niedziela, 27 stycznia 2019

Chłopaki. Tom 9: Ostra jazda - Recenzja

To już dziewiąty tom „Chłopaków”? Kiedy to zleciało? Całe szczęście do końca serii pozostała jeszcze mała chwilka, więc moment, w którym będziemy musieli pożegnać Rzeźnika i jego ekipę wciąż dopiero przed nami. Ale już jesteśmy bliżej niż dalej, zaś ta sytuacja determinuje pewne rozwiązania fabularne, zwiastujące decydujący konflikt między tytułową grupą a supkami. Dziewiąta odsłona, zawierająca aż trzy story-arki, jest przy okazji grubsza niż poprzednie części, więc Ennis mógł dobrze przygotować tło pod ostateczne rozwiązania i nieco rozbudować świat przedstawiony.

Podczas gdy Rzeźnik rozstawia na szachownicy kolejne pionki i figury, przygotowując się do ostatecznej konfrontacji z dowodzoną przez Ojczyznosława Siódemką, Hughie poznaje szczegóły dotyczące przeszłości Chłopaków. Pułkownik Greg Mallory zdradza Szkotowi drażliwe tajemnice dotyczące pierwszego pojawienia się herosów na arenie wydarzeń i brudnych operacji z udziałem tak supków, jak i Chłopaków. Tymczasem w życie zostaje wcielony plan, który może znacząco przybliżyć konfrontację obu ekip. Ich członkowie będą się co prawda starali hamować, wiedzą bowiem, że nie są jeszcze dostatecznie dobrze przygotowani, ale wzajemna nienawiść jest tak wielka, że samokontrola może nie wystarczyć.

Recenzje długich serii nastręczają mi czasami pewnych trudności. Kolejne ich odsłony bardzo często różnią się między sobą minimalnie, bywa, że jedynie niuansami. Tak właśnie jest w „Chłopakach”, ale trudno w sumie, żeby było inaczej – główne założenia fabularne cały czas pozostają niezmienne. Czyli co? Czyli „supki to chuje” („pardon my french”, moi mili, ale to wulgarne określenie pasuje do tej grupy zdegenerowanych osobników naprawdę idealnie) i trzeba w nich bić wszystkim, co mamy pod ręką. Ta szlachetna idea przyświeca Chłopakom od początku i podobnie wygląda ona w „Ostrej jeździe”. Różnicą jest tym razem to, że Ennis jest dość stonowany w prezentowaniu kolejnych wykoślawień charakteru superbohaterów. Czyżby „wyprztykał” się z pomysłów wcześniej? Tego bym nie powiedział, bo znajdziemy tu wątki jasno dające do zrozumienia, że ma pomysły na kolejne degeneracje (postać Jana z Jowisza i jego upodobania). Tym razem to zatem świadomy twórczy wybór, który summa summarum wyszedł całkiem nieźle, dając nam chwilę odpoczynku od większej wulgarności i pozwalając się skupić na innych elementach.

„Ostra jazda” zdecydowanie rozwija świat przedstawiony. Garth Ennis zagłębia się w przeszłość Chłopaków i ludzi z nimi powiązanych. Dowiemy się między innymi, w jaki sposób z superbohaterami zetknął się pierwszy dowódca grupy, Greg Mallory. Sceny, w których wspomina on swoje wojenne lata, są mocno statyczne, ale rzucają światło na zagadnienia przedstawiane do tej pory raczej enigmatycznie. To naprawdę dobry manewr, zważywszy na fakt, że seria zmierza powoli ku końcowi, więc kiedy wyjaśniać pewne sprawy, jeśli nie teraz? To także kontynuacja trendu, by zdradzać więcej szczegółów na temat ludzi mocno z Chłopakami związanych (ze wskazaniem na obecnych i byłych członków grupy). Tego trochę brakowało w początkowych tomach, ale widać wyraźnie, że Ennis miał wszystko dobrze rozplanowane – dawkował kolejne informacje wąskim strumyczkiem, podsycając zainteresowanie czytelnika, by w końcu nieco mocniej odkręcić ten kurek. Wyszło nie najgorzej.

Na przestrzeni całego tomu tempo akcji jest dosyć wolne. To pewna odmiana po pełnych akcji wątkach prezentujących wcześniejsze potyczki z superbohaterami. Wydaje się jednak, że to manewr zasadny. Dzięki temu autor miał możliwość szczegółowego pokazania zmian kadrowych na stanowisku bezpośredniego zwierzchnika Chłopaków. Wciąż jednak trochę brakuje mi większej liczby informacji na temat tego, co spotkało Rzeźnika w przeszłości, co tak bardzo wpłynęło na wyznawaną przez niego filozofię radykalnej konfrontacji z superbohaterami. Na razie dostajemy tylko okruchy. Podejrzewam, że zmieni się to pod koniec cyklu, nie zmienia to jednak faktu, że na wysokości dziewiątego tomu zbiorczego wolałbym wiedzieć trochę więcej na temat jednego z najistotniejszych bohaterów tego komiksu.

Ilustracje prezentują się raz lepiej, raz gorzej. Niestety, tym razem nie będziemy mieli okazji podziwiać prac Daricka Robertsona, do pewnego momentu głównego rysownika serii. Wyjątkiem są okładki kolejnych zeszytów, które stworzył na potrzeby tego tomu, ale to za mało, do diaska! Zamiast niego mamy trzech innych artystów. Dwie trzecie składu prezentuje zadowalający poziom,  spodobał mi się zwłaszcza Keith Burns, wyraźnie nawiązujący do stylu Robertsona. Trzeba przyznać, że tu rysuje zauważalnie lepiej niż chociażby w „Walecznym sercu”. Gorzej za to wypadł John McCrea, który ma trochę kłopotów z odpowiednim przedstawianiem bohaterów – w jego interpretacji ich rysy twarzy nie do końca zgadzają się z tym, jak wyglądali wcześniej, a to już mocno rzuca się w oczy i zwyczajnie razi.

Dziewiąty już tom „Chłopaków” nie odstaje znacząco od poprzednich części. Seria wciąż utrzymuje się na naprawdę wysokim poziomie i to może tylko cieszyć. Autorowi nie chcą się skończyć pomysły, co nijak nie pozwala na zmęczenie materiału. Może niektórym będzie nieco przeszkadzać zauważalne zwolnienie tempa akcji na łamach „Ostrej jazdy” (tytuł jest ostatecznie lekko mylący), ale patrząc całościowo – Ennis umiał to zrekompensować. Otrzymaliśmy kolejną satysfakcjonującą część większej całości i mam nadzieję, że ta wysoka forma zostanie utrzymana także w ostatnich trzech tomach.


Tytuł: Ostra jazda
Seria: Chłopaki
Tom: 9
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Keith Burns i inni
Kolory: Tony Avina
Tłumaczenie: Arkadiusz Czerwiński
Tytuł oryginału: The Boys, vol. 9 – The Big Ride
Wydawnictwo: Planeta Komiksów
Wydawca oryginału: Dynamite Entertainment
Data wydania: listopad 2018
Liczba stron: 276
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
ISBN: 978-83-950445-7-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz