Seria Harley Quinn stanowi bez wątpienia jeden z najjaśniejszych punktów projektu Nowe DC Comics. Dwa dotychczas wydane w Polsce tomy przyniosły czytelnikom sporo frajdy, oferując historie lekkie, pełne czarnego humoru i, potraktowanej z dobrze wyczuwalnym przymrużeniem oka, przemocy. Para odpowiedzialnych za nie scenarzystów (Jimmy Palmiotti i Amanda Conner, prywatnie małżeństwo) udowodniła, że doskonale czuje postać Harley i ma głowę do wymyślania kolejnych niesamowitych, a często też cudownie absurdalnych przygód tej uroczej świruski. Trzeci tom nie przynosi w tej materii znaczących zmian – to komiks o podobnej klasie, doskonale wyważony i interesujący.
Cmok, cmok, bang, dziab! to trzy zeszyty regularnej serii oraz trzy okolicznościowe numery specjalne. Z tych ostatnich dowiemy się między innymi w jaki sposób w gromadce Harley znalazła się nowa osoba (A może „nowe coś”? Naprawdę nie wiem, jak określić inteligentne, gadające i bardzo ambitne jajko, władające przy okazji kilkoma cybernetycznymi ciałami…), jak bohaterka zapewniła dach nad głową dziesiątkom zwierząt, czy też jak wyglądała jej randka z najprzystojniejszym gothamskim miliarderem. Także regularna zawartość jest, jak zawsze, odpowiednio zwariowana. W obliczu natłoku codziennych obowiązków Harley musi poszukać pomocy w ich wypełnianiu. Decyduje się więc zatrudnić kilka asystentek. Żeby dostać tę pracę, trzeba jednak spełnić kilka dosyć wymagających warunków , spośród których najistotniejszym jest chęć uczynienia świata lepszym.
Ten tom przygód doktor Quinzel charakteryzuje się brakiem tak zwartej formy jak dotychczas. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że znalazły się tu historie opublikowane w annualu serii oraz dwóch numerach specjalnych (walentynkowym i świątecznym). Pierwsza z tych składowych ma jeszcze istotny wpływ na główną linię fabularną – poznajemy tu nową postać, która zamieszka w zarządzanej przez Harley kamienicy – pozostałe stanowią już lekką odskocznię. W numerze świątecznym dostajemy na przykład trzy niezależne, leciutkie historyjki, nienawiązujące w żaden sposób do głównej linii fabularnej tytułu. Z kolei zeszyt walentynkowy uświadamia czytelnikowi, że panna Quinn to już nie komiksowy złoczyńca, i że jakkolwiek wciąż ma ona sporo za uszami, to coraz bliżej jej tych dobrych.
Cechą charakterystyczną runu Conner i Palmiottiego są szalone pomysły wypełniające kolejne komiksowe strony. Tym razem scenarzyści dali nam chociażby bardzo ciekawą postać Jajka (jego prawdziwe imię to Edgar Fullerton Yeung). Mało kto byłby w stanie wymyślić bohatera równie absurdalnego i dziwnego, a przy tym potrafiącego z miejsca zyskać sympatię czytelnika. Bo jak można nie polubić kosmicznego nabiału, chcącego zdobyć władzę nad światem, jednak potrafiącego zrezygnować ze swych planów w imię prawdziwej przyjaźni? Jajko dołącza do radosnej gromadki współpracującej z Quinn w jej misji niesienia pomocy mieszkańcom Nowego Jorku. Obok głównej bohaterki jest tu masa ciekawych postaci (chociażby Poison Ivy, także odstępująca od klasycznej dla siebie roli złoczyńcy), a ich kreacja jest tym, co parze scenarzystów wychodzi naprawdę wybornie i stanowi jedną z największych zalet serii.
Pod względem graficznym Cmok, cmok, bang, dziab! także jest tytułem udanym. Uwagę zwracają zwłaszcza prace Chada Hardina do głównej części albumu. To artysta znany z poprzednich odsłon serii i tak jak wtedy, tak i tutaj jego ilustracje charakteryzują się dużą wyrazistością, są także bardzo dynamiczne i idealnie pasują do zwariowanego i intensywnego scenariusza. Z kolei na łamach opowieści z annuala twórcy zastosowali manewr rysowania danych plansz przez różnych artystów. Uzasadnieniem były rozmaite halucynacje doświadczane przez bohaterów, a zabieg wypadł ostatecznie co najmniej przekonująco. Warstwa wizualna trzeciej odsłony solowych perypetii Harley Quinn prezentuje się okazale – praktycznie wszyscy artyści pracujący przy tej serii doskonale czują jej specyfikę i potrafią oddać ten żartobliwo-przesadzony ton w swoich ilustracjach.
Cmok, cmok, bang, dziab! jest udaną kontynuacją przygód Harley Quinn w nowojorskim Brooklynie. Dzięki bogatej wyobraźni scenarzystów czytelnik co chwilę jest zaskakiwany czymś nowym, a większość pomysłów serwowanych nam przez twórców zwraca uwagę i zaskakuje świeżością. To komiks intensywny i interesujący, cieszy więc fakt, że mogą go poznać również polscy czytelnicy i w wydawniczej ofensywie Egmontu znalazło się miejsce także dla niego. W mojej opinii to bardzo dobra decyzja.
Seria: Harley Quinn
Tom: 3
Scenariusz: Amanda Conner, Jimmy Palmiotti
Rysunki: Chad Hardin, John Timms i inni
Kolory: Alex Sinclair i inni
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Harley Quinn Vol. 3 Kiss Kiss Bang Stab
Wydawnictwo: Egmont
Wydawca oryginału: DC Comics
Data wydania: marzec 2017
Liczba stron: 204
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Format: 170 x 260
Wydanie: I
ISBN: 978-83-281-1958-1
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz