Wiedźmin Geralt jest ikoną polskiej popkultury. Co do tego nie może być jakichkolwiek wątpliwości. Opowiadania i powieści Andrzeja Sapkowskiego od początku oczarowały czytelników błyskotliwym stylem, niesamowitą fabułą i masą charakterystycznych bohaterów. Kwestią czasu było kiedy wszystko zostanie przeniesione na grunt innego rodzaju rozrywki. Dzisiaj najbardziej oczywistym przykładem takich działań jest seria gier komputerowych z Geraltem w roli głównej, jednak zanim marka weszła na ten złoty szlak, powstała seria komiksów traktujących o przygodach wiedźmina, a wśród autorów widać samego Andrzeja Sapkowskiego.
Na omawiane wydanie kolekcjonerskie składa się komplet sześciu odsłon serii. Większa część zbioru to adaptacje opowiadań, które ukazały się w tomach Ostatnie Życzenie i Miecz Przeznaczenia. Ponadto czytelnik otrzymuje interpretację tekstu dostępnego szerzej dzięki zbiorowi Maladie, oraz historię traktującą o szkoleniu Geralta na wiedźmina, która przed wydaniem w formie komiksowej, istniała jedynie w głowach twórców. Zestaw, trzeba przyznać, prezentuje się ciekawie, a do wyboru opowiadań, mających zostać przeniesionych na nurt komiksu, nie można mieć większych zastrzeżeń. To śmietanka opowiadań o Geralcie oraz historie mówiące co nieco o jego przeszłości.
Pod względem jakości fabularnej, każda kolejna składowa tego wydania to najwyższa półka. Dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, współtwórcą scenariusza jest sam Andrzej Sapkowski, a to właśnie dzięki jego warsztatowi i lekkości pióra, wersja literacka tego tytułu cieszy się tak dużym uznaniem zarówno wśród fanów, jak i krytyków. Po drugie zaś, kolejnym człowiekiem odpowiedzialnym za tę warstwę jest Maciej Parowski, postać w polskiej fantastyce legendarna, twórca potęgi Nowej Fantastyki, pisma, które na polskim, dosyć chimerycznym rynku, utrzymuje się już od dekad. Połączenie twórczych sił takich tuzów nie mogło przynieść kiepskich efektów, i, w istocie, nie przyniosło – scenariusze to najmocniejsza strona kolejnych składowych albumu.
Komiks to jednak nie tylko dobry scenariusz. Równie ważnym, jeśli nawet nie ważniejszym elementem całości, jest warstwa graficzna. Bywa, że nieodpowiednie potraktowanie tego elementu potrafi zupełnie zachwiać wrażeniami odbiorcy i pogrzebać dobrze zapowiadający się tytuł. Ilustracje w Wiedźminie są tego doskonałym przykładem. Oczywiście, doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że wśród fanów fantastyki i wiedźmina, znajdzie się wielu takich, którzy wynik pracy Bogusława Polcha uznają za dodający całości kolorytu, jednak ja w żadnym razie się pod taką opinią podpisać nie mogę. Szkaradne ilustracje skutecznie odwracają uwagę od doskonałych historii, bardzo ciężko oderwać się zwłaszcza od kontemplacji olbrzymich nochali kolejnych postaci, czy też przerysowanych i brzydkich twarzy. W tym momencie pojawiają się myśli, co miał na celu Polch, tworząc ilustracje aż tak karykaturalne? Czy wszystko da się wytłumaczyć „artystyczną wizją”? Ja stoję na stanowisku, że nie, a czasami zbytnie popuszczenie wodzy fantazji daje efekty odwrotne od zamierzonych. Tak właśnie stało się w przypadku Wiedźmina.
Wydanie, które zaprezentował Prószyński, jest oczywiście bardzo dobrej jakości. Standardem jest już w dzisiejszych czasach twarda oprawa (zwłaszcza w przypadku tomów podobnej objętości), kredowy papier i solidne szycie. I właśnie tak wydany jest Wiedźmin, nie ma absolutnie żadnej możliwości, by ten tom uległ zniszczeniu w wyniku zwykłego użytkowania. W materii technikaliów można mieć właściwie tylko jedno zastrzeżenie, a i ono jest nieco naciągane. Mianowicie format tego zbiorczego tomu to A4, co sprawia, że trzeba się sporo nagimnastykować, by go wygodnie przeczytać, jest on zwyczajnie nieporęczny, a rzeczy nie ułatwia waga – to aż 1,6 kg! Przyjmijmy jednak, że te cechy tylko uwypuklają ekskluzywność wydania, którego, na co wychodzi, nie można czytać byle gdzie.
Mimo w znacznej mierze szkaradnych (no dobrze – wyjątkowo specyficznych) ilustracji, Wiedźmin jest tytułem, z którym warto się zapoznać. Zwłaszcza w kontekście historycznym. To okazja do spojrzenia na jeden z najgłośniejszych komiksów w Polsce i przekonania się na własne oczy, czy twórcy tej adaptacji podołali zadaniu pokazania w tej właśnie formie genialnych opowiadań Andrzeja Sapkowskiego. W mojej opinii, odpowiedź jest wyjątkowo niejednoznaczna, jednak mimo wszystko warto mieć ten tytuł w swojej kolekcji, zwłaszcza, że wydanie zbiorcze jest naprawdę przedniej jakości.
Tytuł: Wiedźmin
Autorzy: Maciej Parowski i Andrzej Sapkowski (scenariusz); Bogusław Polch (rysunki)
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: listopad 2015
Liczba stron: 312
ISBN: 978-83-8069-595-5
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)
O, to jest coś, po co chętnie bym sięgnęła. Wiedźmaka pora odświeżyć, to i przy okazji po tę publikację sięgnę, jeżeli uda mi się gdzieś wypatrzyć
OdpowiedzUsuńCo jak co, zdecydowanie lepiej sięgnąć po książki. ;)
UsuńTak dawno czytałam "Wiedźmina", że aż mnie skręca od środka, żeby odświeżyć sobie ten świat. To jest coś, z czego nie da się tak łatwo wyjść. Sapkowski stworzył coś fantastycznego. Miałam też okazję obserwować rozgrywkę w tak modnych ostatnio grach inspirowanych powieściami, ale o powieści ilustrowanej dotąd nie słyszałam. Muszę nadrobić swoją niewiedzę i...przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Po Książkach Mam Kaca
Nie miej jednak zbyt wysokich oczekiwań. Zwłaszcza względem warstwy graficznej. ;)
Usuń