piątek, 29 marca 2013

Homo Malcontentus



Zainspirowany tekstem Bartka Swojaka, piętnującym idiotyczne zachowanie ludzi czy to w środkach masowej komunikacji, czy innych, gdzie stykają się masy, postanowiłem dodać do tej wyliczanki parę swoich typów. Bo ludzie potrafią być bardzo irytujący… Zwłaszcza w tramwajach. Z góry bardzo przepraszam za poziom jadu, ale ostatnimi czasy raz po raz moja cierpliwość względem współpodróżnych wystawiana jest na kolejne próby, a będąc, bądź co bądź, człowiekiem cywilizowanym, uważam, że lepiej wylać z siebie słowa niż agresję fizyczną.


Jeden.

Przyjeżdżam do Poznania nieco po godzinie 7 rano. Po zrobieniu śniadaniowych zakupów ruszam na przystanek, by wsiąść do tramwaju, który dowiezie mnie do pracy. I tu zaczyna się codzienna irytacja. Na trasie, którą jeżdżę, znajduje się bowiem parę szkół i uczelni. Siłą rzeczy można więc w tramwajach spotkać wielu uczniów i studentów. Rozumiem oczywiście, że też muszą jakoś dojechać do swoich placówek, by zdobyć wykształcenie niezbędne do emigracji, ale na bogów wszelakich, dlaczego po wejściu do tramwajów nie zdejmują oni plecaków? Tłok i tak jest zazwyczaj ogromny, a gdy w dodatku wejdzie tam na raz trzech, czterech takich „plecakowiczów”, robi się automatycznie jeszcze ciaśniej. Jeden z drugim nie pomyślą oczywiście, żeby zdjąć z pleców balast utrudniający życie każdemu obok. Można dojść do przykrego wniosku, że myślenie chyba nie jest ostatnio specjalnie modne…

 Dwa.

Jeśli jakimś cudem uda się człowiekowi znaleźć miejsce siedzące i wyciągnie książkę, i tak nie będzie mu dane w spokoju poczytać. Wspomniana brać uczniowska i akademicka dyskutuje bowiem żywo o terminach kolejnych sprawdzianów, kół czy innych kwadratów, skutecznie uniemożliwiając skupienie uwagi na treści fabuły. Inny rodzaj rozmówek dotyczy z kolei tego, kto kiedy i jak bardzo się, za przeproszeniem, „najebał”. Uroczo. Jeśli nie masz słuchawek, nie ujedziesz, nie ma opcji. Dowiesz się każdego szczególiku, kto z kim się „lizał” i kto narzygał dalej. Oczywiście tacy „opowiadacze” to wciąż mniejszość, jednak jest ona głośniejsza od normalnej większości i kształtuje niekorzystny obraz całości.

Trzy.

Obraz nieszczęść wszelakich dopełnia się, gdy w dodatku podróżuje z nami młodzież niemająca bladego pojęcia co to są słuchawki. Dźwięki „muzyki” wydobywają się w takich przypadkach z marnej jakości głośniczków ich komórek (szkoda, że przy okazji nie używają szarych), irytując ludzi, zwłaszcza tych niebędących fanami polskiego rapu i niemających specjalnego ciśnienia na słuchanie o konfidentach kooperujących z policją czy innych CHWDP. O, pardon: HWDP, przecież młodzież nie wie jak się pisze słowo „chuj”.

Na powyższych przykładach poprzestanę, ale temat bynajmniej się nie wyczerpał. Zawsze znajdzie się kolejny powód do narzekań, a gdy materiał jest tak inspirujący jak głupi ludzie, czekać na kolejne przypadki zazwyczaj nie trzeba długo...

(Tekst powstał we współpracy z serwisem Po Przecinku i na nim był pierwotnie publikowany - KLIK )

13 komentarzy:

  1. Z tymi plecakami i muzyką z telefonu to raczej uczniaki (chociaż studentów nie rozgrzeszam, to a) plecaki im raczej nie potrzebne, jak już to torba na laptopa b) muza z komórek to jednak wstyd). I faktycznie - bez słuchawek ani rusz, ale to się po prostu trzeba do tego przyzwyczaić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie ta rzecz to raczej domena młodszych, i mimo, że zdarza się to coraz rzadziej, to raz na jakiś czas jednak się trafi taki przypadek. Uroczo obserwować, jak myśli takie indywiduum, że jest fajne, a w rzeczywistości sieje wiochą. ;)

      Usuń
  2. Hahaha, rozwalił mnie ten tekst o wykształceniu niezbędnym do emigracji :D. Chociaż w sumie ja też chyba nie mam czego szukać w Polsce ;(.

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety taki śmiech przez łzy, zdaję sobie z tego sprawę. Ale dużo się jeszcze musi zmienić, by było inaczej w tym kraju... normalniej.

      Usuń
  3. Tak sobie właśnie myślę o tych plecakowiczach, że tak naprawdę nie ma dobrego wyjścia. Rzeczywiście, strasznie to wkurzające, jak w i tak już zatłoczonej przestrzeni robi się taki sztuczny tłum. Ale alternatywą dla plecakowicza jest trzymanie plecaka w łapie, na wysokości kolan, gdzie współpasażerowie będą robić jeb! kolanem, jeb! tobołami, jeb! siatką z ziemniakami -.- A wiadomo, nosi się w plecakach jakieś odtwarzacze, okulary czy nawet napoje w szklanych butelkach. Zresztą z tego co widzę gimnazjaliści i wyżej nie noszą napakowanych tornistrów tylko prawie psute worki z Pumy ^^ Zgroza, jak widzę dzieciaki z podstawówek z tornistrami większymi od nich samych O.O

    Gimnazjaliści raczący cały autobus złotymi myślami Peji to plaga. I buractwo w najczystszej postaci. Jestem w stanie zrozumieć mętną, bo mętną, ale jakąś tam logikę stojącą za takim publicznym słuchaniem muzyki, kiedy stoi cała grupka. Ale kiedy chodzi o jedną osobę, jest to już zupełnie nie do pojęcia.

    W tym semestrze plan, choć pod innymi względami beznadziejny, ładnie wymija godziny największego oblężenia w autobusach, także nie powinnam narzekać. Ale i tak ponarzekałam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napoje w szklanych butelkach są akurat z dosyć wytrzymałego szkła, chyba. To raczej ktoś, kto kopnie Frugo bardziej pożałuje. ;)

      Co do słuchających, może po prostu trzeba im współczuć, że są z biednego domu i nie mają na słuchawki, a my się tu wyzłośliwiamy. ;)

      Usuń
    2. Oj, ale w takim starciu Frugo vs trzy kilo ziemniaków stawiałabym jednak na ziemniaki, no i nie zapominajmy, jak autobusowe panie siatkarki bywają zawzięte ;)

      Echeś, towarzystwo wystrojone w metki z sieciówek sportowych, z tych, które doliczają 80% ceny za ptaszka na skarpetce a my im mamy współczuć? :p

      Usuń
    3. Zdanie nie zmienię, mnie się jakoś udaje trzymać plecak w ręce i nie uszkodzić niczego w środku. ;)

      No ok, starałem się wymyślić coś na siłę. Zaorać ich! ;)

      Usuń
  4. Jako licealistka i studentka bardzo dużo się najeździłam autobusami z wypchanym plecakiem - jak plecak jest ciężki, to trzymanie go w łapie jest średnio fajne, niestety (pół biedy jak ma uchwyt, ale nie wszystkie mają), zwłaszcza że podczas jazdy niekiedy dobrze jest móc się czegoś złapać obiema rękami. A w litanii żalów zabrakło wzmianki o śmierdzących pijakach - to jest dopiero przykre towarzystwo w autobusie czy tramwaju :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No takie coś jestem jeszcze w stanie rozgrzeszyć, tym niemniej gdy tramwaj/autobus jest napchany prawie do końca, to jednak lepiej moim zdaniem zdjąć. Jak się trochę uwali od stania na ziemi, nic się nie stanie. Zawsze jedna osoba więcej będzie miała dojechać tam dokąd zmierza.

      Co do żuli, podzielam Twoje zdanie, przypuszczam, że o nich będę pisał następnym razem, gdy żółć zbierze się znowu prawie do pełna. ;)

      Usuń
  5. Albo jak się słyszy głośno całujące się pary, to dopiero jest obrzydliwe. Zaczyna się wiosna i lato, więc nasze środki komunikacji miejskiej wypełnią się odpowiednią gamą godowych dźwięków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, to też może być irytujące. Chociaż wcześniej nie zwracałem na te godowe zwyczaje specjalnie uwagi. Ja akurat mało się z nimi stykałem u współpasażerów. Inna sprawa, że to też chyba dlatego, że inne rzeczy wkurzały mnie jeszcze bardziej. ;)

      Usuń
  6. Zdarzają się ludzie, którzy mimo posiadania słuchawek, słuchają muzyki tak głośno, że wszyscy współpasażerowie są na nią niestety skazani;)

    OdpowiedzUsuń