Okres Nowego DC Comics nie był zbyt dobry dla Detective Comics. Najstarszy bat-tytuł nie wykroczył poza poziom (i to najwyżej) „dosyć dobry”, a i to stało się dopiero w trzecim tomie zbiorczym. Kolejni autorzy nie do końca mieli pomysł na postać Batmana i, niestety, łatwo ten stan rzeczy zauważyć. Odrodzenie Uniwersum DC było więc dla fanów serii informacją doskonałą, w końcu pojawiła się szansa, by powrócić do najlepszych tradycji bardziej detektywistycznego oblicza Nietoperza. Do projektu zaangażowano Jamesa Tyniona IV, twórcę całkiem nieźle obeznanego z Gotham City, dysponującego także przyzwoitym warsztatem. Efekty jego pracy można podziwiać w tomie Powstanie Batmanów.
W mieście pojawia się oddział tajemniczych postaci, wzorujących się na Batmanie i korzystających z podobnego sprzętu. Ich celem nie jest jednak pomoc Mrocznemu Rycerzowi w walce z robactwem, toczącym metropolię. Co więcej, nowo przybyli, prezentujący niepokojąco wojskowy dryl, zaczynają śledzić obrońcę Gotham i współpracujących z nim bohaterów. Konfrontacja jest nieunikniona. Batman doskonale zdaje sobie sprawę, że nie da rady rozprawić się z zagrożeniem w pojedynkę i postanawia, przy pomocy Batwoman, lepiej wyszkolić dotychczasowych sojuszników, wśród których znajdują się Spoiler i Red Robin, ale także tak zaskakująca persona jak Clayface. Tylko łącząc siły, mogą choćby marzyć o pokonaniu agresorów.
Czy tym razem zawartość tomu nawiązała w końcu w widoczny sposób do tytułu serii? Nie do końca, bo o ile elementy detektywistyczne czasami tu występują (zwłaszcza wtedy, gdy bohaterowie dochodzą do tego, kto dokładnie przewodzi napastnikom), o tyle całość ma bardziej sensacyjny charakter. Wydaje się, że można taki stan rzeczy zaakceptować, a to dlatego, że akcja naprawdę absorbuje. Tynion IV dobrze przemyślał to, co chciał przekazać czytelnikom i zaprezentował fabułę pełną zwrotów akcji, w której nie brakuje emocji i kilku zaskoczeń. To zdecydowany skok jakościowy w porównaniu do Detective Comics ukazującego się w zamkniętej niedawno wersji uniwersum.
Mocną stroną Powstania Batmanów są niewątpliwie bohaterowie i relacje między nimi. James Tynion IV jest tym, który wraz ze Scottem Snyderem wprowadził do gry wiele postaci, stanowiących obecnie o sile bat-rodziny. Na łamach obu „wiecznych” serii znacząco wzbogacono galerię protagonistów. Tutaj scenarzysta korzysta z tego znacznego składu osobowego. Na plus można na pewno zaliczyć fakt, że zagłębiono się nieco w przeszłość Katherine Kane. Obecna Batwoman odgrywa tu niezwykle istotną rolę, a opis jej dawnych relacji z ojcem stanowi ważny element fabuły, rzutujący na bieżące wydarzenia. Tynion IV przedstawił te wątki ze sporym wyczuciem, dobrze odmalowując interakcje między obiema postaciami. Nie do końca potrzebny całej opowieści jest jednak Clayface. Twórca co prawda stara się wytłumaczyć jego obecność po stronie dobra, lecz mimo to cały pomysł można uznać za chybiony. Ten złoczyńca napsuł Batmanowi krwi tyle razy, że idea, by razem z Nietoperzem walczył ze zbrodnią, jest szalenie absurdalna. Jedynym pozytywnym aspektem wydaje się tutaj humor, który od czasu do czasu rozładowuje napiętą atmosferę.
Warto zwrócić uwagę, że mimo licznych bohaterów, cała opowieść od początku do końca jest bardzo zwarta i spójna. Nie rozchodzi się na wiele niepotrzebnych wątków, co dobitnie świadczy o tym, że James Tynion IV miał ją doskonale zaplanowaną i na każdym etapie nad nią panował. Zważywszy na to, jak bardzo rozmyła się fabuła współtworzonego przez niego Wiecznego Batmana po połowie serii, widać, że młody Amerykanin uczy się na błędach. A to bardzo dobra cecha twórcy popkultury.
Ilustracje do Powstania Batmanów to dzieło dwóch artystów. Eddy Barrows i Alvaro Martinez wykonali na łamach tego albumu naprawdę dobrą pracę, tworząc rysunki, które w wielu momentach prawdziwie czarują klimatem. W oczy rzuca się przede wszystkim duża jednolitość stylistyczna, obaj starali się pracować w podobnym stylu, co daje warstwie graficznej prawdziwą zwartość. Dobre wrażenie sprawia zwłaszcza kadrowanie – jest dynamiczne i różnorodne, a gdy trzeba także efektowne (na przykład rysunki wpasowane w znak Batmana). Zaskakuje także fakt, że zdarzają się plansze, na których twórcy odchodzą od typowej komiksowości, by pójść nawet w stronę subtelnej malarskości i efektu delikatnego rozmycia. Taki zabieg stanowi intrygujące odświeżenie stylu rysowników, który, co najistotniejsze, prezentuje się naprawdę bardzo dobrze.
Odrodzone Detective Comics sprawia nam niespodziankę.. James Tynion IV jawił się do tej pory jako autor zdolny, ale nieco odtwórczy, co do którego nie do końca ma się pewność, czy poradzi sobie w dłuższej opowieści z tak charakterystycznym bohaterem jak Batman w roli głównej. Po lekturze Powstania Batmanów okazuje się jednak, że obawy co do jakości finalnego produktu były nieuzasadnione. Intensywność i pomysłowość fabuły pozwalają zaś mieć nadzieję, że dalsza część runu Tyniona IV w Detective Comics będzie przynajmniej równie dobra, jeśli nie jeszcze lepsza od tomu numer jeden.
Tytuł: Powstanie Batmanów
Seria: Detective Comics
Tom: 1
Scenariusz: James Tynion IV
Rysunki: Eddy Barrows, Alvaro Martinez
Kolory: Adriano Lucas, Brad Anderson
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Tytuł oryginału: Batman. Detective Comics Vol. 1 – Rise of the Batmen
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: październik 2017
Liczba stron: 156
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 165 x 255
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-2772-2
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz