Scott Snyder jest scenarzystą, który przeżywa ostatnimi czasy swoje chwile chwały. To jedno z najgorętszych nazwisk w komiksie superbohaterskim, a dzieje się tak, rzecz jasna, nie bez powodu – to właśnie Snyder jest twórcą odświeżonej wersji Batmana i to w znacznej mierze za sprawą brawurowych scenariuszy do Mrocznego Odbicia, Trybunału Sów czy Śmierci Rodziny, autor zyskał taką renomę. Podarowanie mu kolejnej serii, tym razem traktującej o następnym ikonicznym amerykańskim bohaterze, czyli Supermanie, było kwestią czasu. Taki ruch decydentów jest zresztą ze wszech miar zrozumiały. Przy nie najlepszych recenzjach głównej serii o Człowieku ze Stali, trzeba było przedsięwziąć pewne kroki, które pozwoliłyby przywrócić eSowi należny mu blask.
Wszystko zaczyna się zgodnie z hitchcockowską regułą, czyli na początek otrzymujemy trzęsienie ziemi. Ktoś strąca z przestrzeni kosmicznej orbitujące wokół Ziemi satelity. Superman co prawda zapobiega większej katastrofie, ale pojawiają się pytania – kto doprowadził do tej sytuacji, jakie są jego cele, do czego się posunie w następnej kolejności? To jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej, zaczynają się bowiem pojawiać kolejne komplikacje, a los zetknie Supermana z przeciwnikiem równie silnym co on sam, w tle zaś pojawi się stary, lecz wciąż śmiertelnie niebezpieczny wróg. Wyjść cało z tylu zagrożeń będzie niezwykle trudno.
Jak wspomniałem we wstępie, biorąc pod uwagę kto jest autorem scenariusza do Supermana Wyzwolonego, można się tu było spodziewać historii na nieco wyższym poziomie niż standardowa opowieść o superbohaterze. I w istocie, poziom jest dosyć wysoki, choć podstawowe założenia fabularne są jednak standardowe – mamy tu przeciwnika o możliwościach zbliżonych do naszego bohatera (choć jednak nieco wyższych, co ma spowodować pełną mobilizację), mamy problemy z akceptacją Supermana przez element wojskowy, mamy też starego przeciwnika, który nie porzuca planów zniszczenia swojego arcywroga. Jednak ton co najlepsze, zasadza się w sposobie przedstawienia Supermana. W interpretacji Snydera widzimy go jako postać całkiem realną. Nie jest to ściągający koty z drzewa harcerzyk, ale bohater muszący zmierzyć się z odpowiedzialnością za własne czyny i dokonujący trudnych wyborów.
Uwagę zwracają zwłaszcza świetnie opisane dylematy związane ze służbą konkretnemu krajowi, w tym przypadku Stanom Zjednoczonym. Zawarte tu zarzuty komiksowych oponentów superbohatera wobec jego postępowania są naprawdę dużego kalibru. Superman jako masowy morderca? Nierealne? Nie do końca, bo argumentacja generała Lane’a ma swoją siłę i pewne podstawy, bo czy przez brak angażowania się w światową politykę, ktoś o podobnych możliwościach, jakie posiada Superman, nie przyczynia się do śmierci wielu osób? Idea, że liczbę ofiar konfliktów zbrojnych można było ograniczyć, gdyby bohater był na służbie kraju, który go przygarnął, jest celna i dająca do myślenia. To ciekawa wariacja na temat znanej myśli, nieodłącznie towarzyszącej komiksowi superbohaterskiemu – wielka władza wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Na szczęście Snyderowi udało się uniknąć największego zagrożenia, które ta idea niesie, czyli przewidywalności i sztampowości. Scenariusz podchodzi do tych zagadnień w całkiem kreatywny sposób.
Autorem ilustracji do Supermana Wyzwolonego jest weteran w swoim fachu, Jim Lee, artysta, który współpracował zarówno z Marvelem, jak i DC. Tym razem jego prace trafiły do tego drugiego molocha. Na znacznej przestrzeni wydania zbiorczego ilustracje robią całkiem dobre wrażenie, jednak zdarza się tu trochę plansz, zwłaszcza w początkowych rejonach albumu, na których rysunki są mało klarowne. Bywa, że konkretne kadry zlewają się ze sobą, co powoduje, że dosyć ciężko wyodrębnić szczegóły. Jak jednak wspomniałem, problem ten nie dotyczy całego tytułu, najczęściej Lee serwuje nam rysunki przejrzyste, dobrze wypełnione kolorami. I, na szczęście, to one zostają w pamięci na dłużej. Warto też dodać, że na łamach albumu mamy do czynienia również z krótkimi epilogami, które ilustrował inny artysta, Dustin Nguyen. Jego styl diametralnie różni się od prac Lee. To dosyć mroczne prace, ciemne i nastrojowe, świetnie sprawdzające się jako krótkie uzupełnienia po głównych historiach. Ogólnie rzecz biorąc – warstwa ilustracyjna albumu prezentuje się bardzo dobrze.
Superman Wyzwolony to tytuł, dzięki któremu postać Człowieka ze Stali ponownie nabiera należnego jej blasku. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą bardzo dobrego scenariusza i, w znacznej mierze pasującym do tej konkretnej historii, ilustracjom. Wygląda na to, że Scott Snyder faktycznie jest twórcą wszechstronnym. Niby było to wiadomo już przed premierą tego albumu, jednak potwierdzenie tego faktu przynosi czytelnikowi dużo satysfakcji. Wyzwolony to nie tylko dobra zabawa, ale i nieco głębsze spojrzenie na kwestię moralności i dokonywanych wyborów. Przede wszystkim jednak jest to po prostu wciągająca i interesująca opowieść.
Tytuł: Superman Wyzwolony
Tytuł oryginału: Superman Unchained
Autorzy: Scott Snyder (scenariusz), Jim Lee, Dustin Nguyen (rysunki)
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Data wydania: grudzień 2015
Liczba stron: 268
ISBN: 978-83-281-1606-1
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com/ i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz