niedziela, 20 września 2015

New Avengers. Tom 1: Wszystko Umiera - Recenzja

Ostatnie miesiące, to dla polskich fanów komiksów z nurtu superbohaterskiego istne El Dorado. Na naszym rynku od niedawna ukazuje się cała masa tytułów, a co najważniejsze, przekrój bohaterów jest naprawdę spory. Wielka w tym zasługa wydawnictwa Egmont, które pod swoje skrzydła wzięła nie tylko komiksy ze stajni DC, ale postanowiła przybliżyć fanom także historie wydawane przez Marvela w ramach Marvel Now!. Na pierwszy ogień otrzymaliśmy przygody grup Avengers i X-Men, a New Avengers to jeszcze głębsze wejście w to multiversum.

Bohaterami New Avengers: Wszystko Umiera są członkowie grupy Illuminati, tajnego stowarzyszenia skupiającego m.in. członków innych grup superbohaterskich. Wchodzący w jego skład wzięli na swoje barki, jakżeby inaczej, odpowiedzialność za losy świata, jednak kierują nimi niejako z tylnego siedzenia. Nie wychylają się, ich działania nie są znane opinii publicznej, a aktywność prowadzona jest ze strefy dosyć mocno zacienionej. Tym razem muszą powstrzymać tzw. inkursję, zdarzenie mogące doprowadzić do zagłady wszechświata i jego licznych odnóg. Krótko mówiąc, mogące przynieść całkowitą anihilację wszelkiego życia.

Dla czytelnika, który nie jest zbytnio zaznajomiony z wydarzeniami w świecie Marvela, początek tego tomu może być dosyć ciężkostrawny. Grupa została wprowadzona już w poprzednich odsłonach serii, więc czytelnicy nieznający jej originu zostają rzuceni na dosyć głęboką wodę. W tym kontekście w miarę przydatne są dwie pierwsze strony, na których bardzo skrótowo zostaje przedstawione, jakie idee stoją za Illuminatami. Tych informacji jest jednak bardzo mało, a zważywszy na fakt, że to pierwszy zeszyt serii New Avengers na naszym rynku, bardziej przydatne byłoby chociażby jednostronicowe, pisane streszczenie o pochodzeniu i członkach grupy.

To, co rzuca się w oczy podczas lektury Wszystko Umiera, to dosyć kameralny charakter tej historii. Jest to rozwiązanie bardzo zaskakujące, zwłaszcza w kontekście zagrożenia zniszczeniem świata, z jakim muszą mierzyć się bohaterowie. Wydawałoby się, że taka a nie inna tematyka sprzyjać będzie raczej efekciarstwu i bardzo dynamicznej fabule, tymczasem typowej akcji jest tu niewiele. Twórcy położyli nacisk na ciężki, przytłaczający i zahaczający o apokalipsę klimat, co w ostatecznym rozrachunku okazało się być manewrem wyjątkowo udanym. Skupieniu na otoczce i ponurym charakterze zagrożenia sprzyja fakt, że akcja prowadzona jest tu jednotorowo. Autorzy nie udziwniają, nie wprowadzają także za dużo postaci i wątków, co w tytułach o superbohaterskich grupach nader często jest prawdziwa bolączką. Jonathanowi Hickmanowi udało się tej pułapki uniknąć.

Na kolejnych kartach Wszystko Umiera dosyć ważny jest kolor. Wypełnienie prac Steve’a Eptinga odgrywa istotną rolę w odpowiednim pokazaniu zagrożenia, z jakim przychodzi walczyć Illuminatom. Frank D’Armata odwalił kawał naprawdę solidnej roboty. To samo zresztą można powiedzieć o rysunkach Eptinga. Bohaterowie przedstawieni są dokładnie, a artysta odpowiednią uwagę zwraca także na szczegóły. Wszystko jest wystarczająco realistyczne, aczkolwiek wciąż pozostaje w konwencji stricte komiksowej.

New Avengers: Wszystko Umiera, jako kolejna seria otworzona w Polsce przez Egmont w ramach projektu Marvel Now!, jest tytułem dobrym. Pewne mankamenty wynikają tutaj nie ze strony fabularnej, ale z braku odpowiedniego wprowadzenia w historię Iluminatów. Dla niektórych czytelników wadą będzie także powolne tempo akcji. Jednak patrząc całościowo, New Avengers jawi się jako seria interesująca, która może rozwinąć się w naprawdę ciekawym kierunku. I miejmy nadzieję, że tak się właśnie stanie.

Autorzy: Jonathan Hickman (scenariusz), Steve Epting (rysunki)
Tytuł: New Avengers: Wszystko Umiera
Tytuł oryginału: New Avengers: Everything Dies (New Avengers v. 3 #1-6)
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 26 sierpnia  2015
Liczba stron: 132
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
ISBN: 978-83-281-1061-8

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz