piątek, 7 grudnia 2012

Celia S. Friedman "Skrzydła Gniewu" - Recenzja



Po nieco ponad półrocznym oczekiwaniu, w końcu dostajemy do rąk drugi tom „Trylogii Magistrów”. Pierwsza odsłona zbierała głównie dobre i bardzo dobre recenzje, dlatego uzasadnionym było spodziewać się po „Skrzydłach Gniewu” wysokiego poziomu. Celia S. Friedman stanęła, na szczęście, na wysokości zadania i stworzyła powieść, którą śmiało można uznać za jedną z ciekawszych wizji fantasy ostatnich lat. Nie ma ona tak miażdżącej przewagi nad konkurencją, jak sugerują entuzjastyczne notki na okładce, mimo to jednak, jest to kawał bardzo solidnej fantasy, która nikogo nie zostawi rozczarowanym.

Akcja powieści rozpoczyna się w momencie, w którym zakończyła się „Uczta Dusz”. Po pokonaniu Duszożercy, Kamala ma uzasadnione obawy, że przynajmniej jeden z Magistrów odgadł kim kobieta jest w istocie. Jako, że wciąż jest zmuszona ukrywać swoją tożsamość, decyduje się śledzić jednego ze Strażników, Rhysa, który zostaje wysłany do jednego z odległych Protektoratów, w celu dowiedzenia się, dlaczego prowincja przestała przesyłać raporty ze swojej działalności. Tymczasem po śmierci króla Dantona Aureliusa, tron obejmuje jego syn, Salvador. Młodzieniec, który ostatnie parę lat spędził wśród ascetycznych mnichów, wydaje się być smakowitym kąskiem dla wszelkiej maści intrygantów, którzy podejmą próby sterowania poczynaniami młodego władcy. Jednak ten problem blaknie, w porównaniu z nadchodzącą burzą. Magiczna bariera, chroniąca ludzi przed powrotem Duszożerców, zostaje naruszona. Szykuje się krwawy konflikt, który może zmienić oblicze świata.

Gdyby komuś przyszło do głowy zaczynać przygodę ze światem Magistrów od „Skrzydeł Gniewu”, prawdopodobieństwo, że odbije się od tej książki, byłoby całkiem duże. Widać bowiem jak na dłoni, że jest to drugi tom trylogii. Nie da się go czytać w oderwaniu od „Uczty Dusz”. Poszczególne wątki wymagają wiedzy o przeszłych wydarzeniach, które można uzyskać tylko i wyłącznie poprzez zapoznanie się z pierwszym tomem. A jeśli ktoś zastanawia się czy warto się na taki krok decydować, odpowiedź jest jedna – zdecydowanie tak!

Kolejny raz wypada pochwalić autorkę za kreację bohaterów. Znowu są oni wiarygodni, a targające nimi rozterki w pełni uzasadnione psychologicznie. Ten element często kuleje w powieściach z tego nurtu, zwłaszcza, gdy autor skupi się na efektownej otoczce. Jednak Friedman wyszła z tego obronna ręką. Na uwagę zasługuje chociażby doświadczona przez życie, pierwsza kobieta-magister, Kamala. W „Skrzydłach Gniewu” zaczyna ona nieśmiało dostrzegać, że na świecie istnieją też cieplejsze uczucia niż wieczna podejrzliwość w stosunku do mężczyzn. Dobrze ukazany jest też towarzysz jej podróży, Rhys. Widzimy go jako człowieka honoru, który w obliczu splotu pewnych okoliczności, traci wiarę w opiekę Bogów. Jego postawa i totalne przewartościowanie wartości robią wrażenie dogłębnie przemyślanych.

To, czego brakowało mi w „Uczcie Dusz”, to nieco więcej informacji o Duszożercach. Te braki zostają zrekompensowane tutaj. „Skrzydła Gniewu” w paru miejscach dosyć mocno skupiają się na tej rasie „zwierząt”. Poznajemy fakty dotyczące zamknięcia ich za granicą magicznej bariery, co jednak najistotniejsze, wyjaśnione zostaje kim są ludzcy sojusznicy tych potworów i jakie okoliczności przyczyniły się do powstania tego specyficznego sojuszu. Wszystko to daje dosyć przewrotny efekt, dochodzimy bowiem w pewnym momencie do myśli, że najazd Ikati i ich popleczników na południowe ziemie, może być w pewien sposób uzasadniony. Ta próba głębszego spojrzenia na „czarne charaktery” jest bardzo intrygująca, skłaniając przy okazji do refleksji nad moralnością tych „dobrych” i ich motywami.

„Skrzydła Gniewu” wyróżniają się na tle innych powieści fantasy tym, że nie chodzi tu tylko i wyłącznie o czystą akcję i magię. W dosyć, bądź co bądź, efektownej otoczce, dostajemy bowiem sporo materiałów do refleksji nad tak frapującymi tematami jak cena bezpieczeństwa czy kwestia tego czy cel uświęca środki. Sprawia to, że drugi tom „Trylogii Magistrów” to fantastyka wysokiej próby, a powieść w ogólnym rozrachunku sprawia chyba nawet nieco lepsze wrażenie niż „Uczta Dusz”. I bardzo zaostrza apetyt na lekturę tomu zamykającego całość.

8/10

Autor: Celia S. Friedman
Tytuł: Skrzydła Gniewu
Tytuł oryginału: Wings of Wrath
Tłumaczenie: Grażyna Grygiel i Piotr Staniewski
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 20. 11. 2012
Liczba stron: 544
ISBN: 978-83-7839-397-9

(Recenzja powstała we współpracy z serwisem http://www.szortal.com/, na nim też była pierwotnie publikowana - http://www.szortal.com/node/2224 )

3 komentarze:

  1. Ocena nastraja mnie bardzo pozytywnie, szczególnie, że książka już czeka na swoją kolej :) Oby nie czekała długo, muszę tylko ogarnąć koniec semestru i w końcu ją dorwę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli podszedł Ci pierwszy tom, to na dobrą sprawę nie ma siły, by i ten nie przypadł do gustu. ;)

      Usuń
    2. Poczytuję sobie "Skrzydła" i rzeczywiście: jest dobrze. Jedynie miałam problem z wgryzieniem się w powieść, bo od czasu "Uczty dusz" minęło już trochę czasu (i trochę książek się przeczytało), ale im dalej w ksiązkę, tym było lepiej :)))

      Usuń