poniedziałek, 7 stycznia 2013

Marek S. Huberath "Gniazdo Światów" - Recenzja




Krakowski pisarz należy do grona tych twórców, którzy nie rozpieszczają czytelnika. Na jego nowe dzieła trzeba czasami czekać wiele lat. Akurat w 2012 roku ukazała się jego nowa powieść, „Portal Zdobiony Posągami”, jednak o niej innym razem. Poniższy tekst traktuje bowiem o książce znanej i cenionej, wielokrotnie też opisywanej i recenzowanej. Jej reputacji nie trzeba w żaden sposób potwierdzać, ani weryfikować, bo stanowi jeden z najjaśniejszych punktów polskiej fantastyki. Nie łudzę się, że napiszę o niej coś nowego, ale nie w tym rzecz. Przeczytałem i odszedłem zachwycony. Wypada po prostu oddać hołd mistrzostwu w czystej postaci.

A muszę przyznać, że nie spodziewałem się rewelacji. Krótki opis fabuły jakoś szczególnie do lektury mnie nie zachęcał. Poznajemy oto Gaveina Throzza. Bohater podróżuje. Z nie do końca jasnych powodów zmienia jedną Krainę na drugą. Dlaczego – okaże się wraz z kolejnymi stronami. Póki co jednak wiemy niewiele. Gavein przybywa do nowego miejsca sam, ale niebawem ma do niego dołączyć żona, Ra Mahleine, w celu zrównania czasu, podróżująca innym transportem. Na statku, którym płynie, jest traktowana jak obywatel drugiej kategorii. Maltretowana i poniżana, dociera jednak na miejsce, gdzie może znowu zjednoczyć się z mężem. Wspólnie zamieszkują na peryferiach miasta, lecz... daleko im do spokoju. Gavein, przemianowany tu na Dave'a, dostaje się w centrum uwagi lokalnej społeczności, gdy pada podejrzenie, że stoi on w centrum fali dziwnych zgonów, nawiedzających okolicę. Od tej pory życie nie tylko małżeństwa Throzzów, ale i całej dzielnicy, a być może nawet Krainy, zostaje wywrócone do góry nogami. Czy Dave jest ucieleśnioną Śmiercią?

Opis fabuły nie oddaje w pełni tego, co znajdziemy na kartach „Gniazda Światów”. Na pierwszy rzut oka nie wydaje się ona być zbytnio skomplikowana. Jednak jeśli nawet tak jest, to jedynie do czasu. Nadchodzi chwila, gdy Huberath serwuje nam taką karuzelę, że „głowa mała”. Poznajemy teorię, według której świat, w którym dzieje się akcja, zawiera w sobie kolejne, ukryte w pewnej książce, którą z kolei czyta jeden z bohaterów. Co wprawia go w ruch? Tego musi dowiedzieć się Dave. Odpowiedź może być więcej niż znacząca. To wszystko może brzmieć dziwacznie, inna sprawa, że ciężko rzetelnie opisać mistrzostwo wizji autora. Żeby należycie i w pełni docenić ten błyskotliwy pomysł, trzeba samemu zanurzyć się w głąb świata przedstawionego.

Podczas lektury dojść można do pewnego dziwacznego momentu. Całkowicie wciągnięci w fabułę, chcemy czytać dalej, ale z pewnych powodów czujemy też potrzebę by przestać. Przy odrobinie empatii u czytelnika, będzie tu miała miejsce spora batalia, czy kontynuować lekturę. Ja akurat dokończyłem, ale postanowiłem przy okazji, że jeszcze kiedyś wrócę do tej książki, tym razem przerywając w stosownym momencie. Cóż, Huberath potrafi chwycić za serce i zagrać na uczuciach czytelnika.  U rzadko którego pisarza ta umiejętność jest aż tak widoczna i spektakularna.

Powieść jest stosunkowo krótka, jednak taka a nie inna objętość w zupełności wystarcza. Nie trzeba pisać opasłych tomiszczy, by przekazać coś istotnego. Autor perfekcyjnie wypełnił „Gniazdo Światów” treścią, zachował idealne proporcje między akcją, zaskakującymi i intrygującymi pomysłami odnośnie świata przedstawionego i chwilami głębokiej refleksji. Połączone w jedną całość, te wszystkie elementy tworzą, nie boję się tego określenia - dzieło kompletne.

Napisać na zakończenie, że warto sięgnąć po „Gniazdo Światów” nie ma specjalnie sensu. Każde zdanie zawarte powyżej aż kipi entuzjazmem do tej powieści. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że zostałem w całości kupiony wizją Huberatha. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę też powiedzieć, że oto znalazłem nową pozycję, która dołączy do nie tak znowu szerokiego grona moich najbardziej ukochanych powieści. Nie codziennie czyta się książki tak znakomite. Gorąco polecam!

10/10

Autor: Marek S. Huberath
Tytuł: Gniazdo Światów
Wydawca: Supernowa
Data wydania: 1998
Liczba stron: 276
ISBN: 83-7054-127-5

(Recenzja dostępna jest także na serwisie Po Przecinku )

2 komentarze:

  1. Lubię takie pokrecone historie, z niezwykłym klimatem. Stanowczo zachęciłeś mnie do dopisania kolejnej pozycji do listy 'chce przeczytać', a ostatnio pilnuję się, by jej nie powiększać :)
    W Kronikach też nowa recenzja, też pozycji przeczytanej jeszcze w 2012 i też dobrze rozpoczynająca rok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się nie da, bez dopisywania... ;p
      Ale serio, warto się wziąć za "GŚ", myślę, że to pozycja godna znaleźć się nawet na czubie listy! ;)

      Usuń