czwartek, 7 czerwca 2018

Zabij albo zgiń. Tom 2 - Recenzja

Eda Brubakera nie trzeba nikomu przedstawiać. Ten utalentowany scenarzysta pracował w swojej karierze dla obu największych wydawnictw zajmujących się superbohaterszczyzną, więc każdy, kto choć odrobinę orientuje się w komiksie amerykańskim, na pewno się o jego twórczość otarł. Od jakiegoś czasu tworzy dla firm nieco mniejszych, oferujących swoim autorom większą swobodę artystyczną. Takie podejście zaowocowało kilkoma błyskotliwymi seriami, a najnowszą spośród nich jest „Zabij albo zgiń”, tytuł wciąż wydawany w USA. U nas ukazuje się właśnie drugi tom zbiorczy, który, po znakomitej pierwszej odsłonie, był jedną z największych nadziei pierwszego kwartału komiksowego roku 2018.

Dylan zawarł pakt z demonem. Musi co miesiąc zabić jedną osobę, by zaspokoić głód piekielnego bytu. Wybór ofiar nie jest przypadkowy – to osoby, których śmierci nikt nie będzie żałował, ludzie krzywdzący i niszczący innych. Pojawia się jednak pewien problem – Dylanowi coraz trudniej jest operować w mieście, ponieważ lokalna policja wie już o jego morderczej działalności. Co prawda służby porządkowe wciąż nie mają nazwiska sprawcy, ale pętla się zaciska, a ulice  patrolowane są przez coraz liczniejsze siły, staje się więc coraz ciaśniejszym miejscem dla kogoś, kto musi kontynuować zabójczą misję.

Już w poprzednim tomie nękający Dylana demon był postacią, co do której prawdziwości nie mieliśmy pewności. Tym razem wątpliwości zostają pogłębione. Brubaker pokazuje wysłannika piekieł tylko w określonych okolicznościach – spośród bohaterów widzi go tylko nasz zamaskowany zabójca, nigdy też nie pojawia się, gdy w pobliżu jest ktoś inny. Czy to diabeł wyimaginowany? Argumentem przemawiającym za taką teza może być fakt, że Dylan zażywa leki, które mogą mieć wpływ na jego postrzeganie rzeczywistości. Jak jednak jest w istocie? Czy autor opisuje autentyczną piekielną interwencję, czy może jednak nasilającą się chorobę psychiczną? Tego nie można stwierdzić ze stuprocentową pewnością.

Scenarzysta ponownie kładzie duży nacisk na warstwę obyczajową opowieści. Życie uczuciowe głównego bohatera odgrywa w całej historii niebagatelną rolę. Jego relacje z kobietami są skomplikowane, często przypadkowe, ale naznaczone dużą ilością emocji. Dylan nie do końca wie, czego chce i trochę się miota. Brak pewności na tym polu nadrabia jednak na innym. Coraz łatwiej przychodzi mu bowiem mordowanie. Wyszukiwanie ofiar nie stanowi żadnego problemu, w dobie internetu łatwo jest kogoś prześwietlić w dostatecznym stopniu, ale uwagę zwraca coraz większa pewność siebie protagonisty i sprawniejsze planowanie poszczególnych etapów zbrodni – to już nie jest zdenerwowany studencik, ale ktoś, kto coraz lepiej odnajduje się w tym, co robi. Dobrym pomysłem okazało się też częściowe oddanie głosu innym postaciom – jeden z wchodzących w skład tomu zeszytów opowiedziany jest z perspektywy Kiry, co dobrze uzupełnia całą historię i pozwala czytelnikowi spojrzeć na wydarzenia z innej strony.

Istotnym elementem „Zabij albo zgiń” jest także warstwa sensacyjna, która oparta została na wątku rosyjskiej mafii. Jakkolwiek tematyka nie grzeszy zbytnio oryginalnością, bo poruszana była w setkach tytułów popkultury, to Brubaker wyciąga z niej tyle, ile jest w stanie. Owszem, bywa odtwórczo, bo dostajemy tu na przykład motyw nieuchronnej mafijnej zemsty oraz archetypicznych, twardych bandziorów, jednak autor posiada tak duże doświadczenie, że nawet te, wydawałoby się ograne, wątki mają swój urok i nie psują dobrego wrażenia powstałego podczas lektury.

Same dobre słowa można za to skierować pod adresem artystów odpowiedzialnych za warstwę graficzną. Rysunki są dziełem znakomitego Seana Phillipsa i, podobnie jak w przypadku tomu numer jeden, robią niemal całą robotę. Ilustracje są realistyczne, ale jednocześnie nieco przytłumione, czasami trochę brudne, a momentami wyjątkowo sugestywne i niepokojące. Uwagę zwraca też różnorodne i zazwyczaj bezbłędnie dobrane kadrowanie. Nie mogę też nie wspomnieć o kolorystce. Elizabeth Breitweiser nadała dziełom Phillipsa doskonałą głębię, świetnie uwypuklając nie do końca określony charakter perypetii Dylana.

Drugi zbiorczy tom „Zabij albo zgiń” potwierdza, że jest to tytuł niezwykle intrygujący, stanowiący nie tylko jeden z najmocniejszych punktów w ofercie wydawnictwa Non Stop Comics, ale także aspirujący do miana najciekawszego cyklu wydawanego obecnie w Polsce. To kolejna doskonała opowieść w karierze Eda Brubakera, który potwierdza tym samym, że jest twórcą nietuzinkowym, a jego komiksy po prostu warto znać, bo stanowią kawał porządnej literatury. Na kontynuację tej historii będę czekał z dużą dozą niecierpliwości, bo chciałbym szybko dowiedzieć się, w jakim kierunku potoczą się dalsze losy Dylana, ale to oczekiwanie nacechowane będzie także spokojem, bo to, że Brubaker zadba o odpowiedni poziom tomu numer trzy, jest dla mnie więcej niż pewne.

Seria: Zabij albo zgiń
Tom: 2
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips
Kolory: Elizabeth Breitweiser
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Kill Or Be Killed Vol. 2
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: marzec 2018
Liczba stron: 176
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-8110-341-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

1 komentarz:

  1. Zazdroszczę pisania długich recenzji. ja wciąż operuję krótszą formą, ale jeśli książka wymaga dłuższego opisu - robię to. Pozdrawiam nocną porą :)

    OdpowiedzUsuń