Krótko po opublikowaniu "Fundacji" Asimov poszedł za ciosem i przedstawił czytelnikom dalsze losy tego państwa, mającego być ostatnią deską ratunku dla galaktyki, przed pogrążeniem się w tysiącleciach barbarzyństwa. Jak to na ogół jest z dalszymi ciągami, wiadomo - zazwyczaj do pierwowzorów nie dorastają. W przypadku "Fundacji i Imperium" nie jest inaczej. Powieść wydaje się być gorsza od poprzedniczki, co nie oznacza jednak, że nie warto jej przeczytać. Przeciwnie - jest to bowiem książka dobra.
Jak sugeruje już sam tytuł, tym razem da o sobie znać chylące się ku upadkowi Imperium Galaktyczne. Mimo, że Seldon przepowiedział jego upadek i proces ten nawet już się zaczął, to ów twór wciąż dosyć mocno stoi na nogach. W kierunku Fundacji przybywa generał Bel Riose, jeden z najzdolniejszych wojskowych w Imperium. Młody i ambitny, pragnie zapisać się w historii podbiciem peryferyjnego świata, który według przepowiedni, ma stać się zalążkiem drugiego, trwalszego Imperium. Jego przybycie to jeden z zapowiedzianych wiele lat wcześniej kryzysów, stojących na drodze rozwoju Fundacji. Fabuła drugiej części książki skupia się na wojnie z tajemniczym mutantem, zwanym Mułem. Dzięki swoim zdolnościom, podbija on planetę za planetą, aż w końcu staje do walki z samą Fundacją.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to zmiana konstrukcji fabuły. Tym razem nie skaczemy po różnych momentach dziejów i nie obserwujemy zmagań obywateli Fundacji z kolejnymi kryzysami. Owszem, te wciąż są obecne, ale niejako na marginesie. Zwłaszcza w drugiej części książki, bo otwierającego tom "Generała" można jeszcze w ten schemat wpisać. Za to "Muł" to już coś nowego.
Tytułowy bohater „Muła” jest czymś, na co Fundacja może nie być przygotowana. Hari Seldon określił plan jej rozwoju na setki lat do przodu, jednak wszystko miało iść w zakładanym kierunku jedynie, gdyby nie zaistniały nieprzewidziane okoliczności. Ponadto psychohistoria (fikcyjna nauka, której czołowym przedstawicielem był właśnie Seldon) mogła przewidzieć jedynie ruchy większych skupisk ludności i na tej podstawie określić w jakim kierunku podążą społeczeństwa. Pomysł zachwiania planem, poprzez pojawienie się jednostki, wydającej się nie mieć ograniczeń i dysponującej potężną mocą, był obosiecznym wyborem. Z jednej strony autor uniknął bowiem powtarzania znanych już czytelnikowi rozwiązań fabularnych i pokazał, że cykl może iść w innym kierunku, jednak z drugiej udowodnił, że to w pierwszym schemacie powstawały lepsze fabuły.
Manewr pchnięcia akcji na nowe tory ma swoje oczywiste plusy, wśród których wspomniany wyżej powiew świeżości jest chyba najbardziej znaczącym, jednak przedstawianie kolejnych kryzysów było chyba atrakcyjniejszym sposobem pokazania w jaki sposób obywatele Fundacji chcą wypełnić swoje przeznaczenie twórców kolejnego Imperium. Idące tropem „kryzysowym” opowiadanie „Generał” jest tego najlepszym przykładem. Tekst posiada wszystko, co czarowało w pierwszym tomie – trudny do rozwiązania problem, widmo klęski i upadku Fundacji, a także proste, ale satysfakcjonujące rozwiązanie kryzysu. Ponadto posiada wyrazistych bohaterów, świetnie wpasowanych w tło wydarzeń.
Ciężko ocenić „Fundację i Imperium” jako nierozerwalną całość. „Generał” jest wyraźnym ukłonem w stronę pierwszego tomu cyklu, zwłaszcza w kwestii konstrukcji. Z kolei „Muł” jest już zbudowany inaczej, i choć chwilami wydaje się naiwny, to pcha historię Fundacji na nowe tory. Zostawiając na boku kwestię tego, które opowiadanie jest lepsze, pewne jest jedno - żaden z tekstów nie jest słaby. Stylistyczne rozerwanie sprawia jednak, że „Fundację i Imperium” trzeba ocenić jako gorszą od pierwszego tomu tego, bardzo ważnego dla światowej literatury science fiction, cyklu.
Autor: Isaac Asimov
Tytuł: Fundacja i Imperium
Tytuł oryginału: Foundation and Empire
Wydawca: Rebis
Data wydania: 2013 (Wydanie I ebook)
Tłumaczenie: Andrzej Jankowski
Liczba stron: 220
ISBN: 978-83-7818-219-1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz