Tematyka zombie, to w popkulturze rzecz znana od dawien dawna. Można by rzec - nieśmiertelna. Rzadko kiedy jednak sięgano po nią w Polsce, zwłaszcza na gruncie literackim. W tę, niewątpliwie atrakcyjną niszę, postanowił wpasować się Robert J. Szmidt, autor doskonale wśród polskich fanów fantastyki znany. Szczury Wrocławia. Chaos to pierwszy tom nowej serii autora. Serii, która już na starcie wydaje się mieć spory potencjał, zwłaszcza mając na uwadze mocno rozrywkowy styl autora. Ta tematyka, w połączeniu z nader sprawnym rzemiosłem, to, przynajmniej w teorii, przepis na sukces.
Fabuła nie jest specjalnie skomplikowana. We Wrocławiu trwa epidemia ospy. Chorzy zbierani są w izolatoriach, gdzie przechodzą kwarantannę. W jednym z nich dochodzi do niepokojących wydarzeń. Na terenie placówki grupa pacjentów atakuje innych. W ich zachowaniu nie ma jednak za gram logiki. Atakują na ślepo, kalecząc i pożerając swoje ofiary. To początek epidemii o wiele gorszej od zwykłej ospy.
Pisząc o Szczurach Wrocławia nie sposób nie wspomnieć o akcji, którą Szmidt przeprowadził za pomocą najpopularniejszego obecnie portalu społecznościowego. Prawdopodobnie każda recenzja o tym napomknie, ale też nie jest to rzecz dziwna. Autor wpadł bowiem na pomysł nowatorski i zarazem bardzo dobry pod kątem marketingowym. Otóż występujący na kartach powieści bohaterowie (zarówno ci główni, jak i ta grupa, która pojawia się tylko na chwilę) to wylosowani czytelnicy, którzy w fabule pojawiają się wymienieni z imienia i nazwiska, po czym giną. A sposoby, w jakie Szmidt je uśmierca, są bardzo różnorodne i często nader efektowne. Właśnie ten manewr stanowił główną siłę napędową kampanii promocyjnej Szczurów i trzeba przyznać, że to krok w ciekawym kierunku. W czasach rozbuchanej techniki interakcja autora z czytelnikami, jeszcze w trakcie pisania powieści, może być rzeczą bardzo istotną w kontekście podtrzymania zainteresowania odbiorców powstającym produktem.
Fabuła pierwszej odsłony Szczurów Wrocławia, jak wspomniałem wcześniej, nie należy do specjalnie skomplikowanych, jednak w żadnym wypadku nie jest to rzecz zaskakująca. Po powieści o zombie ciężko w końcu spodziewać się doznań, jakich dostarcza np. twórczość Huberatha. To zupełnie inny kaliber fantastyki. I jeśli spojrzymy na tę powieść w takim właśnie kontekście, to lektura powinna nam przynieść naprawdę dużo frajdy. Grunt to mieć racjonalne oczekiwania. Szczury to przede wszystkim pełnokrwista (w dosłownym słowa znaczeniu) rozrywka, w której główną atrakcją są żywe trupy, wątki opanowywania przez nich wielkiego miasta i obrony ludności Wrocławia przed wszechobecną krwawą łaźnią. Do takiej lektury trzeba mieć odpowiednie nastawienie.
Nawet mając na uwadze, że dzieło Szmidta stanowi pierwszą część większej całości, nieco rozczarowuje fakt, że na kartach powieści nie znajdziemy absolutnie żadnego wytłumaczenia epidemii, która dziesiątkuje populację miasta. Pozostaje mieć nadzieję, że autor nie zapomni o tej kwestii w kolejnych odsłonach swojej „zombie apokalipsy”. Nawet czysta rozrywka ma swoje prawa, czytelnikowi zawsze łatwiej jest zaakceptować sytuację przedstawioną na kartach powieści, gdy autor chociaż stara się ją jakoś uprawdopodobnić.
Ciekawym manewrem wydaje się być umiejscowienie akcji Szczurów Wrocławia w Polsce lat sześćdziesiątych. To czasy sporej nieufności, ludzie nie wierzą władzy, władza z kolei stara się kontrolować obywateli. Gdy pojawia się zagrożenie z zewnątrz, jedni i drudzy są mocno zdezorientowani, a błędne określenie rodzaju i pochodzenia zagrożenia, może mieć wyjątkowo zgubne konsekwencje. Ponadto ten konkretny moment historii nie charakteryzuje się szczególną dostępnością wyrafinowanej techniki. Możliwości rozprawiania się z żywymi trupami są mocno ograniczone.
Na koniec warto też wspomnieć o inicjatywie Roberta Szmidta, który kilka ostatnich stron książki oddał debiutującemu autorowi, Arturowi Olchowemu. Jego tekst to nietypowe spojrzenie na tematykę zombie, interesująca ciekawostka, tematycznie dobrze wpasowująca się do tego konkretnego tomu. Akcja ma na celu umożliwienie startu młodym, obiecującym pisarzom i ma być kontynuowana w kolejnych powieściach tego, a być może i innych, autorów. Chwalebna inicjatywa.
Szczury Wrocławia przyniosą sporo rozrywki tym czytelnikom, którzy z grubsza wiedzą, czego się po tego typu literaturze spodziewać. To przede wszystkim rozrywka i jeśli ma się skonkretyzowane oczekiwania, to tych kilka godzin lektury, powinno być dla większości odbiorców, doświadczeniem przyjemnym. Dla mnie było, nawet mimo tego, że mnie akurat autor na kartach powieści nie uśmiercił. Cóż, muszę się zgłosić do kolejnych losowań.
Autor: Robert J. Szmidt
Tytuł: Szczury Wrocławia
Wydawca: Insignis
Data wydania: 22. 04. 2015
Liczba stron: 544
ISBN: 978-83-63944-81-0
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz