wtorek, 18 września 2018

The Wicked + The Divine. Tom 2: Fandemonium - Recenzja

Zabawa wizerunkiem Boga/Bogów jest dla twórców popkultury niezwykle wdzięcznym tematem. Nie dość, że motyw nadaje opowieści fantastycznego anturażu, to dodatkowo można popuścić przy jego użyciu wodze fantazji – wszak trudno określić, jak dana nadprzyrodzona istota zachowywałaby się w rzeczywistości, w końcu nikt (a przynajmniej nikt o zdrowych zmysłach) z żadnym Bogiem nie obcował. Kolejnym twórcą, który bierze się za bary z tą tematyka i korzysta z jej wielu dobrodziejstw, jest Kieron Gillen. Oto drugi tom „The Wicked + The Divine”, serii, która od samego początku sprawiała bardzo obiecujące wrażenie.

Pod koniec poprzedniego tomu Laura zaczęła zdradzać oznaki boskości. Nastolatka ma nadzieję, że nie były to jedynie pozostałości mocy Luci (kobiecej inkarnacji Lucyfera), ale początek czegoś nowego, czego wypatruje od dłuższego czasu. Dołączenie do Panteonu ma być dla niej okazją do wyrwania się z objęć szarej codzienności. Lecz czy dziewczyna faktycznie ma na to jakiekolwiek szanse? Następujące po sobie wydarzenia sugerują, że nie będzie to tak łatwe, jak się początkowo wydawało. W dodatku wokół Laury dzieją się dziwne rzeczy, trwa też cicha rywalizacja kolejnych bóstw o wpływy i, być może, o przedłużenie dwuletniego ledwie życia.

O ile „Faustowska zagrywka” była komiksem bardzo przejrzystym i stosunkowo prostym, o tyle w „Fandemonium” fabuła ulega zauważalnemu zagęszczeniu. Z jednej strony jest to dobry manewr, ponieważ mamy okazję zagłębić się w świat różnych bóstw, a ten wypełniają spiski i plany na zdobycia przewagi oraz przedłużenia życia, co bez dwóch zdań buduje atmosferę. Z drugiej jednak niektóre motywy sprawiają, że całość zaczyna przypominać nadprzyrodzoną „Modę na sukces” – kogokolwiek byśmy nie poznali, zapewne za kilka chwil zdobędzie nowe zdolności i stanie się postacią dosyć istotną dla opowieści. W tym momencie może się nawet wydawać, że cykl jest idealnym materiałem pod serial urban fantasy dla nastolatków.

W drugim tomie „The Wicked + The Divine” autor stara się zrekompensować nam brak postaci Lucyfera, która była jednym z najjaśniejszych elementów pierwszej części. Na arenie wydarzeń pojawiają się więc nowe bóstwa, mające tę absencję przykryć. Jaki jest efekt tego zabiegu Kierona Gillena? Szczęśliwie całkiem dobry. Uwagę przyciąga przede wszystkim Isztar. Babilońsko-asyryjska bogini w komiksie przedstawiona jest jako mężczyzna, a jej stylizacja na Prince'a robi pozytywne wrażenie. I chociaż większą część członków Panteonu można określić jako samolubnych, żądnych wrażeń i łaknących uwielbienia tłumów, Isztar wydaje się niemal altruistyczna, a na pewno skłonna pomóc głównej bohaterce w jej poszukiwaniach.

Sama Laura nie jest  porywająca protagonistką. Na kolejnych kartach komiksu jawi się jako osoba dość bezwolna, która niby chce wyjaśnić nagłe odejście Luci i powiązaną z tym wydarzeniem tajemnicę, ale też nie dąży do celu za pomocą wszelkich możliwych środków. Kolejne okoliczności skutecznie ją rozpraszają. Irytuje także fakt, że bohaterka praktycznie w ogóle nie docenia tego, co posiada, swojego dotychczasowego życia. Goni za blichtrem i fantazją, marząc o tym, by dołączyć do Panteonu, podczas gdy za nią pozostaje rodzina. Laura zdaje się nie pamiętać, że ziemska egzystencja kolejnych reinkarnacji Bogów to ledwie dwa lata, później zaś czeka je śmierć. To się dla niej nie liczy, bo chce zaznać czegoś w jej mniemaniu lepszego niż szare życie. I chociaż to podejście można ostatecznie zrozumieć (Laura jest w końcu tylko nastolatką, która o życiu ma jednak blade pojęcie), to jednak jej zachowanie odbiorcę drażni.

Warstwa graficzna serii po raz kolejny robi bardzo dobre wrażenie, jest jednak, co trzeba przyznać, dosyć specyficzna i nie każdemu czytelnikowi spodoba się tak samo. Kolejne postaci są bardzo wyraziste, przywodzą na myśl grafikę komputerową –  gładkie, prawie bez żadnej skazy, wręcz sterylne. Wszyscy bohaterowie są też na swój sposób piękni, co dość dobrze pasuje do fabuły pełnej pogoni za wiecznością. Ponadto całość wypełniają często jaskrawe kolory, przywodzące na myśl jakąś berlińską paradę, na której królują techno i wolna miłość. Ten styl jest dość mocno specyficzny, ale też miły dla oka.

„Fandemonium” jest komiksem o podobnej jakości co „Faustowska zagrywka”. Oba tomy nieco  się od siebie różnią, ale myślę, że ten stan rzeczy można uznać za zaletę, bo zwiększa różnorodność świata przedstawionego, dzięki czemu możemy eksplorować jego nowe, niewidziane wcześniej zakątki. Drugi tom „The Wicked + The Divine” to tytuł interesujący, mający jednak dostrzegalne wady. Pamiętacie „Amerykańskich Bogów” Gaimana? Tutaj dostajemy podobne założenia, ale kreatywnie rozwinięte przez Gillena. Bóstwa zażywają kwasy, imprezują i jeszcze bardziej spiskują. Cykl bez dwóch zdań wciąż posiada spory potencjał i jestem ciekawy, w jakim kierunku pójdzie w kolejnych częściach.

Tytuł: Fandemonium
Seria: The Wicked + The Divine
Tom: 2
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Jamie McKelvie
Kolory: Matthew Wilson
Tłumaczenie: Piotr Czarnota
Tytuł oryginału: The Wicked + The Divine Vol. 2: Fandemonium
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: sierpień 2018
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 180 x 275
Wydanie: I
ISBN: 978-83-65938-19-0

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz