poniedziałek, 11 grudnia 2017

Flash (Odrodzenie). Tom 1: Piorun uderza dwa razy - Recenzja

Flash nie był nigdy postacią, która cieszyłaby się w Polsce specjalną popularnością. Trzeba uczciwie przyznać, że powodem nie była jednak słaba jakość jego przygód, ale działania wydawców, którzy po prostu nie dali bohaterowi odpowiedniej szansy na to, by zaistnieć w świadomości rodzimych fanów. Za czasów TM-Semic otrzymaliśmy serie z Batmanem, Supermanem, swoje kilka chwil chwały mieli nawet Green Lanterni, ale największy speedster świata pozostał wówczas w cieniu. Wszystko zaczęło się zmieniać w czasach Nowego DC Comics, kiedy Egmont wydał większą część ukazującej się wówczas serii. Teraz zaś, w ramach Odrodzenia, Flash jest kontynuowany, czego ciężko nie uznać za dobrą informację.

Nad Central City przechodzi dziwna burza. Wyładowania elektryczne sprawiają, że wielu mieszkańców miasta zostaje obdarzonych tak zwaną mocą prędkości, darem, który do tej pory posiadał jedynie sam Flash oraz ledwie kilka innych osób. Nowi sprinterzy muszą się nauczyć jak posługiwać się nabytymi umiejętnościami, w tym celu rozpoczynają więc szkolenie. Trenując podopiecznych, Barry Allen, na co dzień policyjny technik, nie zapomina o walce ze zbrodnią. Na szczęście tym razem ma pomocnika. August Heart, kolejny pracownik policji, także został obdarzony mocą prędkości i może dołączyć do Flasha w misji zwalczania zbrodni.

Joshua Williamson postanowił, że w pierwszej odsłonie jego wersji przygód Flasha, prędkością będzie obdarzonych o wiele więcej bohaterów niż dotąd. Decyzja była bardzo ryzykowna, wszak zasada, że „co za dużo, to niezdrowo” dosyć często znajduje odzwierciedlenie w komiksie superbohaterskim. Twórcy na szczęście udało się w znacznej mierze uniknąć związanych z tym manewrem pułapek, a to przede wszystkim dlatego, że pozostali sprinterzy stanowią tu jedynie tło, a najwięcej uwagi poświęcono Flashowi, jego przeciwnikowi, znanemu jako Godspeed, oraz, tu już w znacznie mniejszym stopniu, obu wersjom Kid Flasha. 

Sam Flash jest w Piorunie pokazany jako bohater wręcz idealny, bo nie dosyć, że dba o bezpieczeństwo szeregowych obywateli Central City, to jeszcze w niezachwiany sposób kieruje się w swoim postępowaniu zasadami prawa i sprawiedliwości (bez głupich skojarzeń, proszę…). To z kolei sprawia, że jakkolwiek jest to postać, którą każdemu można postawić za wzór, to momentami jest on niestety zwyczajnie nudny. Te braki uzupełnia jednak zaprezentowany w tomie złoczyńca. Godspeed kieruje się motywacją, którą ciężko uznać za wybitnie naciąganą. Sprawia przy tym wrażenie całkiem bliskiego realnym problemom osób, które straciły kogoś bliskiego w wyniku przestępstwa. Dzięki temu daleko mu do zwyczajowych, zazwyczaj mocno groteskowych, komiksowych antagonistów. Pewnym mankamentem może być jedynie fakt, że uważny czytelnik dosyć szybko domyśli się jego tożsamości, co w pewnym stopniu pozbawi go zaskoczenia płynącego z rozwoju fabuły.

Jeśli chodzi o intensywność akcji, trzeba przyznać, że cała opowieść rozwija się w dosyć wolnym tempie. To sprawia, że przy nieco leniwej pierwszej połowie komiksu, sama końcówka sprawia wrażenie bardzo, może nawet nieco zbyt, dynamicznej. Jednak patrząc całościowo – intryga zaprezentowana w tomie otwierającym odrodzonego Flasha jest całkiem absorbująca i przekonująca. Na zupełnym marginesie rozważań o jakości tego tytułu warto jeszcze dodać, że twórcy nie zapomnieli o politycznej poprawności, która przejawia się w zrobieniu Kid Flasha czarnoskórym nastolatkiem. To jednak tylko ciekawostka, która przeszkadzać będzie tylko największym malkontentom, interesujący jest po prostu cały trend, który sam w sobie nie jest niczym nagannym, jeśli tylko nie przybiera karykaturalnych rozmiarów. 

W Odrodzeniu serię przejęli nowi twórcy, ten stan rzeczy tyczy się nie tylko scenarzysty, ale i ilustratorów. Głównym artystą został Carmine Di Giandomenico, który zaproponował zupełnie inne podejście do tematu niż rysownicy pracujący przy cyklu na etapie Nowego DC Comics. Ilustracje Włocha sprawiają na pierwszy rzut oka wrażenie bardzo niechlujnych, po macoszemu traktujących zwłaszcza elementy tła i dalszego planu. Rysowanie bohaterów jest na szczęście całkiem przyzwoite, choć nie do końca podobają mi się często zbyt statyczne twarze. Po jakimś czasie można się jednak do tego stylu przyzwyczaić. Mnie nie przeszkadzał on w lekturze w jakimś wybitnym stopniu, ale też ciężko powiedzieć, by nadmiernie mi się spodobał.

Piorun uderza dwa razy to w ostatecznym rozrachunku całkiem przyjemna opowieść. Nie zrewolucjonizuje ona postaci Flasha, ale przynosi czytelnikowi kilka chwil satysfakcjonującej rozrywki. Myślę, że warto dalej śledzić tę serię, nie tylko ze względu na dobrą robotę wykonaną tu przez Williamsona, ale także zważywszy na związki Flasha i Kid Flasha z wydarzeniami rzutującymi na całe uniwersum DC. Być może to właśnie we Flashu pojawią się kolejne elementy tej frapującej układanki.

Tytuł: Piorun uderza dwa razy
Seria: Flash (Odrodzenie)
Tom: 1
Scenariusz: Joshua Williamson
Rysunki: Carmine Di Giandomenico
Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski
Tytuł oryginału: The Flash, Vol. 1: Lightning Strikes Twice
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: październik 2017
Liczba stron: 192
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-2770-8

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Arena Horror i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz