piątek, 13 listopada 2015

James Luceno "Tarkin" - recenzja

Tej recenzji nie sposób rozpocząć inaczej, niż od wspomnienia o tym, że uniwersum Star Wars przeszło ostatnimi czasy prawdziwą rewolucję. Po przejęciu przez Disneya praw do marki, wszystkie wydane dotąd powieści z Expanded Universe otrzymały szyld Legendy, a kanon, wraz z nowymi filmami, będą tworzyć m.in. kolejne książki. Tarkin jest drugą taką pozycją w ogóle, a pierwszą wydaną w Polsce. Zresztą i naszego rynku nie ominęły zmiany. Z wydawania Gwiezdnych Wojen zrezygnował Amber, a misję poniesie dalej Uroboros. Czy to zmiana na lepsze – okaże się za jakiś czas. Póki co polski czytelnik może cieszyć się najnowszą powieścią Jamesa Luceno i to na niej skupię się w poniższym tekście. 

Wilhuff Tarkin zostaje wezwany przez Imperatora z placówki, nad którą ma pieczę, by zbadać sprawę spreparowanych holo-transmisji, które stawiają Imperium w niekorzystnym świetle. Problem okazuje się być poważniejszy, niż mogło się z początku wydawać, a gdy nieznani sprawcy porywają korwetę Tarkina, Cierń, pościg rozpoczyna się na całego. Moffowi w misji towarzyszy Darth Vader. Czy połączone siły dwóch wielkich ludzi Imperium wystarczą, by zatrzymać występujących przeciwko oficjalnemu porządkowi?  

Wilhuff Tarkin jest taką postacią, która, mimo tego, że na ekranie pojawia się w zaledwie jednym filmie, to potrafi rozbudzić wyobraźnię fanów. Surowy wojskowy jest bohaterem bardzo charakterystycznym i pomysł, by poświęcić mu jedną z pierwszych powieści nowego kanonu, można uznać za naprawdę dobry. James Luceno podszedł do sprawy poważnie - Tarkin w jego interpretacji jest naprawdę wiarygodny. Bohater wywodzący się z bogatej rodziny, do swojej wysokiej pozycji w Imperium musiał dojść sam. Jego ród wyznaje zasadę, że charakter musi zostać wykuty w trudnych warunkach, a na Eriadu, ojczystej planecie rodu, najlepiej to osiągnąć na tzw. Płaskowyżu, miejscu, w którym trzeba dosłownie wyszarpać swoje życie z gardeł drapieżników. Dzięki wielu retrospekcjom, które przy okazji świetnie urozmaicają główny wątek, Luceno pokazuje, w jaki sposób kształtował się charakter człowieka, który w przyszłości wymaże z mapy wszechświata Alderaan. 

Nie da się ukryć, że akcja Tarkina nie jest przesadnie skomplikowana. Fabuła toczy się przeważnie dwutorowo, a wydarzenia śledzimy raz z perspektywy grupy poszukiwawczej w składzie Tarkin i Vader, a innym razem oczami uciekinierów. Ponadto kilka scen rzuca więcej światła na pałac Imperatora, skupiając się na walkach o wpływy członków imperialnych służb i prezentując punkt widzenia władcy wszechświata. Kolejne wątki posuwają akcję do przodu w dosyć dobrym tempie, ponadto sama końcówka powieści może przynieść małe fabularne zaskoczenie, dowodząc przebiegłości jednego z bohaterów. 

Całkiem dobrze zostały w Tarkinie zarysowane charaktery poszczególnych bohaterów, choć trzeba w tym miejscu dodać, że niektórzy są tu nieco inni niż zazwyczaj. Chociażby Vader. Mimo, że jest bezwzględny jak zawsze, to w paru scenach wykazuje zwykłą (choć niezwykłą dla siebie) ludzką ciekawość, dopytując Tarkina o jego przeszłość. To, trzeba przyznać, nietypowy obrazek, odświeżający przy okazji wizerunek mrocznego lorda Sithów. Ciekawie pokazany jest także Palpatine. Mimo że jest go w powieści stosunkowo mało, to prowadzone przez niego zakulisowe gierki potrafią dosyć mocno wpłynąć na bieg wydarzeń. Oni obaj, razem z samym Tarkinem, stanowią triumwirat, który już w tym momencie historii uniwersum Star Wars posiada ogromną władzę w galaktyce. 

Zmiana wydawcy bezsprzecznie wyszła na dobre jakości wydania. To oczywiście wciąż jest miękka oprawa, ale okładka ma tzw. skrzydełka, a zarówno tytuł, jak i logo Star Wars, są lakierowane i lekko wypukłe. Z perspektywy fana, zawsze mile widziane jest, gdy wydawca dopieszcza estetycznie produkt, który darzy się sentymentem. Tak właśnie jest w tym przypadku i z dużą dozą pewności można powiedzieć, że kolejne książki nowego kanonu będą przez Uroboros wydawane także w tej bardzo ładnej formie. Choć trzeba jednak do tego miodu dodać małą łyżeczkę dziegciu – bardzo brakuje rozpiski chronologicznej. Mam nadzieję, że w kolejnych gwiezdnowojennych powieściach ten element się pojawi. 

Tarkin, mimo że prawdopodobnie nie wejdzie do ścisłego topu powieści spod szyldu Star Wars, jest całkiem solidną pozycją w swojej klasie. Jako tytuł, którym marka powraca na książkowy rynek w Polsce, prezentuje się dobrze i z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że poza utrzymaniem zainteresowania długoletnich fanów, pozyska także uwagę nowych. W przededniu premiery Epizodu VII to rzecz niebagatelna. 


7/10 

Autor: James Luceno
Tytuł: Star Wars. Tarkin
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawca: Uroboros
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 336
ISBN: 978-83-280-2697-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com/ i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz