piątek, 6 listopada 2015

Amy Tintera "Restart" - Recenzja

Podgatunek fantastyki young adults cieszy się ostatnimi czasy sporą popularnością wśród czytelników. Kolejnych tytułów przybywa w naprawdę szybkim, by nie rzec, zastraszającym tempie. Misja 100, Stalowe Serce, Pół Króla – to tylko te nowsze. Za ich pisanie biorą się zarówno uznani autorzy, którzy mają już spore pisarskie doświadczenie, jak i ci mniej rozpoznawalni, pragnący dopiero odnieść spektakularny sukces. Amy Tintera należy do tej drugiej grupy, a Restart jest jej debiutem. Czy autorce udało się uniknąć pułapek, których nie brakuje w tym konkretnym literackim nurcie?

Siedemnastoletnia Wren Connoly 178, po trzykrotnym postrzeleniu w klatkę piersiową, umiera. Po 178 minutach dziewczyna powraca jako restart, swoisty ożywieniec. Teraz jest osobą szybszą, bardziej wytrzymałą, posiadająca zadziwiające zdolności regeneracyjne. Przypisany każdemu restartowi numer określa ile minut po śmierci powrócił. Im wyższy, tym mniej w danej osobie uczuć. Dziewczyna wypełnia misje zlecone przez wszechwładną korporację, a ponadto zajmuje się szkoleniem nowych rekrutów. Gdy pod jej skrzydła trafia Callum Reyes 22, wydaje się, że praca nad nim to formalność. Jednak kontakt z nowym podopiecznym okazuje się dla Wren początkiem prawdziwej rewolucji.

Dobrym pomysłem autorki był sam proces restartowania. Powrót do życia po śmierci zawsze był wdzięcznym tematem dla twórców i trudno wymyślić tu coś, co cechowałoby się najmniejszą choćby oryginalnością. A jednak Tintera potrafiła pokazać rzecz w sposób nie przywodzący na myśl innych tytułów. Przedstawiła wszystko po swojemu i trzeba przyznać, że zrobiła to wybornie. Trochę mniej oryginalności cechuje z kolei ulokowanie fabuły w zniszczonym świecie przyszłości. Lekkie, ale wyczuwalne wpływy post-apokalipsy, dystopia, ludzkość zdziesiątkowana przez wirusa – krajobraz to powszechnie znany i wielokrotnie już w literaturze eksploatowany. Tu Tintera akurat się nie popisała, a widoczna wcześniej świeżość zniknęła.

Sporym problemem Restartu jest brak interesujących protagonistów. Autorka szerzej opisuje jedynie dwójkę z nich, Wren i Calluma, resztę spychając na margines i nie poświęcając im większej uwagi. Niestety nawet ta para nie jest specjalnie przekonująca. Przez około połowę powieści Tintera wbija nam do głowy jak wiele dzieli restartów i ludzi, a podstawową różnicą ma być brak wyrazistych uczuć u tych pierwszych. Akcja dość szybko skręca w stronę romansu dla nastolatek. W tym momencie podawane przez autorkę tezy można z miejsca wyrzucić do kosza. Wren jednak posiada uczucia, o czym błyskawicznie mamy okazję się przekonać. Niczym diabeł z pudełka co chwilę wyskakują opisy rozważań o Callumie, motylków w brzuchu, rumieńców, pocałunków… Wewnętrzna sprzeczność razi tu w oczy. Sytuacji niestety nie ratuje drugi główny bohater. Callum Reyes funkcjonuje na zasadzie bycia tym, który rzuca banały i jest pełen wiary w kolejne posunięcia Wren. Nic ponadto. Główni bohaterowie Restartu są postaciami wyjątkowo jednowymiarowymi.

W odbiorze powieści nie pomaga niestety jej schematyzm. Z każdą kolejną stroną akcja zmierza w oczywistym kierunku, brakuje jakichkolwiek zakrętów i zaskoczeń, a fabuła jest wyjątkowo przewidywalna. Co gorsza, autorce nie udało się wywołać u odbiorcy żadnego napięcia, postęp akcji czytelnik śledzi bez entuzjazmu, bardziej odnotowując, niż przeżywając kolejne wydarzenia, będące udziałem bohaterów.

Słowo nagany należy się niestety osobom odpowiedzialnym za kwestie techniczne. Na kartach powieści znalazło się miejsce dla, na szczęście jednego, ordynarnego błędu ortograficznego – zamiast słowa „brud” użyto „bród”. Ręce opadają. To, że potknięcia nie wyłapał automatyczny korektor w programie tekstowym, jeszcze można zrozumieć. Wszak „bród” funkcjonuje również w słowniku, ale to, że rzecz przeszła przez korektora ludzkiego, wydaje się niepojęte. On akurat widzi kontekst zdania. Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko chochlik składu. Kolejnym potknięciem jest źle podany tytuł oryginału. To nie Restart, a Reboot. Mała rzecz, a irytuje. Dobrym słowem można by obdarować autora okładki, Dark Crayon jak zawsze wykonał dobrą robotę, Zastanawia tylko, kogo ten cover przedstawia. Główna bohaterka, co pojawia się na kartach powieści parokrotnie, to blondynka. Jak się jednak okazuje, podanie takiego szczegółu grafikowi nie zawsze jest krokiem oczywistym.

Restart jest powieścią dosyć mocno rozczarowującą. Obiecuje sporo, lecz w efekcie daje niewiele, a Amy Tintera raczej nie zostanie nową gwiazdą nurtu young adults. W swojej niszy być może znajdzie czytelników, jednak trudno podejrzewać, by ktokolwiek poza nastoletnim odbiorcą, znalazł tu coś dla siebie. Obiecujący pomysł to za mało, by napisać dobrą książkę. Interesującą treścią trzeba wypełnić całą objętość, a to się niestety autorce nie udało.

4/10

Autor: Amy Tintera
Tytuł: Restart
Tytuł oryginału: Reboot
Tłumaczenie: Maria Gębicka-Frąc
Wydawca: MAG
Data wydania: wrzesień 2015
Liczba stron: 304
ISBN: 978-83-7480-562-9

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://fantasta.pl/ i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz