poniedziałek, 11 czerwca 2018

Black Kiss. Tom 2 - Recenzja

Wydany w 1988 „Black Kiss” jest komiksem nietuzinkowym i obrazoburczym. Wypełniony seksem i przemocą, od momentu premiery budzi niepokój jednych, a fascynację innych odbiorców. Dla mnie stanowi bardzo intrygującą mieszankę czarnego jak noc kryminału, mocnej i przechodzącej miejscami w pornografię erotyki oraz okultystycznego horroru. Chaykin podlał całość gęstym sosem campu i pulpy, co w efekcie dało dzieło specyficzne, które, jeśli nie lubi się takiej celowo przerysowanej konwencji, z miejsca odrzuci co wrażliwszych czytelników. Ja jednak podczas lektury bawiłem się wybornie, dlatego wieść, że Planeta Komiksów wyda kontynuację tej historii, powitałem z dużym zadowoleniem.

Dalszy ciąg „Black Kiss” jest w znacznej mierze prequelem. Scenarzysta przenosi nas daleko w przeszłość i pokazuje, w jaki sposób Beverly Grove stała się nieśmiertelnym demonem (bądź też wampirem lub sukkubem – kwestia nazewnictwa pozostaje otwarta). Akcja toczy się na przestrzeni wielu dziesięcioleci i portretuje zmiany zachodzące na świecie, określa też napędzające ludzi i społeczeństwa namiętności. Na kolejnych kartach dowiemy się też dokładnie, kim jest rozpustna Dagmar, wierna towarzyszka Beverly. Ponadto polski wydawca zawarł tu dodatek specjalny, odsłaniający nieznane karty historii głównej bohaterki serii.

Drugi tom „Black Kiss” jest bez wątpienia tytułem dla tych, którzy mają już za sobą lekturę pierwszej części. Bez jej znajomości przyjemność płynąca z poznania dawnych i przyszłych losów Beverly Grove będzie znikoma. Chaykin tym razem nieco zmienił swoje podejście do narracyjnej strony komiksu, zdecydował się bowiem na wprowadzenia narratora. Jego brak był jednym z czynników, które sprawiały, że wejście w opowieść snutą w tomie numer jeden nie było zbyt płynne. Tutaj jest inaczej, a zabieg znacząco poprawia przejrzystość lektury i sprawia, że perypetie głównych bohaterów są zdecydowanie łatwiejsze w odbiorze.

„Black Kiss 2” epatuje perwersyjną seksualnością jeszcze mocniej, niż robił to wcześniejszy tom. Zatem jeśli wtedy odrzucał was nadmiar wulgarnej erotyki, to nie macie po co sięgać po kontynuację, tym bardziej, że naprawdę dużo w niej scen obciągania (bo nie sposób nazwać tego, co dostajemy, zwyczajowym terminem seksu oralnego) i innego, często zwyrodniałego seksu, a kolejne kadry ociekają wręcz spermą. O odgryzanych penisach nie wspominając… I jakkolwiek rozumiem, że taka estetyka jest dla autora naturalna i konieczna do opowiedzenia tej historii, to wydaje mi się, że Chaykin jednak nieco (ale tylko nieco) przedobrzył, stosując zasadę występującą w wielu sequelach, czyli „więcej, mocniej, bardziej”. Sceny seksu lub nagości pojawiają się co kilka stron, a gdy jest ich tak dużo, dosyć szybko przestają szokować nieprzyzwyczajonego do takiego natężenia odbiorcę, zamiast tego wprowadzając lekką monotonię. Główna linia fabularna nie potrzebowała aż tak mocnego podkreślenia – ona sama w sobie jest interesująca, zwłaszcza dla tych, którym spodobał się pierwszy tom.

Pewnym mankamentem dla niektórych odbiorców może być fakt, że Beverly Grove została odarta ze swojej tajemniczości. Howard Chaykin przedstawia jej losy sprzed około stu lat i to, w jaki sposób stała się istotą znacznie potężniejszą od zwykłego śmiertelnika. Jej enigmatyczność i niewiadome pochodzenie było jedną z głównych zalet w poprzednim tomie. Tym razem tego elementu zabrakło, ale trzeba przyznać, że scenarzysta stara się to zrekompensować w inny sposób. Dowiadujemy się między innymi, kim konkretnie jest towarzyszka Bev, Dagmar. Dalsze zagłębianie się w to zagadnienie skończyłoby się niewątpliwie spoilerem, powiem więc tylko tyle, że ujawnienie pochodzenia i pokazanie relacji między bohaterkami jest naprawdę satysfakcjonujące.

Za ilustracje, podobnie jak poprzednio, odpowiada sam Chaykin. Rysunki ponownie nie są kolorowane, a czerń i biel dodają całości dekadenckiego smaku. Kolejne kadry często tworzone były na zasadzie kontrastu, co w przypadku formy, jaką wybrał artysta, było rzeczą oczywistą i zrozumiałą. Wszystko wyszło przekonująco i zaskakująco czytelnie. Warto też poświęcić kilka słów formie wydania tego tomu. Planeta Komiksów stanęła niewątpliwie na wysokości zadania, oddając nam produkt prawdziwie dopieszczony. Twarda oprawa, punktowe lakierowanie, offsetowy papier o bardzo grubej gramaturze – ta otoczka wizualna sprawia, że jeszcze przed rozpoczęciem lektury jej wartość lekko wzrasta.

Kontynuacja „Black Kiss” jest bez wątpienia komiksem wartym uwagi. Być może nie dorównuje jakością pierwszej części, warto jednak zaznaczyć, że Howard Chaykin nie próbował (na całe szczęście!) stworzyć duplikatu opowieści, która przyniosła mu tak duży rozgłos. Autor miał pomysł na tę historię i przy użyciu niesamowicie intensywnych środków wyrazu zaproponował nam podróż do pełnego perwersji świata, w którym główną rolę odgrywa pożądanie i dawanie upustu fantazjom seksualnym. Nie każdemu przypadnie to do gustu, jeśli jednak nieco otworzymy się na doznania raczej niecodzienne i odrzucimy skromność, okaże się, że lektura „Black Kiss 2” jest doświadczeniem naprawdę satysfakcjonującym.


Seria: Black Kiss
Tom: 2
Scenariusz: Howard Chaykin
Rysunki: Howard Chaykin
Tłumaczenie: Maria Lengren
Tytuł oryginału: Black Kiss Vol. 2; Black Kiss XXXmas in July Special
Wydawnictwo: Planeta Komiksów
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: maj 2018
Liczba stron: 180
Oprawa: twarda
ISBN:

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

1 komentarz:

  1. Oj, to ja ten komiks chyba sobie odpuszczę. Ale jako dziecko byłem ich fanem - niezapomniany kaczor Donald, Myszka Mickey, i tym podobne. Całe stosy oddałem w czwartej klasie szkoły podstawowej swojemu kumplowi, który podobno do tej pory trzyma je w piwnicy. Zapraszam przy okazji na mojego wskrzeszonego bloga - Imperium Lektur 2. Aktywnie blogowałem w latach 2012 - 2015, stąd kojarzę Twój blog. Pozdrawiam nocną porą !

    OdpowiedzUsuń