piątek, 8 kwietnia 2016

Denis Szabałow "Uniwersum Metro 2033: Prawo do Użycia Siły" - Recenzja

Uniwersum Metro 2033 nieustannie się rozwija i rozrasta, podlegając permanentnym metamorfozom. Co i rusz kolejni autorzy dokładają swoje cegiełki do tego wielkiego projektu. Ich jakość jest, jak nietrudno się domyślić, raczej niejednolita. Zdarza się nieraz, że czytelnik ma okazję zapoznać się z powieścią wciągającą i sugestywną, by za chwilę trafić na kompletny niewypał. Tak to już jest, gdy projekt współtworzą dziesiątki twórców. Prawo do użycia siły oryginalnie wydano w 2012 roku, ale do naszego kraju trafia teraz, tuż po premierze świetnego Metra 2035, autorstwa ojca całej koncepcji, Dymitra Glukhovsky’ego. Poprzeczka była więc ustawiona wyjątkowo wysoko.

Akcja powieści dzieje się w małym rosyjskim mieście, Sierdobsku. Punkt wyjścia jest podobny, jak w przypadku innych historii z Uniwersum Metro 2033 – świat spłonął w ogniu nuklearnej zagłady, a niedobitki uciekły do podziemi. W przypadku Moskwy i większych miast są to tunele metra, w innych miejscach zaś zwyczajne schrony atomowe. W jednym z nich żyje młody stalker Daniła Dobrynin. Życie upływa mu na kolejnych wypadach na powierzchnię, zlecanych jemu i jego partnerowi przez dowództwo Schronu. W niewielkim oddaleniu znajduje się z kolei kompleks, w którym o przeżycie walczy grupa wojskowych. Równowaga panująca między obiema siłami jest dosyć krucha, nie trzeba wiele, by doszło do konfliktu między grupami ocalałych.

Prawo do użycia siły odchodzi nieco od znanego z innych książek serii motywu drogi. Bohaterowie mają swój schron i nie zamierzają się z niego ruszać, no chyba, że trzeba akurat zorganizować stalkerską wyprawę w poszukiwaniu fantów lub trafi się inna potrzeba, nie oddalają się jednak od bezpiecznego azylu. To dosyć istotna zmiana, bo zmodyfikowanie wypracowanej wcześniej formuły nie musiało wcale być korzystnym manewrem w oczach fanów przyzwyczajonych do określonego schematu. Szczęśliwie, Szabałow wiedział co robi, środek ciężkości fabuły umieścił w innym, lecz także interesującym miejscu, a swoich bohaterów postawił przed wyzwaniami nieco odmiennego rodzaju. Kolejne składowe uniwersum zaczynały powoli wyglądać jak klony jedynej słusznej fabularnej formy, w tym świetle odstępstwo od wzorca przyniosło przyjemną i orzeźwiającą odmianę.

Przechodząc do bohaterów, trzeba powiedzieć, że stanowią oni naprawdę mocny punkt Prawa do użycia siły. Autor skupił się nie tylko na tym, w jaki sposób rozprawiają się z zagrożeniem, choć i ten element jest tu niezwykle istotny. Duży nacisk został położony na pokazanie rozwoju postaci, a zwłaszcza głównego bohatera, Daniły Dobrynina. Kolejne rozdziały dotyczą na przemian jego teraźniejszych perypetii i szkolenia, jakiemu został poddany w młodości. Czytelnik ma okazję poznać pobudki i marzenia protagonisty oraz ujrzeć, jak postrzega on życie w podziemiach, a także zrozumieć, dlaczego tak bardzo ciągnie go na zewnątrz, do świata. Wszystko jest świetnie wyjaśnione odbiorca jest w stanie rozgryźć motywację Daniły i targające nim emocje, a w efekcie spojrzeć na świat przedstawiony jego oczami.

Opis życia w Schronie oferuje czytelnikowi wiele detali. Handel, uzyskiwanie energii, zdobywanie i racjonowanie pożywienia, społeczne uwarunkowania – autor starał się przedstawić kolejne kwestie jak najbardziej wiarygodnie, choć nie obyło się też bez pewnych kontrowersji. Wielu odbiorców może bulwersować bardzo wyczuwalna pochwała patriarchatu. Po zejściu ludzi do bezpiecznego podziemnego schronienia dowództwo placówki autorytarnie decyduje o tym, że najlepszym sposobem na przetrwanie będzie poligamia. Związki trwają na zasadzie jeden mężczyzna plus kilka kobiet, przy czym te ostatnie nie mają nawet prawa chwytania za broń i walczenia w obronie swojego azylu i rodziny. Muszą siedzieć w bezpiecznym miejscu i czekać na powrót męża z niebezpiecznej wyprawy. Szabałow bardzo dużo mówi o męskiej godności i podkreśla istotną rolę mężczyzny jako głowy rodziny, zobowiązanej do opieki nad słabszą płcią. Wszystko to oczywiście bardzo szlachetne, nawet rycerskie, ale jednak mało wiarygodne, nawet biorąc pod uwagę specyficzne warunki, w jakich toczy się akcja Prawa do użycia siły.

Denis Szabałow, jak wspomniałem, niemałą wagę przywiązuje do szczegółów. Dotyczy to zarówno przedstawienia życia społeczności w Schronie, jak i innych kwestii. Jedną z takowych jest wyjątkowo drobiazgowy opis wszelkiej maści militariów. Widać, że autor jest prawdziwym pasjonatem szeroko pojętej wojskowości. Kolejne modele pistoletów, karabinów, pojazdów bojowych i innego oprzyrządowania pojawiają się na kartach powieści ze sporą regularnością. Ten natłok mógłby być niestrawny dla laika, jednak przy każdym specjalistycznym słowie pojawiają się na szczęście odpowiednie przypisy z definicjami. Ich lektura może nieco ułatwić zorientowanie się, jakim arsenałem dysponują bohaterowie powieści. Z drugiej strony, ominięcie tych fragmentów nie przyniesie odbiorcy wiele szkody – gdy przychodzi do przyspieszenia akcji, bohaterowie po prostu strzelają, a orientowanie się, kto używa jakiego modelu broni, nie jest specjalnie istotne.

Prawo do użycia siły jest pierwszym tomem trylogii i, jako taki, sprawdza się całkiem dobrze – potrafi przykuć uwagę czytelnika oraz przez większą część książki ją utrzymać. Duża dbałość o szczegóły i urealnienie świata przedstawionego to bezsprzeczne zalety tej powieści. Także kreacja postaci została przeprowadzona z należytą starannością i nie ma się na tym polu specjalnie do czego przyczepić. Całość czyta się płynnie i z zainteresowaniem, a zakończenie rozbudza apetyt na poznanie dalszych losów bohaterów. Pozostaje mieć nadzieję, że Szabałowowi uda się utrzymać podobny, naprawdę wysoki poziom także w kolejnych dwóch tomach.

7/10

Autor: Denis Szabałow
Tytuł: Prawo do użycia siły
Tytuł oryginału: Право на силу
Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
Wydawca: Insignis
Data wydania: marzec 2016
Liczba stron: 448
ISBN: 978-83-6531-522-9

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem Fantasta i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz