Po zeszłorocznym „Doktorze Sen” można było mieć pewne wątpliwości odnośnie formy pana Kinga. Stanowiąca (luźną) kontynuację „Lśnienia” powieść, w perspektywie czasu niestety rozczarowała. Stanowiła oczywiście świetnie napisany produkt, ale nie niosła ze sobą niczego więcej, przy okazji do pięt nie dorastając pierwszej części. W tym kontekście, zapowiedzi o pierwszym w dorobku tego weterana pióra kryminale, jawiły się niejednoznacznie. Z jednej strony można było mieć nadzieję na powiew świeżości, z drugiej z kolei, pojawiały się obawy, czy przeciętna forma nie wpłynie na całość negatywnie.
Głównym bohaterem „Pana Mercedesa” jest Kermit William Hodges, emerytowany policjant, który zmaga się z myślami samobójczymi. Nie mogący przyzwyczaić się do nowego trybu życia detektyw, otrzymuje list napisany przez nieujętego dotąd sprawcę masakry bezrobotnych pod miejscowym urzędem, co wbrew zamiarom nadawcy, przywraca mu wolę życia. Hodges chce ująć przestępcę, którego nie udało mu się schwytać, gdy był czynnym funkcjonariuszem. Zaczyna się walka z czasem, gdyż nie jest wykluczone, że szaleniec planuje kolejną masakrę.
Z początku nieco irytować może, że King pisze w czasie teraźniejszym. Hodges bierze… Hodges idzie… Jerome mówi… Przyzwyczajony do innego typu prowadzenia narracji i użycia innego czasu, przez jakiś czas nie mogłem się do tego zabiegu przekonać. Jednak po jakimś czasie idzie się z nim oswoić. Gdy już czytelnika wciąga akcja, przyjmuje ten styl jako odpowiedni dla tej historii i nawet docenia, że dzięki niemu powieść jest bardziej dynamiczna, a czytelnik zyskuje ogląd sytuacji niejako „na żywo”.
Główną siłą „Pana Mercedesa” są jednak bohaterowie. Z jednej strony mamy Brady’ego Hartsfielda, tytułowego „Pana Mercedesa” (to nie spoiler, tożsamość zabójcy poznajemy praktycznie od razu), z drugiej emerytowanego detektywa, Billa Hodgesa. Pojedynek między tymi dwoma (w większej części powieści korespondencyjny i „na spryt”) jest niezwykle atrakcyjny. Śledzimy go krok po kroku, odkrywając przy okazji mroczną psychikę Hartsfielda. Poznajemy też okoliczności, jakie ukształtowały go w takiego mężczyznę, jakim się stał.
Nie mniej interesująca jest postać detektywa. Hodgesa poznajemy, gdy walczy z depresją i flirtuje z myślami samobójczymi. Jego podejście zmienia się jednak w momencie otrzymania listu od mężczyzny, który celowo przejechał samochodem ośmioro bezrobotnych przed targami pracy. Po wydarzeniu, które pchnęło w zaległą sprawę na nowe tory, życie wraca także do Hodgesa, znajduje on nowy cel i motywację do działania. Ciekawe jest już obserwowanie tej zmiany, a do tego dochodzą także jego relacje z bohaterami bardziej drugoplanowymi, dzięki którym King tworzy interesujące tło obyczajowe.
„Pan Mercedes” nie jest książką wyjątkowo dynamiczną. Nacisk położony jest tu głównie na psychologiczną rozgrywkę między policjantem a przestępcą, a przyspieszenie akcji następuje stosunkowo późno. Jednak z uwagi na to, że nie warstwa sensacyjna jest tu najważniejsza, ten zabieg w żaden sposób nie razi. Inna sprawa, że parę przyspieszeń akcji jednak tu znajdziemy, a o klasie Kinga świadczy to, że znajdują się one dokładnie tam, gdzie być powinny, w momentach, gdy akcja staje się już zbyt powolna. Lata doświadczeń pisarskich bezsprzecznie robią swoje.
„Panem Mercedesem” King zaciera nienajlepsze wrażenie, jakie pozostawił po sobie „Doktor Sen”. Osobiście nie obraziłbym się, gdyby ta powieść nie była jednorazowym flirtem autora z kryminałem. Nie wychodzi mu to bowiem źle, fabuła jest emocjonująca, bohaterowie wyraziści, a warstwa obyczajowa wiarygodna. Brakuje tylko tajemnicy, ale to akurat da się przeboleć, to nie jest kryminał z rodzaju tych, w których tożsamość zabójcy poznajemy pod koniec książki. Nacisk położony jest na coś innego.
Autor: Stephen King
Tytuł: Pan Mercedes
Tytuł oryginału: Mr. Mercedes
Tłumaczenie: Danuta Górska
Wydawca: Albatros
Data wydania: czerwiec 2014
Liczba stron: 576
King to dla mnie autor, po którego sięgam, kiedy nie mam, co czytać. Naprodukował już chyba więcej powieści, niż sam liczy sobie wiosen. Cenię tego autora właśnie za bohaterów - niewątpliwie stanowią mocne ogniwo jego książek. Polecam Ci, jeśli jeszcze nie miałeś okazji czytać, Misery oraz To. Cmętarz zwieżąt też nie jest zły, ale dwie pierwsze pozycje zdecydowanie w moim rankingu wygrywają :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco !
Mimo, że klasyki literatury grozy, to jeszcze ich akurat nie czytałem. "To" niedawno kupiłem i pewnie za jakiś czas się wezmę, tym bardziej po polecance. ;)
UsuńJa z kolei polecam "Regulatorów",jesli nie miałaś jeszcze okazji, choć jest to ryzykowne polecenie, bo książka jest baaardzo specyficzna, choć mnie akurat mocno ujęła.
Cieszę się, że książka przypadła Ci do gustu, bo miałam opory przed zakupem. Niby czytam wszystko Kinga, co wpadnie mi w ręce, ale w ostatnich latach zaniżył poziom, dlatego chciałam poczekać na niższe ceny, tym bardziej że po "Blaze" wątpiłam, żeby udało mu się z kryminałem. Ale na Twoim zdaniu polegam, więc zakupię w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci podejdzie. Koniecznie podziel się wrażeniami po lekturze.
UsuńRecenzja tej książki w "Gazecie Wyborczej" zabija chęć przeczytania, odkrywa wszystkie karty i tajemnice. Tak się nie powinno pisać, bo odbiera to przyjemność czytania...
OdpowiedzUsuńJuż nie będę mówił jakie mam zdanie o samej "Wyborczej", ale nie rozumiem idei spoilerowania, zwłaszcza w recenzji. Tekst ma zachęcić czytelnika do lektury i odkrycie pewnych rzeczy SAMEMU! Takiej fuszerce trzeba powiedzieć zdecydowane "nie".
UsuńJa zapraszam do zapoznania się z twórczością Dawida Waszaka, zapowiada się dobry pisarz, po przeczytaniu "Narodzin zła" padłam z wrażenia :)
OdpowiedzUsuńJa z Kingiem nie miałam za bardzo do czynienia. Do tej pory przeczytałam tylko "Przebudzenie", bo Pani w bibliotece powiedziała, że czytelnicy chwalą i mówią, że to najlepsza powieść Kinga. Jeśli tak, to nie jest to to, czego się spodziewałam. Ale z Twojej recenzji wnioskuję, że ta pozycja spodobałaby mi się bardziej, dlatego może teraz tę książkę wypożyczę. Albo to osławione "Lśnienie". Na pewno jeszcze się na Kinga skuszę, nie można tak płodnego autora oceniać po jednej książce ;-)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, dopiero zaczynam. Będę wdzięczna za rady i konstruktywną krytykę.
http://literalna-czytaczka.blogspot.com/2015/08/przebudzenie-s-king.html
Z tym "najlepszym" Kingiem to gruba przesada. "Przebudzenie" może i jest dobre, ale do najlepszych powieści tego autora, brakuje jej jednak sporo. :)
UsuńDużo dobrego przed Tobą, coś na pewno w gusta jeszcze trafi. Tak przynajmniej myślę. ;)
ostatnio mnie korciło, żeby kupić tę książkę. Wybrałam Bazar złych snów i chyba to był trafny wybór.
OdpowiedzUsuńA ja przewrotnie zaczęłam od części trzeciej... przerwałam i zaczęłam od początku :) teraz zabieram się za "Znalezione nie kradzione". Btw - świetna recenzja, ja też napisałam, ale chyba to już nie jest odpowiednia dla mnie pora ;) Dobranoc!
OdpowiedzUsuńNie boisz się, że przy lekturze od końca uciekną Ci jakieś literackie smaczki? ;)
UsuńDwóch kolejnych jeszcze nie czytałem, ale przyjdzie na nie czas... :)