piątek, 11 stycznia 2019

Jessica Jones. Tom 1: Wyzwolona - Recenzja

Kiedy Brian Michael Bendis i Michael Gaydos poprzednio zajmowali się postacią Jessiki Jones, seria ukazywała się w ramach imprintu Max, który prezentował fabuły przeznaczone dla dojrzałego czytelnika. Można się w nich było natknąć między innymi na dosadny język i motywy nie do końca odpowiednie dla młodego fana komiksu. Teraz, gdy obaj postanowili wziąć się za kolejną odsłonę przygód właścicielki agencji detektywistycznej Alias Investigations, cykl jest już bardziej uniwersalny i w teorii nieprzeznaczony wyłącznie dla dorosłego odbiorcy. Brak wulgaryzmów nie oznacza jednak, że postać pani Jones straciła cokolwiek ze swojej wyrazistości. Nic z tych rzeczy, klimat wciąż jest bardzo gęsty, a opowieść wielowymiarowa.

Po wyjściu z więzienia Jessica postanawia ponownie otworzyć swoje biuro detektywistyczne. Szybko trafia się pierwsza sprawa – pewna kobieta jest przekonana, że jej mąż od jakiegoś czasu zachowuje się inaczej niż wcześniej. Zmienił się jego charakter, a sam mężczyzna twierdzi, że jest przybyszem z innego wymiaru – rzeczywistości, która w wyniku działań superbohaterów uległa zniszczeniu, on zaś ocalał jako jeden z nielicznych. I choć całość brzmi jak majaczenia wariata, ma w sobie coś mocno niepokojącego. Jakby problemów było mało, źle się dzieje w życiu prywatnym bohaterki. Jessica unika kontaktów ze swoim mężem i ukrywa przed nim ich córeczkę. Co zaszło między tą dwójką i czy sytuację można naprawić?

Mając w pamięci miejsce, w którym zostawiliśmy Jessicę po lekturze „Pulsu”, zawiązanie akcji nowej serii jest cokolwiek konfudujące. Bohaterka przebywa w więzieniu? Co się, na bogów wszelakich, stało? Przyjemność z odkrywania kolejnych tajemnic jest naprawdę duża, nie zdradzę więc bezpośrednio zarysów wprowadzanych przez Bendisa wątków, ale mogę powiedzieć tyle, że autor wspina się tu na wyżyny swoich twórczych umiejętności. Fabuła jest misternie skonstruowana i bardzo ekscytująca, a im więcej szczegółów poznajemy, tym bardziej rośnie nasze uznanie dla kunsztu scenarzysty.

To co najlepsze, zasadza się w „Jessice Jones” na bohaterach i relacjach między nimi. Pani Jones jest postacią dosyć specyficzną, o czym mieliśmy okazję przekonać się już na łamach „Alias”, ale mimo epizodu w Avengers trudno powiedzieć, by była typową superbohaterką. To zwyczajna kobieta, która, choć posiada pewne zdolności, stara się żyć po swojemu, a rzeczone moce najczęściej ignorować. Jest człowiekiem z krwi i kości, jej perypetie są zatem wiarygodne i niewydumane, co w świecie przedstawionym, w którym operują takie postaci jak Spider-Man czy Iron Man, jest raczej niezwykłe. Problemy rodzinne, z jakimi musi mierzyć się Jessica, oddano z dużym wyczuciem – Bendis wystrzega się przerysowania tych wątków, co jest warte odnotowania, bowiem w motywach trudnych relacji małżeńskich nader łatwo utonąć w banale. Tymczasem na kartach omawianego tytułu stanowią one jeden z istotniejszych elementów, kluczowy dla dalszych losów głównej bohaterki.

Nie ma też w „Wyzwolonej” grama niepotrzebnego efekciarstwa. Bendis cały czas trzyma opowieść w ryzach, misternie plotąc kolejne nici powiązań między bohaterami i wątkami. I choć sceny akcji tu, rzecz jasna występują, to nie stanowią celu samego w sobie, jak w przypadku wielu innych komiksów w nurcie superhero, ale są środkiem, dzięki któremu autor tak udanie przekazuje to, co chce powiedzieć. Jeśli już jesteśmy przy problematyce, warto odnotować wkład Bendisa w kwestię superbohaterskiej odpowiedzialności za swoje czyny. Konsekwencje działań herosów często nie są przez twórców poruszane, bo albo nie ma na to czasu, albo scenarzyści skupiają się na bardziej rozrywkowych elementach. Tu jest inaczej, my zaś mamy okazję zastanowić się nad tym czy ci, których przygody śledzimy z takim entuzjazmem, faktycznie są tacy dobrzy i czy czasami nie ukrywają pewnych rzeczy tylko dla podtrzymania swojego wizerunku.

Każdy, komu spodobała się warstwa graficzna „Alias”, będzie ukontentowany, patrząc na efekty pracy Michaela Gaydosa w „Jessice Jones”. Nie stracił nic ze swojego charakterystycznego stylu, a zaprezentowane tutaj rysunki sprawiają wrażenie logicznej kontynuacji tamtego podejścia. Są surowe i brudne, idealnie pasują też do wątków bardziej przyziemnych i spokojnych, choć nie zawodzą i w przypadku scen akcji. Podoba mi się także praca kolorysty. Matt Hollingsworth (kolejny z członków ekipy pracującej przy „Alias”), wypełnił prace Gaydosa kolorami dość stonowanymi, co pasuje do charakteru opowieści, która tak samo unika niepotrzebnego efekciarstwa.

To, że Bendis i Gaydos powrócili do Jessiki Jones, od samego początku było informacją dobrą. Czasami zdarza się jednak, że twórcy, ponownie mierząc się z postaciami, nad przygodami których pracowało im się w przeszłości wyjątkowo dobrze, zawodzą. Wielu fanów właśnie tak odbiera na przykład kolejne wariacje Franka Miller na temat „Powrotu Mrocznego Rycerza”. Tym razem jest jednak inaczej, bo mimo, że nowa „Jessica” nie jest już kierowana stricte do dojrzałego odbiorcy, to treść i problematyka, jaką ze sobą niesie, robi ogromne wrażenie. Nawet mając w pamięci wysoki poziom wszystkich czterech tomów „Alias”, nie jestem pewien, czy nowa seria nie jest jeszcze lepsza. Jak dla mnie to jeden z najlepszych komiksów wydanych w Polsce w minionym roku.

Tytuł: Wyzwolona
Seria: Jessica Jones
Tom: 1
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Michael Gaydos
Kolory: Matt Hollingsworth
Tłumaczenie: Marek Starosta
Tytuł oryginału: Jessica Jones Vol. 1: Uncaged!
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Marvel
Data wydania: grudzień 2018
Liczba stron: 144
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Wydanie: I
ISBN: 978-83-65938-30-5

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz