterów. Każda z nich jest na tyle zajmująca, że czytamy z zainteresowaniem (czasami umiarkowanym, innym razem dużym – to akurat zależy od indywidualnych preferencji). Z czasem z tych pojedynczych obrazków zaczyna się jednak wyłaniać większy obraz świata przedstawionego i rządzących nim reguł. Poznajemy coraz więcej tajemnic skrywanych zarówno przez członków Planetary, jak i inne postaci, co z kolei pozwala na zorientowanie się w fabularnych niuansach i lepszą orientację w motywacjach protagonistów.
Ilustracje to domena Johna Cassadaya, rysownika znanego u nas przede wszystkim z prac do „Astonishing X-Men” Jossa Whedona. „Planetary” to jednak wcześniejszy etap jego kariery. I choć na niektórych planszach widać, że nie opanował jeszcze rzemiosła w stu procentach (nie zawsze wypełnione tła czy też nieprzekonująca mimika, zwłaszcza u postaci widzianych z nieco większej odległości), to całościowo sprawia się całkiem nieźle. Wypada docenić, że artysta musiał tu operować w kilku różnych konwencjach i ostatecznie wywiązał się z tego zadania w sposób satysfakcjonujący.
Czy „Planetary” jest komiksem, który warto poznać? Tak, bez dwóch zdań. Ale czy zyska status podobny do „Strażników”? Cóż, wydaje mi się, że to (mimo pochwalnego wstępu autorstwa Alana Moore'a) zdecydowanie mniejszy kaliber. Jednak dobrych pomysłów na kolejnych kartach znajdziemy naprawdę sporo, na tyle dużo, by uznać lekturę za satysfakcjonującą. I chociaż sam Warren Ellis pisywał lepsze rzeczy („Transmetropolitan”!), to „Planetary” stanowi godziwą, rzetelną rozrywkę, której warto poświęcić kilka godzin.
Tytuł: Planetary. Tom 1
Seria: DC Deluxe
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: John Cassaday oraz Phil Jimenez i Andy Lanning (rysunki dodatkowe)
Kolory: Laura Martin, David Baron, Wildstorm FX
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Planetary Book One
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: listopad 2018
Liczba stron: 432
Oprawa: twarda z obwolutą
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-3455-3
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz