sobota, 7 stycznia 2017

Batman. Tom 7: Ostateczna Rozgrywka - Recenzja

O komiksach o Batmanie od Scotta Snydera można powiedzieć wiele, ale chyba najtrafniej opisać je za pomocą słowa  „bombastyczne”. Właściwie każdy zbiorczy tom, do którego scenariusz napisał młody Amerykanin (wyjątkiem jest zbierająca luźne historyjki Cmentarna szychta), cechuje się tym, że opisuje wielkie wydarzenia, a obraz Gotham i Bat-rodziny po ich wybrzmieniu, nigdy nie jest taki sam. Ta monumentalność przez niektórych może być postrzegana jako wada, ale jedno jest pewne – Snyder ma pomysł na postać Batmana i konsekwentnie go realizuje. Ostateczna rozgrywka nie stanowi w tym kontekście wyjątku. 

Po krótkiej nieobecności do Gotham City powraca Joker. I jak to zazwyczaj w takich przypadkach bywa, szaleniec z miejsca zaczyna siać w mieście zamęt i terror. Nie dość, że jakimś sposobem napuszcza na Batmana jego przyjaciół z Ligi Sprawiedliwości, to jeszcze zatruwa miasto śmiercionośnym gazem. Robił to już wcześniej, jednak tym razem problem jest wyjątkowo trudny do rozwiązania – toksyna opiera się wszelkim próbom modyfikacji, a miasto powoli zmierza w stronę zagłady. By je ocalić, Batman będzie musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i skorzystać z pomocy niespodziewanych sojuszników. Jednak na ratunek może już być za późno, Klaun jest tym razem wyjątkowo zdeterminowany i, jeśli to w ogóle możliwe, jeszcze bardziej szalony niż dotąd. 

Już sam tytuł sugeruje, że tym razem Snyder przyszykował dla czytelników coś wyjątkowego. Często bywa jednak tak, że zapowiedzi zapowiedziami, a im mocniej nadmucha się balonik, tym większe rozczarowanie, gdy pęka z hukiem, zostawiając po sobie kolejny produkt, który tylko udawał, że będzie czymś wiekopomnym. Z drugiej strony, gdy spojrzymy na „nietoperzą” bibliografię autora, powody do obaw nie są już tak duże. To Snyder dał nam wszak rewelacyjne Mroczne odbicie, to on udanie dodał do mitologii Batmana tajemniczy Trybunał Sów, to on w końcu spróbował pokazać w nowy sposób początki Mrocznego Rycerza na łamach Roku zerowego. Bezsprzecznie jest to autor, który ma coś do powiedzenia. W Ostatecznej rozgrywce udowadnia, że wciąż nie brakuje mu błyskotliwych pomysłów. 

Słowa uznania należą się scenarzyście przede wszystkim za znakomite wykreowanie nowego wizerunku Jokera. Do tej pory często była to postać, która jawiła się, owszem, jako jeden z głównych antagonistów Batmana, ale zarazem jako ktoś, kogo nie można traktować poważnie. Jego plany za każdym razem zbierały śmiertelne żniwo, ale można było odnieść wrażenie, że było w nich dużo krwawej zabawy i chęci „ścigania się” z obrońcą miasta. To nie był ktoś, kto mógł zagrozić czymś bardziej radykalnym. Niektórzy powiedzą zapewne: „Hola! Przecież w tym tkwi cały urok Jokera!”. I z takim postawieniem sprawy ciężko się nie zgodzić, jednak każda rutyna z czasem staje się mordercza. Ja stoję na stanowisku, że temu konkretnemu złoczyńcy należało się w końcu coś więcej niż tylko wieczna mordercza błazenada. I właśnie nową definicję i rewitalizację Jokera przyniósł ze sobą Snyder. Już w Śmierci rodziny widać było oznaki, że będzie to zupełnie inny złoczyńca niż dotychczas, jednak dopiero teraz widać w pełnej skali te wszystkie zmiany, które wprowadził scenarzysta. Klaun nie jest już tylko klaunem – na jego plany nie patrzymy jak dotychczas, z przymrużeniem oka, ale z czystym przerażeniem, chyląc przy okazji czoła zbrodniczemu geniuszowi. To naprawdę duża zmiana, ale, co najistotniejsze, Snyder przeprowadził ją doskonale, bez poczucia szargania świętości. 

Fabuła Ostatecznej rozgrywki poprowadzona jest w niezwykle precyzyjnie, jest też przemyślana w najdrobniejszych szczegółach. Snyderowi często zarzuca się, że nadmiernie komplikuje swoje scenariusze, co utrudnia zorientowanie się w intrydze. Głosy malkontentów nie są nieuzasadnione, bo twórca czasami faktycznie przesadza (choćby w najbardziej nierównym z jego dzieł, Roku zerowym, gdzie w pewnym momencie zgubił odpowiednią dramaturgię), jednak w finalnej konfrontacji obrońcy Gotham z jego nemezis jest – na szczęście – zgoła inaczej. Owszem, składowych tej opowieści jest wiele, ale autor ani na moment nie gubi głównej myśli. Pełno tu emocji, akcji i niespodziewanych rozwiązań, widocznych na przykład w błyskotliwym zeszycie otwierającym, kiedy polowanie Ligi Sprawiedliwości na Batmana trzyma czytelnika w nieustannym napięciu. Najważniejsze jest jednak to, że wszystkie te cechy są doskonale widoczne na całej przestrzeni albumu. Odbiorcy ciężko jest przewidzieć co się za chwilę wydarzy, a suspens jest bez wątpienia jedną z najbardziej pożądanych elementów historii o Batmanie.

Nigdy nie byłem wielkim fanem ilustracji Grega Capullo. Jego styl nie do końca pasuje mi do opowieści z Nietoperzem w roli głównej, głównie dlatego, że bohater często bywa w jego interpretacji zbyt rysunkowy, przypominając tę wersję z The Animated Series. Zwyczajnie nie do końca kupuję tę konkretną konwencję i, paradoksalnie, zazwyczaj bardziej podobają mi się zamieszczane na ostatnich stronach albumów szkice artysty, niż wersje wypełnione kolorem. Tutaj styl Capullo nie ulega drastycznej zmianie. Ci, którzy zakochali się w nim w poprzednich odsłonach Batmana, będą ukontentowani, ale nieprzekonani zdania nie zmienią. Jednak gdy odłoży się na bok osobiste preferencje, nie sposób nie przyznać, że całościowo ilustracje w Ostatecznej rozgrywce są po prostu solidne, a wizja Jokera, który jest tutaj brudny, zły i aż kipi szaleństwem, jest naprawdę przerażająca. 

Ostateczna rozgrywka jest komiksem, który przez wielu zostanie uznany za najlepszy z runu Scotta Snydera. Sam przychylam się do takiej właśnie opinii, bo to, co zaserwował nam tym razem amerykański twórca, to prawdziwy majstersztyk. To świetne (niemalże) zwieńczenie Batmana ze zrestartowanego Uniwersum DC, które doskonale spina klamrą dotychczasowe opowieści. Snyder pokazał, że idealnie czuje tę postać i jest odpowiednią osobą na właściwym miejscu. Teraz już wiemy, że w wersji Rebirth stery głównego wydania Batmana przejął ktoś inny, ale dobrą informacją jest to, że Snyder nie znika całkowicie, a powierzenie mu All Star Batman nie może zakończyć się inaczej, niż sukcesem. W każdym razie ja głęboko w taki obrót spraw wierzę. 

Tytuł: Batman Tom 7 – Ostateczna rozgrywka
Tytuł oryginału: Batman Vol. 7 – Endgame
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Greg Capullo
Kolory: FCO Plascencia
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Data wydania: grudzień 2016
Liczba stron: 176
ISBN: 978-83-281-1834-8


(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Szortal i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz