Ed Brubaker to jeden z najbardziej utalentowanych scenarzystów naszych czasów. Myślę, że takie zdanie nie wywoła żadnych kontrowersji wśród fanów komiksu. Amerykanin umie pisać, robi to bardzo dobrze, a od czasu do czasu spod jego pióra (czyt. klawiatury) wychodzą takie perełki jak Gotham Central czy Fatale. Ten drugi tytuł jest zresztą efektem kooperacji scenarzysty z rysownikiem – Seanem Phillipsem i kolorystką – Elizabeth Breitweiser. Tej trójce współpracuje się, jak widać, bardzo dobrze, bo połączyli swoje siły także w Zabij albo zgiń. I również w tym przypadku efekty okazały się więcej niż zadowalające.
Dylan, przynajmniej na pierwszy rzut oka, jest normalnym studentem. Prowadzi spokojne, nudne życie, w którym największa ekstrawagancja to ukrywana miłość do przyjaciółki, Kiry. Dziewczyna jest w związku z najlepszym przyjacielem bohatera, a on sam nie wie, jak sobie z tą sytuacją poradzić. Pewnego dnia dochodzi do wniosku, że jedyne wyjście to samobójstwo. Skok z dachu kończy się jednak inaczej, niż zaplanował – upadek nie przynosi oczekiwanego rezultatu, ale nadchodzą inne, bardzo mroczne i wyjątkowo niespodziewane konsekwencje. Na drodze Dylana staje bowiem demon chcący zmusić młodego mężczyznę do zabijania w jego imieniu jednej złej osoby miesięcznie.
Ed Brubaker z pozornie prostych pomysłów potrafi wyciągnąć coś niespodziewanego. Motyw zamaskowanego mściciela, rozprawiającego się ze zbrodnią na własną rękę, jest stary jak popkultura, jednak tutaj ani nie poprowadzono, ani nie umotywowano go w zwyczajowy sposób. Wprowadzenie demona do głęboko osadzonej w realności intrygi to mocno niecodzienny zabieg, który jednak zaskakuje. Czytelnik nie odbiera tego elementu jako niepasującego do całości, a dzieje się tak głównie dlatego, że piekielna postać pojawia się zazwyczaj w okolicznościach, które mogą poddać w pewną wątpliwość jej istnienie, dzięki czemu tak bohater, jak i czytelnicy wciąż zadają sobie pytanie, czy to, co widzimy, na pewno jest prawdziwe.
Ważnym elementem Zabij albo zgiń jest bez wątpienia warstwa psychologiczna. Brubaker doskonale przedstawia uczucia głównego bohatera zakochanego w swojej przyjaciółce, a później spotykającego się z nią za plecami jej chłopaka. Dylan zdaje sobie sprawę, że nie znajduje się w zbyt komfortowej sytuacji, bo właściwie nic w tej relacji nie zależy od niego, a Kira nie kwapi się, by przeciąć ten emocjonalny węzeł gordyjski. Sytuacji sprzyjają bardzo dobrze zarysowani bohaterowie. Sam Dylan jest pokazany jako szeregowy młody człowiek, który walczy z samotnością i z własnej woli wplątuje się w skomplikowaną uczuciową zależność, co doprowadza go do zrozumiałej frustracji. Także Kira zostaje przedstawiona w wiarygodny i ciekawy sposób – wydaje się być typową przedstawicielką kobiet, które lubią się dobrze bawić, ale gdy przychodzi do rozwiązywania stworzonych (także przez siebie) problemów nie wykazują się już żadną inicjatywą.
Nowe dzieło tria Brubaker-Phillips-Breitweiser cechuje także niezwykle dojmujący, przygnębiający klimat. Obserwując działania bohaterów, nie można wyzbyć się wrażenia, że to wszystko nie skończy się dla nich dobrze. Uczucie czającej się za progiem tragedii towarzyszy lekturze od początku do końca, sprawiając, że kolejne strony przerzuca się zarówno z zainteresowaniem, jak i z niepokojem. Przy tej mrocznej atmosferze promyczkiem światła jest fakt, że Dylan stara się likwidować ludzi faktycznie złych – jeden z nich jest długo bezkarnym pedofilem, drugi mafijnym stręczycielem kobiet. W rzeczywistości, w której moralność nie zawsze jest tym, czym kierują się ludzie, takie podejście można uznać za budujące, nawet jeśli dotyczy morderstwa.
Sean Phillips zaprezentował na łamach tego albumu świetną formę. Jego prace są niezwykle przekonujące, a wrażenie robią postacie, szczególnie ich twarze – w praktycznie każdym kadrze doskonale widać emocje. Bardzo dobrze wyglądają również rysunki zajmujące całą stronę, którym towarzyszy duża porcja tekstowych przemyśleń Dylana. Zabieg ten pozwala na spokojne i dogłębne wejście w psychikę bohatera oraz umożliwia lepsze poznanie jego motywacji. Całości sprzyja także dość zimna kolorystyka odpowiednio uwypuklająca kolejne cechy tej zajmującej opowieści. Została zresztą należycie doceniona, ponieważ tytuł zdobył w tej kategorii prestiżową nagrodę Eisnera.
To, w jaki sposób wydawnictwo Non Stop Comics weszło na polski rynek, naprawdę imponuje. Patrząc na dobór zaproponowanych tytułów, można sądzić, że nie będzie to kolejny meteor, który przemknie przez rynek wydawniczy, ale raczej zostanie z fanami dobrych powieści graficznych na stałe. Zabij albo zgiń jest następnym znakomitym tytułem w ich katalogu. Mimo tego, że w pierwszym tomie serii Brubaker jeszcze nie rozkręca wyobraźni na całego, to przedstawiona w albumie historia jest na tyle porywająca, że wyczekiwanie na kolejne tomy będzie bardzo męczące, bo to, co się wydarzy w kontynuacji, chciałoby się poznać już teraz, natychmiast. To chyba najlepsza odpowiedź, gdy ktoś zapyta, czy warto sięgnąć po Zabij albo zgiń.
Seria: Zabij albo zgiń
Tom: 1
Scenariusz: Ed Brubaker
Rysunki: Sean Phillips
Kolory: Elizabeth Breitweiser
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Kill Or Be Killed Vol. 1
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Wydawca oryginału: Image Comics
Data wydania: listopad 2017
Liczba stron: 128
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-8110-180-6
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz