piątek, 1 lipca 2016

Robert J. Szmidt "Uniwersum Metro 2033: Wieża" - Recenzja

Uniwersum Metro 2033 to projekt w znacznej mierze rosyjski. Nie ma w tym fakcie nic dziwnego, wszak z tego kraju pochodzi pomysłodawca powieści, która wszystko zapoczątkowała. Seria szybko stała się kulturowym fenomenem i to na tyle znaczącym, że swoich sił postanowili w niej spróbować także twórcy z innych zakątków świata. Polscy fani postapokalipsy czekali prawie dekadę na udział rodzimych autorów w tym przedsięwzięciu. Pierwszy wybór zaskoczył – Paweł Majka był na tamtą chwilę mało doświadczony w dłuższej formie, ostatecznie jednak sprostał zadaniu. Drugim polskim pisarzem, który mógł zmierzyć się z tematem okazał się Robert J. Szmidt. Otchłań zebrała w większości bardzo dobre recenzje, a autor zgrabnie powiązał ją ze swoją pierwszą powieścią w nurcie postapo, Apokalipsą według Pana Jana. Teraz nadszedł czas na kontynuację tej interesującej opowieści.

Otchłań dotyczyła wędrówki głównego bohatera przez kanały zdewastowanego Wrocławia. Kres tamtej podróży okazuje się początkiem zupełnie nowej drogi. Tzw. Czyści przekonują Nauczyciela do swojego planu i mężczyzna podejmuje niebezpieczną misję. Tym razem były Skorpion ma udać się na terytoria Nowego Watykanu, by przekonać tamtejszą ludność do migracji na tereny Miasta. W oddali majaczy też tytułowa Wieża, czyli dawny wieżowiec, na szczycie którego płonie tajemniczy ogień. Kto i po co go podsyca? Nauczyciel, wspomagany przez pyskatą Iskrę, będzie musiał rozwiązać i tę zagadkę. Droga do celu jest wyjątkowo wyboista, a przeszkody piętrzą się na drodze bohaterów, nieustannie ich raniąc. W tym niebezpiecznym świecie można jednak znaleźć także sojuszników, a ci będą dwójce bohaterów bardzo potrzebni, gdy przyjdzie im stanąć oko w oko z pilnie strzeżoną tajemnicą skrywaną przez Czystych.

Bohaterowie powieści skrojeni są na miarę realiów, w których muszą żyć – to ludzie twardzi, zahartowani w walce o przetrwanie, a bardzo często także wyjątkowo zajadli. Z tego schematu do pewnego czasu wyłamuje się Nauczyciel, który mimo że jest człowiekiem doświadczonym w walce, to stara się dać dojść do głosu swojemu łagodniejszemu obliczu. Wszystko za sprawą głuchoniemego syna, jego oczka w głowie, którego chce chronić od niebezpieczeństw zdegenerowanych podziemi. Ponownie spotykamy także Iskrę i tym razem bohaterka ewoluuje, nie jest już jedynie wulgarną dziewuchą i nieodrodnym dzieckiem kanałów, ale kimś więcej. Kim? O tym najlepiej przekonać się samemu podczas lektury. Warto odnotować, że Szmidt nie zapomniał o bohaterach drugoplanowych. Niektórzy z nich są bezwzględni, inni przebiegli, znajdzie się także miejsce dla twardej kobiety o złotym sercu. Paleta barw charakterów jest na tyle szeroka, że kolejne etapy powieści są wystarczająco zróżnicowane.

Życie w kanałach nie jest bajką. Świat po nuklearnej zagładzie obfituje w zagrożenia, które nadejść mogą z każdej strony. Szmidtowi udało się wiarygodnie przedstawić brutalność zdeprawowanej ludzkości, a kilka scen może być dla co wrażliwszych czytelników niełatwa do przebrnięcia. Wystarczy wspomnieć, że krew się leje, a odcięte kończyny latają na wszystkie strony. Wydźwięk całości jest mocno przygnębiający, choć do najczarniejszych nizin depresji, jakich można doświadczyć w Metrze 2035 Dymitra Glukhovsky’ego nieco brakuje. Świat przedstawiony i tocząca się w nim fabuła mają jednak potencjał, by epatować zgnilizną i brutalnością jeszcze bardziej niż dotychczas. Autor na pewno nie powiedział w tej kwestii ostatniego słowa i zostawił dla czytelnika kilka niespodzianek, które zapewne ujrzą światło dzienne w kolejnej odsłonie serii.

Akcja Wieży prowadzona jest w sposób dynamiczny, autor podzielił całość na krótkie rozdziały, które tylko to wrażenie potęgują. Pewnym mankamentem może być jednak odczuwalna od czasu do czasu skrótowość. Szmidt stosunkowo długo opisuje przygotowania i drogę dwójki protagonistów na terytoria Nowego Watykanu, ale gdy przychodzi do rozwiązania tego wątku, sprawy dzieją się nie tyle za szybko, ile w nieoczekiwany sposób. Podobnie bywa też w przypadku bohaterów. Nieważne jak pokiereszowany nie byłby Nauczyciel, to w kolejnym rozdziale widzimy go już stojącego na własnych nogach i być może poranionego, ale gotowego do dalszej walki w imię odnalezienia prawdy. Trochę to wszystko za łatwo idzie, choć nie jest to też jakiś poważny zarzut. Wieża miała być przede wszystkim powieścią akcji, a tej tu nie brakuje.

Kontynuacja Otchłani prezentuje się w ostatecznym rozrachunku bardzo okazale. Robert J. Szmidt w intrygujący sposób rozwinął najciekawsze wątki poprzedniczki, dodając kilka nowych, równie interesujących. W podziemnym Wrocławiu toczą się intrygi i wybuchają wojny między poszczególnymi frakcjami, a obraz całości będzie dla większości fanów Uniwersum Metro 2033 satysfakcjonujący. Autor potwierdził, że doskonale czuje się w tym nurcie fantastyki i udowodnił, że ma w jego ramach wiele do zaoferowania. W tym kontekście cieszy, że zakończenie powieści wyraźnie sugeruje powstanie następnej części. Jeśli jej poziom będzie zbliżony do poprzednich, to polskie postapo wzbogaci się o kolejną wartościową pozycję.

7/10

Autor: Robert J. Szmidt
Tytuł: Uniwersum Metro 2033: Wieża
Wydawca: Insignis
Data wydania: maj 2016
Liczba stron: 488
ISBN: 978-83-6531-536-6

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Fantasta i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

5 komentarzy:

  1. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona zarówno "Otchłanią", jak i "Wieżą", są jak dla mnie jednymi z lepszych powieści z UM 2033, przynajmniej spośród tych, które ukazały się w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się w całej rozciągłości. Szmidt pod względem rzemiosła stoi na naprawdę wysokim poziomie.
      A czytałaś "Apokalipsę wg Pana Jana"? Też warto...

      Usuń
    2. Jeszcze nie, z naciskiem na "jeszcze" :)

      Usuń
    3. No! :)
      *wiem, że ten komentarz nie jest zbyt merytoryczny i chętnie zamiast niego kliknęłabym "Lubię to" (FB mnie spaczył...)

      Usuń