wtorek, 4 września 2012

Coś na Progu #2 - Recenzja



Łukasz Śmigiel się nie poddaje. Po upadku „Lśnienia” (nazwanym „zawieszeniem”), po raz kolejny podnosi rękawicę, i stara się, by polscy fani horroru i pulpy mieli co czytać. Nowy magazyn, któremu przewodzi, zaczął działalność z całkiem wysokiego pułapu. Pierwszy numer „Coś na Progu” przyniósł nam masę ciekawej publicystyki oraz dwa wysokiej próby opowiadania. Jednak zazwyczaj to kolejne odsłony weryfikują prawdziwą wartość pisma. Łatwo bowiem spiąć się, by wypaść dobrze na inaugurację, trudniej z kolei utrzymać wysoką formę na dłuższej przestrzeni czasowej. Czytajcie dalej, to przekonacie się czy z tym testem poradziło sobie „Coś na Progu”.

Po numerze poświęconym H. P. Lovecraftowi, tym razem tematem przewodnim jest szeroko pojęte retro. Nie do końca są to co prawda moje klimaty, ale jako że bez sensu żywić uprzedzenia jeszcze przed lekturą, schowałem je głęboko i zabrałem się do sprawdzania co tym razem przyszykowała nam redakcja.

W dziale prozy i poezji dostajemy tym razem więcej tekstów. Konkretnie dwa razy więcej. Koniem pociągowym ma być zapewne Jack Ketchum. Autor nie epatuje tym razem przemocą i okrucieństwem. „Martwy Dziki Zachód” to przyjemna i lekka opowiastka o zombie wśród Indian i białych osadników. W zupełnie inne rejony uderza Algernon Blackwood. W „Nawiedzonej Wyspie” snuje on intrygującą i sugestywną opowieść o wizycie młodego studenta w pewnym tajemniczym domu. Przyznać trzeba, że autorowi udało się wytworzyć rewelacyjny klimat, który będzie najbardziej widoczny podczas wieczornej lektury tego powiadania.

Polska reprezentacja wśród prozaików także nie ma się czego wstydzić. Marcin Rusnak w „Niezwykłym śledztwie Doktora Junga” opowiada czytelnikowi historię intrygującą i zaskakującą.
Z kolei Paweł Pollak przedstawia wariację na temat planu zbrodni doskonałej, w którym nieoczekiwanie pojawiają się komplikacje. Tekst, mimo że dosyć prosty i liniowy, potrafi chwycić za serce. Wszystkie zawarte w numerze opowiadania łączy wysoki poziom warsztatowy i nieszablonowe pomysły.

Wracając do tematu numeru, czyli retro, dookoła tego zagadnienia krąży znaczna część publicystyki zawartej w drugim „Cosiu”. Nie będę ukrywał, wybitnym znawcą tematu nie jestem. Co więcej, zdecydowanie wolę inne tematy literackiej rozrywki. Mimo wszystko muszę jednak przyznać, że tematyka dominująca w drugiej odsłonie pisma przedstawiona została w taki sposób, by nawet laik nie poczuł się znudzony. Spektrum opisywanych tematów jest imponujące. Artykuł o steam punkowych horrorach (Szymon Stoczek), bliższe spojrzenia na fantastykę Młodej Polski (Joanna Kułakowska), czy intrygujące omówienie mrocznej strony twórczości Jima Hensona (Norbert Nowak). Wszystko opisane w sposób rzeczowy i, jak się wydaje, wyczerpujący. Myślałem, że ciężko będzie z moim zainteresowaniem podobnymi motywami, jednak na szczęście było wręcz przeciwnie.

Już przy pierwszym numerze bardzo przypadła mi do gustu rubryka „Dział kryminału”. Tym razem wrażenie zostało dodatkowo pogłębione. Jako, że jestem świeżo po lekturze drugiego tomu cyklu o Breslau, z dużym zainteresowaniem przeczytałem tekst Renaty Łukaszewskiej o zadziwiającej popularności kryminału retro. Tekst podsunął mi przy okazji parę nazwisk, z którymi na pewno się zapoznam. Z dużym zainteresowaniem przeczytałem także artykuł o Sherlocku Holmsie ze Skandynawii (autorstwa Moniki Samsel-Chojnackiej i Rafała Chojnackiego), czyli bliższe przyjrzenie się zagadnieniu kontynuowania prozy Conana Doyle'a.

W drugim numerze „Coś na Progu” można znaleźć jeszcze więcej niż to, co opisane powyżej. Myślę, że wielu fanów literatury popularnej znajdzie tu coś dla siebie, niezależnie od konkretnych preferencji. Redakcji udało się stworzyć magazyn, który potrafi zainteresować czytelnika zarówno satysfakcjonującym opisaniem głównego tematu, jak i artykułami z innej beczki. Dzięki temu nie mamy wrażenia monotonii, nawet, gdy główne zagadnienie mija się z naszymi osobistymi zainteresowaniami. Warto tez dodać, że smaczku dodają pieczołowicie wybrane opowiadania, które często można określić mianem perełek. Taki stan rzeczy sprawia, że z niekłamaną przyjemnością zapoznam się z kolejnym numerem czasopisma, gdy tylko będę miał ku temu okazję.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu:

6 komentarzy:

  1. Zakupiłam sobie dwa pierwsze numery na Polconie i na razie nie czytałam dużo, ale to co już miałam okazję było naprawdę ciekawe. Będę kontynuować, a sama też się pewnie pokuszę o recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano ;)
    Pierwszy numer zamawiałam ze sporymi obawami. Po "Lśnieniu" został niesmak i nieodżałowana dyszka ;) Jakieś to było nijakie, tematy w większości ograne i nieciekawe, zainwestowano w okładkę, tymczasem w środku bajzel... Plus, kupiłam ze względu na tekst Małeckiego i też się nieźle przejechałam. Rozumiem, że autor nie będzie wysyłał perełek do ledwo co wkraczających na rynek pism, ale nieskładne opowiadanko o Jogobułce?... -.-"
    I tym większy szok - w bardzo pozytywnym sensie - kiedy w końcu przyszedł mój "Coś". Fajna tematyka, więcej w tym wszystkim polotu, można czytać od deski do deski. Z drugim numerem tak samo - też nie jestem fanką retro, a artykuły czytało mi się naprawdę dobrze. Oby tak dalej, póki co - ode mnie ogromy plus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest dowód na to, że każdy się rozwija. Ciekawy jestem jak będzie z trzecim numerem, w którym wedle zapowiedzi, ma być tym razem więcej literatury, a mniej publicystyki.
      Wierzę, że redakcja wykaże się takim samym wyczuciem jak dotychczas.

      Usuń
    2. Dokładnie, i chwała im za to :)
      Na trzeci numer dopiero czekam, załapałam się na promocję i w końcu zamówiłam "Cienie". Ale nastawiona jestem jak najbardziej pozytywnie.

      Usuń
  3. Ja "Lśnienia" nie czytałam (i chyba dobrze, patrząc na opinie, jakie na jego temat krążą), ale "Coś na progu" według mnie jak na razie trzyma wysoki poziom. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń