czwartek, 5 czerwca 2014

Stephen King "Mroczna Wieża II - Powołanie Trójki" - Recenzja



Kinga zawsze miałem za autora dobrego. Czasami bywał ledwie dobry (Blaze, Doktor Sen), najczęściej solidny (Joyland, Desperacja), ale ocierał się też o czysty geniusz (Regulatorzy, Lśnienie). Nie przypuszczałem jednak nigdy, że któraś z jego powieści może wskoczyć do grona moich ulubionych w skali globalnej, nie tylko jako przedstawicielka dorobku tego konkretnego autora. Taką powieścią stał się dla mnie drugi tom cyklu „Mroczna Wieża”. Nie wiem, może za wcześnie na takie deklaracje, jestem w końcu świeżo po lekturze, gdy wrażenia są jeszcze żywe i wciąż rozpalające wyobraźnię, jednak nawet, jeśli ocena ostatecznie nieznacznie spadnie, to na pewno nie o wiele. 

Bardzo dobre wrażenie sprawiała już pierwsza część tej historii. „Roland”, przynajmniej w wersji poprawionej (a taką miałem okazję czytać), był powieścią bardzo wciągającą. Przemówił do mnie zwłaszcza dzięki świetnie poprowadzonej fabule drogi, wyrazistej postaci głównego bohatera, z którą można było sympatyzować oraz specyficznym ciężkim klimatem przedstawionej historii. Kontynuacja „Rolanda” to już nieco inna półka. Drogę zastąpił motyw misji. Roland szuka tu trójki osób, które według usłyszanej przez bohatera przepowiedni, mają pomóc mu w dotarciu do Mrocznej Wieży. Przekonanie ich do wyprawy nie będzie jednak łatwym zadaniem.

Pierwsze, co rzuca się w oczy, to niezwykle szybkie tempo prowadzenia akcji. King praktycznie od razu rzuca czytelnika w nurt wydarzeń, który porywa go od pierwszej strony i nie pozwala złapać oddechu nawet na małą chwilę. Co istotne, nie jest to akcja bezmyślna. Fabuła skonstruowana jest z zegarmistrzowską wręcz precyzją. „Powołanie Trójki” czytać trzeba ze sporą dozą skupienia, gdyż nawet wydarzenia z pozoru nieistotne, mogą mieć ostatecznie spore znaczenie.

King oczywiście nawiązuje na kartach powieści do wydarzeń przedstawionych w „Rolandzie”, jednak znaleźć tu można także do jego innych powieści, oraz dzieł różnych (muzyka, film) światowej popkultury. Takie drobne niuanse dodają lekturze smaku. Przypuszczam też, że w kolejnych tomach zabieg ten może nawet przybrać na sile, co z pewnością będzie interesującym wyzwaniem dla fanów autora. Dla mnie było, już w tej mikro-skali tomu drugiego.

W tomie numer jeden główne skrzypce grał Rewolwerowiec. Tym razem dołączają do niego kolejni bohaterowie, którzy momentami kradną całe show. Nie są to w żadnej mierze postaci drugoplanowe. Są kluczem do przyszłych wydarzeń, i już od pojawienia się na scenie każdego z nich, widać, że będą traktowani przez Kinga z należytą uwagą, a czasem wręcz pietyzmem. Autor nakreśla ich przeszłość, pokazuje nam jakie wydarzenia ukształtowały ich na takich, jakimi widzimy ich po raz pierwszy. Rozpiętość ich charakterów jest, trzeba przyznać, spora. Narkoman, schizofreniczka, seryjny morderca. Urocza gromadka. Każdy jeden bohater, jest jednak nakreślony wyśmienicie. Fuszerki nie zarejestrowano.

King miał świetny pomysł na przedstawienie  fabuły, jako kilku odrębnych opowieści połączonych jedną wielką klamrą, spinającą całość w sposób błyskotliwie obmyślony i nieprzewidywalny. Nie jest to oczywiście żadne novum, jednak perfekcja wykonania musi budzić najwyższy szacunek. Czystą przyjemność sprawia odkrywanie niektórych powiązań między poszczególnymi płaszczyznami akcji czy bohaterami. Nic nie jest przypadkowe.

Lektura „Powołania Trójki” stanowi niezwykle przyjemne doświadczenie. Zaostrza apetyt na kolejną odsłonę przygód Rewolwerowca i spółki, ale też zasiewa drobne ziarno niepokoju. Bo czy jest możliwym przeskoczenie tak wysoko zawieszonej poprzeczki? Nie mówię „nie”, w końcu już tą powieścią zostałem totalnie zaskoczony. I po cichu liczę, że pomysłów na dalszą fabułę Kingowi nie zabraknie.

9/10

Autor: Stephen King
Tytuł: Mroczna Wieża II - Powołanie Trójki
Tytuł oryginału: The Dark Tower II - The Drawing of the Three
Wydawca: Albatros
Liczba stron: 448
Tłumaczenie: Zbigniew A. Królicki
Data wydania: 2002; 2012 (ebook)
ISBN: 978-83-7659-421-7

2 komentarze:

  1. Ja jestem w połowie tej ksiażki, którą niestety musiałam zarzucić na rzecz studiów. Niemniej jednak, spędziłam z Rolandem wiele ciekawych chwil i na pewno jeszcze do niego wrócę. To niejaki fenomen w prozie Kinga, który mnie się kojarzy z naszym rodzimym "Wiedźminem" :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Druga połowa nie powinna Cię rozczarować, poziom jest równie wysoki i na początku, i na końcu. Nawet w środku nie spada. ;)
      Jak się cieszę na kolejne tomy... :)

      A co do "Wiedźmina", to masz skojarzenia całościowe, czy bardziej Roland-Geralt?

      Usuń