czwartek, 3 stycznia 2019

Zabij albo zgiń. Tom 4 - Recenzja

Nie będę ukrywał – bardzo lubię twórczość Eda Brubakera i uważam go za jednego z najlepszych komiksowych scenarzystów nie tylko pracujących obecnie w branży, ale w ogóle. Być może nie wszystko, czego Amerykanin się dotknie, zamienia się w czyste złoto, ale wiele projektów, które tworzył lub w których brał udział jako jeden z autorów, prezentuje się wybornie. Przykłady? „Fatale”, „Zaćmienie”, „Gotham Central”. Wystarczy? Kolejna znakomita seria jego autorstwa, „Zabij albo zgiń”, dobiegła właśnie końca, a w księgarniach wylądował domykający wszystkie wątki tom numer cztery. Czy utrzymał dotychczasowy wysoki poziom? Ba! Ktoś w ogóle myślał, że może być inaczej?

W wyniku incydentu, podczas którego omal nie zabija swojego współlokatora, Dylan trafia do szpitala psychiatrycznego. Starając się znaleźć pozytywne strony tego zdarzenia, ma nadzieję, że tu dowie się ostatecznie czy nękający go demon to wytwór chorego umysłu, czy jednak coś realnego. Jedno jest jednak pewne – obie możliwości nie wydają się szczególnie optymistyczne. W międzyczasie okazuje się, że po zamknięciu głównego bohatera w placówce morderstwa tajemniczego mściciela wcale nie ustały. Czy to jedynie naśladowca? A może Dylan ostatecznie oszalał?

Od pierwszego tomu Brubaker konsekwentnie zasiewa kolejne ziarna wątpliwości odnośnie do poczytalności Dylana. Czy chłopak jest zdrowy na umyśle? Czy faktycznie nawiedził go nadprzyrodzony byt i zlecił morderczą misję? Także tym razem nie dostajemy żadnych jasnych wyjaśnień, ale takowych wcale nie potrzeba. Nader często twórcy wpadają w pułapkę dookreślania wszystkich wątków i serwowania czytelnikom oczywistych rozwiązań. To z kolei każe myśleć, że inteligencja odbiorcy bywa zwyczajnie niedoceniana. Tymczasem w przypadku „Zabij albo zgiń” jest inaczej, a scenarzysta pozostawia nam pole do własnej interpretacji. To naprawdę odświeżające.

Zdarza się, że twórcy, nie chcąc kończyć serii, którą polubili zarówno oni, jak i czytelnicy, przeciągają ją na siłę, co ostatecznie prowadzi do rozmycia się opowieści. Na szczęście nie mamy z tym problemem do czynienia w przypadku omawianego tytułu. Czwarty tom „Zabij albo zgiń” zamyka wszystkie wątki w satysfakcjonujący sposób, dodatkowo do głównej linii fabularnej i motywów zaprezentowanych wcześniej dochodzi kilka nowych elementów. Podobać się może chociażby zmiana miejsca akcji. Szpital psychiatryczny, choć jest z założenia przestrzenią dość ograniczoną (zwłaszcza w tym przypadku, mamy bowiem do czynienia z placówką zamkniętą), daje nowe możliwości zarówno w kwestii rozwoju postaci, jak i prowadzenia akcji, co Brubaker umiejętnie wykorzystuje.

Tom zamykający całość przynosi zaskakująco mało czystej akcji. Choć kilka dynamicznych scen, rzecz jasna, tu znajdziemy, to uwaga twórcy skupia się w znacznej mierze na psychologii postaci. Przejawia się to chociażby w intensyfikacji wewnętrznych monologów Dylana. Jeszcze głębsze wejście do głowy głównego bohatera było zresztą krokiem logicznym i oczekiwanym – to wszak w niej dzieją się najciekawsze rzeczy. Ciekawym pomysłem na urozmaicenie fabuły okazał się też niewątpliwie pomysł z wprowadzeniem drugiego mściciela. Nie dosyć, że przynosi on pole do rozważań czy Dylan nie był przypadkiem obłąkany od samego początku, to ponownie podnosi kwestię motywacji takich zachowań i tego, czy można usprawiedliwiać zabijanie, zwłaszcza gdy w toku, wydawałoby się, sprawiedliwej misji ginie ktoś niewinny.

Same dobre słowa można po raz kolejny powiedzieć o warstwie graficznej albumu. Odpowiedzialny za nią skład pozostał taki sam jak wcześniej i ponownie stanął na wysokości zadania. Sean Phillips nie traci wysokiej formy, prezentując miłe dla oka, ładnie rozplanowane, realistyczne obrazy, będące doskonale wypełnione kolorami przez Elizabeth Breitweiser. Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że ten twórczy tandem doskonale się uzupełnia i pasuje do siebie wręcz perfekcyjnie.

Zamknięcie „Zabij albo zgiń” jest równie dobre (choć lepsze będzie tu stwierdzenie „równie błyskotliwe”) jak trzy poprzednie tomy. Stanowi, podobnie jak cała seria, kolejną perełkę w bogatej bibliografii Eda Brubakera, przynosząc potwierdzenie faktu, że Amerykanin należy do najlepszych w swoim fachu. Poznawanie kolejnych perypetii Dylana było czystą przyjemnością. Co ciekawe, samo zakończenie zostawia maleńką furtkę na przyszłą kontynuację – ciekawe czy ta kiedyś powstanie. Mając jednak na uwadze pomysłowość Brubakera, nie sądzę, by ewentualny sequel był odcinaniem kuponów. To jednak tylko przypuszczenia, na razie cieszmy się tym, co mamy, bo naprawdę jest czym.


Seria: Zabij albo zgiń
Tom: 4
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips
Kolory: Elizabeth Breitweiser
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Kill Or Be Killed Vol. 3
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: maj 2018
Liczba stron: 120
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-8110-635-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz