sobota, 16 listopada 2013
Antologia "Science Fiction po polsku 2" - Recenzja
Wydana niemal dokładnie rok temu pierwsza odsłona „Science Fiction po polsku” była doskonałą okazją do sprawdzenia, w jakiej formie są zarówno uznani autorzy szeroko pojętego science-fiction, jak i ich debiutujący koledzy po piórze. Idea chwyciła, czego efektem jest decyzja o kontynuacji projektu. Decyzja ze wszech miar zrozumiała, gdyż poziom pierwszej części był w znakomitej większości naprawdę wysoki, z paroma opowiadaniami, które w mojej opinii mogłyby zbierać nagrody. Kiedy pojawiły się pierwsze wzmianki o kontynuacji, wiedziałem, że nie mogę tego przegapić.
Ogólna zasada doboru tekstów pozostała niezmieniona. Parę nazwisk zaproszonych, reszta autorów wyłoniona po konkursie literackim. Mieszanka rutyny i świeżej krwi. Wypaliło raz, to i przy powtórce musi zadziałać, nieprawdaż? Jednak czy tak jest w istocie?
Przy recenzji pierwszej części zacząłem od tzw. „koni pociągowych”. Po długich i zażartych wewnętrznych bojach, postanowiłem, że tym razem zrobię dokładnie tak samo. Nie w głowie mi eksperymenty i dziwactwa. Tradycjonalizm! Zero zaskoczeń! Choć w literaturze akurat zaskoczenia się przydają. Ale do rzeczy. Bo dryfujemy...
Jeden z mocniejszych punktów programu dostajemy już na samym początku. „Bajki Gigamecha” przenoszą nas w świat wojny, którą ludzkość toczy z ożywionymi przez sztuczną inteligencję bohaterami baśni, legend i horrorów. Pomysł, który mógł łatwo przynieść przerost formy nad treścią, został jednak świetnie rozwinięty przez Marcina Podlewskiego. Autor nader sprawnie operuje motywami z tradycyjnych utworów, nadając im nowe życie i umiejętnie łącząc je z opisem działań wojennych. Chętnie przeczytałbym umieszczoną w tych realiach powieść. Świat przedstawiony bezsprzecznie ma taki potencjał.
W inne rejony poszła Anna Kańtoch. Laureatka Zajdla 2009 wiele zdradza już w dedykacji „Miasteczka”. „Wszystkim, którzy dorastali w latach osiemdziesiątych”. Znaczy, będzie mocno sentymentalnie. I faktycznie, z miejsca daje się odczuć ten jedyny i niepowtarzalny klimat cudownych szczenięcych lat. Podwórkowe zabawy, czasy bez internetu, gdy dzieciaki musiały wypełniać swój wolny czas, polegając na wyobraźni. A skoro już o wyobraźni mowa, tej cechy na pewno autorce nie brakuje. Sposób w jaki połączyła cudownie wykreowany klimat lat 80. z motywem przewodnim zbioru, zasługuje na najwyższe uznanie.
Warto zwrócić także uwagę na opowiadanie Anny Nieznaj. Niby to nic takiego, niby dostajemy historię jakich wiele, dosyć prostą i zwyczajną. I paradoksalnie chyba właśnie w tym tkwi siła „Dziewczynki ze strychu”. W jakiś sposób ten tekst potrafi urzec, dać czytelnikowi chwilę wytchnienia, lecz zmusić przy okazji do chwili refleksji na temat uczucia straty. Pokazać, że nieważne w jakich czasach byśmy nie żyli i jaka technika by nas nie otaczała, próbujemy wytworzyć mechanizmy, broniące nas przed konfrontacją ze smutną rzeczywistością.
W rejony czystego science fiction udaje się z kolei Marcin Wełnicki. „Faza utajenia” to opowieść o nadciągającej w stronę ludzkości zgubie z kosmosu. Zgubie, która nie przychodzi otoczona efektownymi wybuchami, lecz po cichu niszczy kolejne skolonizowane przez ludzi planety. Uwagę zwraca tu zwłaszcza sugestywne opisanie mechanizmów ukrywania prawdy w imię cynicznej gry ludzkim życiem. Jest to też tekst o złudnej sile nadziei i konsekwencjach ślepego za nią podążania.
Nie sposób nie zwrócić uwagi na kolejną odsłonę perypetii kata Jakuba. Flagowy bohater Rafała Dębskiego tym razem rzucony zostaje do powstańczej Warszawy, gdzie po raz kolejny borykać się będzie z niechęcią i niezrozumieniem ludzi. Mimo, że nie do końca pasuje mi to opowiadanie pod kątem tematycznym antologii, to jest to tekst, który musi podtrzymać dobrą opinię na temat całokształtu historii o mistrzu małodobrym. Choć w istocie Jakub jest kimś dużo więcej niż zwyczajnym katem...
Gdy do tego obrazu dodamy także udany mix „post-apo – quasi horror” w wykonaniu Marcina Mortki, mocno matematyczną wizję kontaktu z obcymi, jaką przedstawia Andrzej Zimniak, czy też wciągającą historię przymusowej ewolucji ludzkości w obliczu walki o przetrwanie, którą mamy okazje podziwiać w opowiadaniu Tomasza Kaczmarka, to obraz całości musi być jeszcze lepszy.
Skłamałbym jednak, gdybym stwierdził, że trafiło do mnie absolutnie wszystko co w zbiorze zamieszczono. „Łajka 2.0”, autorstwa Magdaleny Kempnej, to humoreska, która w otoczeniu poważniejszych tekstów wypada po prostu blado, z kolei opowiadanie Eugeniusza Dębskiego to niewiele więcej ponad czystą historię sensacyjną. Nie porwał mnie także tekst Mikołaja Marii Manickiego. Jego „Syntetycznie Organiczni” zadają pytania o sens człowieczeństwa i jego istotę, jednak nie jest ten problem przedstawiony w szczególnie poruszający sposób. Podobnie sprawa się ma z „Mazorem. Poli-zło” Tomasza Duszyńskiego. Niby sprawnie, przystępnie i z ciekawą tematyką, ale jakby czegoś nieokreślonego brakowało. Nie jest źle, to na pewno, ale nie porywa.
Ciężko określić czy druga odsłona antologii „Science Fiction po polsku” jest lepsza czy gorsza od poprzedniczki. Najlepsze teksty z obu zbiorów prezentują chyba dosyć wyrównany poziom. Ważne jest także, że nie uświadczymy tu całkowitych niewypałów. O lepszym bądź gorszym odbiorze może tu zadecydować jedynie indywidualny gust konkretnego czytelnika. Poziom warsztatowy jest bardzo wysoki w każdej grupie autorów. W mojej skromnej opinii zbiory wydawane przez Paperback mają potencjał, by stać się stałym programem literackiego roku w dziedzinie polskiej sci-fi. Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie.
8/10
Autorzy: Marcin Podlewski; Marcin Mortka; Marcin Wełnicki, Anna Nieznaj, Anna Kańtoch, Magdalena Kempna, Tomasz Duszyński, Mikołaj Maria Manicki, Eugeniusz Dębski, Tomasz Kaczmarek, Andrzej Zimniak, Rafał Dębski
Tytuł: Science Fiction po polsku 2
Wydawnictwo: Paperback
Data wydania: 14. 11. 2013
Liczba stron: 348
ISBN: 978-83-936572-4-7
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com i na nim była pierwotnie publikowana - KLIK )
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wszedł w dupę tylko tym uznanym - nie pokrywa się to w ogóle z faktycznym standardem wszystkich opowiadań. Ja znowu uważam, że Manicki ma najlepsze opowiadanie w antologii.
OdpowiedzUsuńNie wszedł, nie wszedł. Gdyby wchodził "w dupę" uznanym, kilka opowiadań oceniłby inaczej.
UsuńNie każdemu podoba się to samo. Siłą rzeczy, oceniam poszczególne teksty z poziomu mojego własnego gustu.
A opowiadanie Manickiego nie jest przecież złe. Nigdzie tego nie napisałem. Nie poruszyło mnie po prostu, nie będę kłamał, że było dla mnie jednym z lepszych w antologii, bo nie było. Ale swoich fanów z pewnością znajdzie. Tudzież już znalazło.
Spoko, spoko. Ja też podzieliłam się swoją opinią ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że odbiór zależy od indywidualnej wrażliwości i gustu czytelnika. To co dla mnie jest największą wartością, to możliwość zapoznania się z pracami rożnych autorów w jednym miejscu.
OdpowiedzUsuńPierwszy tom moim zdaniem był troszkę różny pod względem poziomu opowiadań. Liczę bardzo, że druga odsłona będzie lepsza:)
OdpowiedzUsuń