piątek, 9 listopada 2012

Dyskretny urok PKP


Polskie Koleje Państwowe chyba nigdy nie cieszyły się specjalnym poważaniem ze strony podróżnych. Jednak ja zawsze traktowałem opowieści zirytowanych wieloma rzeczami pasażerów nieco z przymrużeniem oka. Tyle złych cech, skumulowanych w jednej firmie? „Nie, to przecież niemożliwe” - myślałem. Taki stan rzeczy wydawał mi się być nieco wydumany. W końcu, gdy raz na jakiś czas wsiadałem do pociągu, zazwyczaj nic nieprzyjemnego mi się nie trafiało. Jednak teraz, gdy od paru miesięcy jestem zmuszony codziennie korzystać z usług narodowego przewoźnika, moje odczucia zmieniły się diametralnie. O równe 180 stopni...

Do pociągu wsiadam mniej więcej w środku trasy Bydgoszcz/Gniezno – Poznań. Czy uda mi się usiąść? Czy chociaż będę mógł stanąć, bez narażania się na ocieranie się o współpasażerów? Ależ skąd! PKP podstawiło bowiem jeden skład, za nic mając codzienne obrazki ludzi, tłoczących się obok siebie bardziej nawet niż podczas jazdy tramwajem we Wszystkich Świętych. Bywają dni, że ciężko byłoby wsadzić między nich szpilkę. Gdybym cierpiał na pewne specyficzne zaburzenia seksualne, taka sytuacja mogłaby mnie nawet cieszyć, tyle ocierania! Jednak cóż poradzić, jestem zdrowy i mi to po prostu przeszkadza.

Rozwiązanie jest dosyć proste. Wystarczyłoby zamiast jednego, podstawić dwa składy. (Chociaż nawet wtedy nie wszyscy mogliby usiąść, ale chociaż stanie w przejściu byłoby nieco bardziej komfortowe...) Myślę, że nie byłoby nawet zbyt ciężko znaleźć na to środki. Za 30 km jazdy płacę miesięcznie 180 zł. Tylko na tej jednej linii, mnożąc to przez sporą liczbę pasażerów, którzy także zaopatrzyli się w bilet miesięczny, wychodzi nam niezła sumka, którą można by wydać na udogodnienia podróży. Jednak po co? Szefowie spółek muszą zarobić przecież na chleb. Mieliśmy ostatnio okazję poznać ich zarobki. Przyznajcie sami, czy suma 139 tys złotych miesięcznie na trzyosobowy zarząd to naprawdę tak dużo? No i czyż nie wydaje się sensowną opcja, że w wypadku zwolnienia, otrzymaliby oni roczną odprawę i premię w wysokości półrocznego wynagrodzenia?

Sarkazm sarkazmem, ale bez dwóch zdań małe „ciach, ciach” załatwiłoby sprawę. Jednak raczej nic się zmieni, gdyż zwyczajnie brakuje tu dobrej woli. W każdym cywilizowanym państwie taka sytuacja byłaby wielkim skandalem. Dbanie o dobro klienta, który wykupując usługi, wnosi do firmy spory wkład finansowy, powinno być standardem. I gdzie indziej jest. Niemcy, Anglia, Francja – czy w tych krajach taka sytuacja byłaby normalna? Tylko, że w Polsce wydaje się, że wzory są inne. Dalekowschodnie. Jeśli tak jest w istocie, to idziemy dobrą drogą, jeszcze trochę, i podróżę polską koleją, będą przypominały ekscytujące obrazki rodem z Indii.

Osobną sprawą są współpasażerowie. Do przedziału „towarowego” nie sposób zazwyczaj wejść, gdyż tuż po otwarciu drzwi zioną na nas kłęby oparów alkoholowo-papierosowych. W końcu to żulernia powinna podróżować w komforcie, czyż nie? Jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, by konduktor wyprosił kogoś, pijącego piwo i palącego w pociągu. A, prawda... Jak miałby to zrobić, skoro niemożliwością jest przebicie się z przodu pociągu, na sam koniec?

Po tych codziennych podróżach nie dosyć, że jestem wymęczony (nieważne w którą stronę jadę, zawsze jest podobnie), to w dodatku wyraźnemu pogorszeniu uległa moja wrodzona życzliwość do innych ludzi (sic!). Zacząłem dramatycznie nienawidzić motłochu tłoczącego się w pociągach, chamskich zachowań innych pasażerów, pchania się na siebie, bez choćby słowa przeprosin. Jednak nic się nie zmieni, dopóki nie zmienią się też warunki jazdy, czego sobie i pozostałym korzystającym z usług PKP, serdecznie życzę.

(Tekst był pierwotnie publikowany na stronie http://poprzecinku.pl/, konkretnie pod tym linkiem - http://poprzecinku.pl/art/dyskretny-urok-pkp/110 )

6 komentarzy:

  1. "Gdybym cierpiał na pewne specyficzne zaburzenia seksualne, taka sytuacja mogłaby mnie nawet cieszyć, tyle ocierania!"
    ^^

    Co prawda pociągami jeżdżę na tyle sporadycznie, że nie mam na co narzekać. Ot, nieprzyjemne incydenty ;) Za to znam się bardzo dobrze z MPK, które też nie grzeszy przesadną dbałością o klienta.

    Choćby - a propos funduszy - płacenie kary. Wiadomo, zdarza się. Co śmieszne, kary nie można zapłacić na krańcówkach, które rozsiane są po całej Łodzi. Dlaczego, nie mam pojęcia. Skoro na krańcówkach można wyrabiać migawki, jakby nie było, ważne dokumenty, a nie można zapłacić kary? Nie, trzeba się wlec na drugi koniec miasta, do siedziby głównej - przynajmniej taką informację otrzymuje delikwent z mandacikiem. Dojeżdża się na miejsce - polerowany kafel, sztuczne palemki, wszystko lśni i błyszczy nowością, szefowie wszystkich szczebli pierdzą sobie w fotele i czego się delikwent dowiaduje? Że kary płaci się dwie przecznice dalej, w osobnym, przeznaczonym do tego budynku. I wszystko fajnie, palmy i lśniące kafle absolutnie mi nie przeszkadzają, problem w tym, że zdecydowana większość tramwajów - poza, chyba, dwoma liniami - wyposażona jest w przymusową klimatyzację. Tu dziura, tam rdza, okno się nie domyka, dziwnie zalatuje jakąś spalenizną... Nie wspominając o incydentach z lampami spadającymi podczas jazdy ^^ No nic, ważne że kaska z mandatów idzie na szczytny cel ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, faktycznie absurd z tym płaceniem kar. Ale nie uwierzę, że nie ma możliwości przelewu. Nawet w Poznaniu możesz to zrobić elektronicznie. Serio w mieście "Boat" jest z tym tak kiepsko? o.o

      Mnie zaczęło z kolei mierzić poznańskie MPK. Tak, tak, to duża wina remontów, ale kiedyś można było ufać rozkładowi, dzisiaj spóźnienia i wypadnięcia z trasy tramwajów, są niestety przykrą codziennością. A od stycznia, mimo że już teraz nie jest najtaniej, kolejna podwyżka cen biletów. Love it!

      Usuń
  2. A ja nigdy nie jechałam pociągiem. Wiem, sporo "wrażeń" mnie ominęło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tak w ogóle, w ogóle? Szok! ;)

      Usuń
    2. Wiem, że wydaje się niewiarygodne, ale jakoś jak na razie nie miałam potrzeby podróżować pociągiem i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała:)

      Usuń
    3. Raz kiedyś spróbuj. Wbrew pozorom, może być fajnie. To raczej na dłuższą metę i jak jeździsz regularnie na popularnej trasie, zamienia się to w gehennę.

      Usuń