piątek, 25 września 2015

Robert J. Szmidt "Uniwersum Metro 2033: Otchłań" - Recenzja

Powieści z cyklu Metro 2033 nigdy nie należały do tego typu fantastyki, która zmuszałaby czytelnika do refleksji i kierowała jego rozważania w jakiekolwiek bardziej ambitne rejony. To rozrywka. Tylko i wyłącznie. Być może cała seria mogłaby być czymś więcej, jednak twórcy zdecydowali, że pójdą w inną stronę. I trzeba przyznać, że jeśli nie ma się zbyt wygórowanych oczekiwań, lektura kolejnych powieści może dostarczać sporo dobrej zabawy. W ten schemat wpisuje się także Robert J. Szmidt, autor idealnie do tego uniwersum pasujący. Po pierwsze – doskonale czuje się w klimatach post-apo; po drugie – specjalizuje się w lekkiej i łatwej literackiej rozrywce. Połączenie idealne, by zostać drugim polskim autorem (pierwszym był Paweł Majka) poszerzającym koncept Dmitra Glukhovskiego. 

Po wojnie atomowej populacja Wrocławia schodzi do miejskich kanałów, stanowiących jedyne miejsce, w którym zwykli ludzie mają szansę na przetrwanie. Na powierzchni zdewastowanego miasta grasują krwiożercze mutanty. Jakikolwiek kontakt z wykoślawioną florą i fauną może skończyć się dla człowieka fatalnie. Dwadzieścia lat po wojnie, w jednej z enklaw pod powierzchnią metropolii, żyje niejaki Nauczyciel. Przeszłość mężczyzny okryta jest mgiełką tajemnicy. Wraz z głuchoniemym synem, Niemotą, prowadzi spokojne życie, kierując placówką z grubsza przypominającą szkołę. Dni spokoju kończą się jednak gwałtownie. W wyniku spisku, Nauczyciel zmuszony jest opuścić schronienie i stawić czoło niebezpieczeństwom czającym się w innych kanałach oraz na powierzchni. 

Otchłań, co jest dosyć charakterystyczne dla powieści z Uniwersum Metro 2033, jest powieścią drogi. Bohaterowie, zmuszeni splotem niekorzystnych okoliczności, porzucają swoje dotychczasowe życie i miejsce zamieszkania, kierując swe kroki w nieznane. Przy takich a nie innych założeniach fabularnych tego konkretnego uniwersum ciężko jest wymyślić coś nowego, a motyw drogi wydaje się być całkiem naturalny. Tylko od kunsztu poszczególnych autorów zależy, czy fabuła będzie przy okazji potrafiła zainteresować czytelnika i czy znane elementy zostaną przedstawione wtórnie, czy też w miarę oryginalnie. Szmidt, wykorzystując ten ograny schemat, zaproponował czytelnikowi rozrywkę całkiem zajmującą. 

Mocną stroną Otchłani jest bez wątpienia wartka akcja. Od samego początku fabuła jest bardzo dynamiczna, choć wypada tu dodać, że zagrożenia, z którymi muszą zmierzyć się Nauczyciel i Niemota, są dosyć standardowe. Częstotliwość ich występowania jest jednak spora, a w tego typu literaturze jest to akurat zaletą. Dobre wrażenie sprawia także zestaw potworów, z którymi przyjdzie się mierzyć naszym bohaterom. Napotkamy tu np. szariki, zmutowane psy, które mimo swojskiej nazwy, są drapieżcami wyjątkowo niebezpiecznymi. Nazwa tego konkretnego gatunku to niejedyne nawiązanie autora do popkultury. Jest ich na kartach Otchłani więcej. Być może dla innych czytelników będą to zabawne mrugnięcia okiem, ja jednak odniosłem wrażenie, że są one wprowadzone na karty powieści nieco na siłę, pełniąc funkcję zbędnego efektownego świecidełka. 

Powieść Szmidta wypada nieco gorzej w materii kreacji bohaterów. Nauczyciel jest niestety typowym „supermanem”. Udaje mu się właściwie wszystko, co sobie zamierzy, a z kolejnych opresji wychodzi obronną ręką, nie ponosząc prawie żadnych strat własnych. Jego ewentualne potknięcia wpływają raczej na innych bohaterów. Kompletnie niezrozumiałym manewrem jest też wprowadzenie na scenę Niemoty. Głuchoniemy chłopak w żaden sposób nie przykuwa uwagi czytelnika, miota się tylko na scenie wydarzeń, powodując rosnącą irytację. Jest elementem zbędnym. Do całości dobrze pasują za to wulgarne dialogi, nieźle komponujące się z opisem prymitywnych społeczności zaludniających podwrocławskie kanały. 

Druga polska powieść w Uniwersum Metro 2033 jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną. To dobra rozrywka, która nie aspiruje do niczego więcej ponad to, czym w istocie jest. Fani cyklu nie powinni być zawiedzeni. Szmidt dostarczył im tego, do czego są przyzwyczajeni, umiejętnie uwypuklając mocne strony serii, choć nie uniknął też niestety kilku mielizn . Autor w paru miejscach nawiązał przy okazji do swojej wcześniejszej powieści, Apokalipsa według Pana Jana. I choć to ona wydaje się być lepsza od tej najnowszej, to trzeba przyznać, że także Otchłań jest pozycją, z którą warto się zapoznać. Zwłaszcza, jeśli darzy się postapokaliptyczną odnogę fantastyki sentymentem. 

6/10

Autor: Robert J. Szmidt
Tytuł: Uniwersum Metro 2033 - Otchłań
Wydawca: Insignis
Data wydania: sierpień 2015
Liczba stron: 384
ISBN: 978-83-63944-97-1

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com/ i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz