piątek, 15 czerwca 2018

Jessica Jones. Puls - Recenzja

Poprzednia seria z Jessicą Jones w roli głównej, „Alias”, była niezwykle ożywczym doświadczeniem. Brian Michael Bendis stworzył opowieść o superbohaterach, w której liczył się człowiek, a nie jego moce. Skupienie się na charakterach głównych bohaterów przyniosło wiele dobrego, a gdy cykl dobiegł końca, usłyszeliśmy niezwykle dobrą wiadomość, że autor nie porzuca (wtedy jeszcze) panny Jones. „Puls” stanowi swoistą kontynuację tamtych komiksów, jednak jest nieco mniej niepokorny – autorzy nie operują już w ramach imprintu MAX, który oferował tytuły przeznaczone stricte dla dojrzałego odbiorcy. Nie oznacza to jednak, że produkt, który otrzymaliśmy, jest w jakiś sposób wybrakowany. Nic z tych rzeczy. Jest po prostu nieco inaczej.

Jessica Jones powoli odnajduje względną stabilizację w swoim życiu. Poznała faceta, który wydaje się idealnym kandydatem do bycia tym jedynym, a także zaszła w ciążę. Teraz musi dbać nie tylko o siebie, więc przyjmuje propozycję J. Jonaha Jamesona i zaczyna pracę jako redaktorka weekendowego dodatku „Daily Bugle”, gdzie ma krytycznym okiem przyglądać się społeczności nadludzi. Nawiązuje współpracę z Benem Urichem, a wspólne śledztwo naprowadza ich na trop Green Goblina. Kolejna część, w której Cage’a i Jones atakuje nieznana kobieta, opowiada głównie o próbie zwerbowania Jessiki przez tajną przestępczą organizację, Hydrę. Z kolei epizod zamykający całość dzieje się w momencie rozwiązania ciąży głównej bohaterki,, podczas gdy równolegle toczy się wątek dziennikarskiego śledztwa Bena Uricha w sprawie trzecioligowego herosa, niejakiego D-Mana.

Pierwsza seria z Jessiką w roli głównej skupiała się przede wszystkim na jej przeżyciach i pokazaniu tego jak poszczególne, niekiedy traumatyczne wydarzenia, wpływają na jej psychikę i życie codzienne. W „Pulsie” Jones wciąż stoi w pierwszej linii, ale przybyło postaci, które skutecznie kradną jej czas antenowy. Ten stan rzeczy można by było uznać za zarzut, jednak Bendis prowadzi wszystkich protagonistów w sposób na tyle interesujący, że ostatecznie nie sposób psioczyć. Podobać się mogą między innymi dziennikarze z „Daily Bugle”. Pracujący w redakcji ludzie to prawdziwi zawodowcy, którzy choć zrobią dużo, by uzyskać temat, to w odpowiednich okolicznościach zachowają się godnie i potrafią postąpić właściwie. Takim dziennikarzem starej daty jest bez wątpienia Ben Urich, a epizod, w którym bada on sprawę D-Mana, bezdomnego herosa, należy bez wątpienia do najlepszych motywów w całym tym opasłym tomiszczu. Autor ponownie pokazał w nim, że ma naprawdę dobrą rękę do opisywania sytuacji niecodziennych, niosących przy okazji duży ciężar emocjonalny oraz jest w stanie wiarygodnie zaprezentować przyziemne oblicze zamaskowanych obrońców społeczeństwa.

Niektóre fragmenty „Pulsu” znacząco różnią się od tego, do czego przyzwyczaił czytelnika Bendis na łamach „Aliasu”.  Tym razem nie dostaniemy takiej porcji cynizmu i przemocy jak wówczas – to było zresztą wiadome, gdy okazało się, że omawiana seria nie należy już do odnogi MAX. Scenarzysta kładzie nacisk przede wszystkim na obyczajowy aspekt kolejnych epizodów. Być może nie widać tego jeszcze w pierwszym, najbardziej przygodowym segmencie albumu, jednak w kolejnych ta cecha wychodzi już na pierwszy plan, przejawiając się chociażby w scenach, kiedy Jessica poszukuje zaginionego, rannego Luke’a i wariuje z niepokoju, lub gdy wraz z żonami innych superbohaterów rozmawia o macierzyństwie, zastanawiając się nad tym, co przyniesie przyszłość. To znacząca, lecz zarazem zrozumiała ewolucja bohaterki, która kiedyś nie stroniła od alkoholu i klęła jak szewc, a teraz zmienia się w osobę dojrzałą i odpowiedzialną, gotową na założenie rodziny.

Album został wydany na poziomie, do jakiego Mucha Comics zdążyła nas już na przestrzeni lat przyzwyczaić. Ta jakość stała się oczywiście standardem i rzadko zwraca się na ten element uwagę, jednak myślę, że raz na jakiś czas warto o nim przypomnieć. Tom, w odróżnieniu od kilku nowości w powiększonym formacie, ukazuje się w standardowym dla twardej oprawy rozmiarze 170x260, więc będzie idealnie pasować do „Aliasu” i doskonale prezentować się obok niego na półce. Nieco rozczarowywać może liczba dodatków, bo otrzymujemy jedynie krótkie posłowie Bendisa, kilkustronicowy szkicownik i kilka rysunków z nałożonym tuszem, co, jak na taką krowę jak „Puls”, jest wynikiem raczej słabym. To jednak mankament mało znaczący, gdy spojrzy się na satysfakcjonującą jakość wydania.

Za ilustracje odpowiadało tu kilku artystów, a nad każdym segmentem pracował ktoś inny. Opowieść o początkach Jessiki w „Daily Bugle” rysował Mark Bagley. Jego kolorowy styl przywodzi na myśl perypetie Pająka (który zresztą odgrywa tu całkiem istotną rolę), co jest efektowne, ale jak dla mnie nie do końca pasuje do głównej bohaterki serii. O wiele lepsze wrażenie sprawiają na szczęście Michael Lark i Michael Gaydos. Ten drugi to zresztą autor prac do „Aliasu” i to właśnie jego wizja jest tą, którą ja wizualizuję sobie jako idealną oprawę graficzną perypetii Jessiki i do niej porównuję wysiłki innych artystów.

„Puls” jest komiksem przede wszystkim dla tych czytelników, którzy zakochali się w postaci Jessiki Jones po lekturze błyskotliwego cyklu „Alias”. Brak znajomości wcześniejszych losów bohaterki może jednak stanowić pewną przeszkodę, by w pełni delektować się zaproponowanym przez Bendisa materiałem. Recenzowany tytuł nie robi może takiego wrażenia jak poprzednia seria, ale wciąż jest lekturą ze wszech miar godną uwagi, głównie ze względu na obyczajowe zacięcie i skupienie się na przeżyciach bohaterów. Brian Michael Bendis w 2016 roku powrócił do pisania regularnej serii poświęconej pani Jones (kolejne zeszyty ukazują się do dzisiaj) – miejmy nadzieję, że i ta odsłona jej perypetii zostanie nam kiedyś przez Muchę Comics przybliżona, bo każda z dotychczasowych była co najmniej bardzo dobra.

Tytuł: Jessica Jones. Puls
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Mark Bagley, Brent Anderson, Michael Lark, Michael Gaydos, Olivier Coipel
Kolory: Matt Hollingsworth i inni
Tłumaczenie: Marek Starosta, Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Jessica Jones. Pulse
Wydawnictwo: Mucha Comics
Wydawca oryginału: Marvel
Data wydania: kwiecień 2018
Liczba stron: 360
Oprawa: twarda
Format: 170x260
ISBN: 978-83-65938-11-4

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

1 komentarz:

  1. Chyba dzięki Tobie powrócę na stałe do krainy komiksów. Pozdrawiam nocną porą !

    OdpowiedzUsuń