czwartek, 28 czerwca 2012

Michaił Achmanow "Przybysze z Ciemności - Inwazja" - Recenzja


Niedawno powstałe wydawnictwo Almaz jawi się jako twór niezwykle ciekawy na polskim rynku. A jego flagowy projekt – magazyn „SF”, w którym w formie czasopisma ukazują się pełne książki, to rzecz nietuzinkowa i budująca. Przynajmniej biorąc pod uwagę realia, w których jedno z większych pism o tematyce fantastycznej (jakim niewątpliwie było SFFH) niespodziewanie zawiesza działalność. Serce rośnie, że w obliczu tych dosyć pesymistycznych okoliczności, wciąż znajdują się ludzie, mający ochotę podjąć to ryzyko i dać fanom fantastyki powody do radości. Do tej pory na łamach „SF” ukazały się dwie książki: wyczekiwana przez fanów powieść Grzegorza Drukarczyka „Bogowie są śmiertelni” i pierwszy tom „Trylogii Prawdopodobieństwa” autorstwa Nancy Kress. W trzecim numerze pisma dostajemy z kolei pierwszy tom cyklu „Przybysze z Ciemności” - zakrojonej na 10 części rosyjskiej space opery. A jako, że jest to gatunek darzony przeze mnie sympatią, nie mogłem przejść koło książki Achmanowa obojętnie.

Fabuła „Inwazji” przenosi nas do roku 2088. Ludzie w końcu spotykają obcą cywilizację, jednak kontakt nie przebiega tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Już na samym początku powieści, Achmanow pokazuje czytelnikowi kosmiczne starcie pomiędzy okrętem obcych a ziemską flotą, zakończone sromotną porażką Ziemian. Następnie akcja cofa się o parę miesięcy, by przedstawić jak doszło do takich a nie innych wydarzeń. Poznajemy losy podporucznika Pawła Litwina, który w wyniku splotu okoliczności dostaje się na statek obcych i gdy dowiaduje się, że ci nie przybywają w pokoju, zaczyna tak mocno jak tylko jest w stanie uprzykrzać życie przybyszom.

O tym, że „Inwazja” to pierwszy z 10 tomów, dowiedziałem się dopiero trzymając książkę w rękach. Przyznam szczerze, że nieco mnie ta informacja zaniepokoiła, zazwyczaj bowiem wystrzegam się cyklów aż tak długich. Uważam, że w takich przypadkach istnieje duże ryzyko, że nie wszystkie części trzymają równy poziom, a intensywność fabuły rozmywa się w opisach i niepotrzebnie poszerzanych relacjach między bohaterami. Jednak gdy wziąłem się za lekturę, uprzedzenia odpłynęły gdzieś daleko. Bowiem pierwszy tom kosmicznej sagi Achmanowa to rzecz bardzo solidna.

Mocną stroną „Inwazji” jest przedstawienie losów głównego bohatera – podporucznika Pawła Litwina. Jego macierzysta jednostka zostaje zniszczona, a on sam, wraz z dwojgiem kompanów, trafia na frachtowiec należący do bino faata – tak się bowiem nazywają tytułowi „przybysze z ciemności”. Tam podporucznik dowie się więcej o celach obcych i będzie miał okazję czynnie wpłynąć na losy Ziemi, na którą bino faata kierują swój okręt. Tempo jego przygód i ich duża intensywność to jedna z głównych atrakcji „Inwazji”. Perypetie głównego bohatera od czasu, gdy wraz z załogą okrętu „Skowronek” przypadkiem natrafia na statek obcych, z całą pewnością wciągną niejednego czytelnika.

Fabuła powieści skupia się głównie na akcji, jednak potrafi zainteresować czytelnika także innymi rzeczami. Ciekawym zabiegiem jest przedstawienie obcej rasy. Przybysze są wyjątkowo podobni do ludzi, ale jednak różni od nas w niektórych dosyć ważnych szczegółach. Wydaje się, że szansa na porozumienie pomiędzy rasami jest wysoka, ale bino faata mają swoje własne plany i niekoniecznie chcą brać pod uwagę życzenia Ziemian. Potrafią ukrywać swoje prawdziwe zamiary i spiskować równie dobrze jak ludzie. Taki stan rzeczy daje autorowi duże pole do popisu, dzięki temu relacje na linii ludzie – obcy, nabierają sporego kolorytu.

„Inwazję” czyta się bardzo szybko i z niekłamaną satysfakcją. Dzieje się tak głównie dzięki płynnemu stylowi i wyczuciu autora. Mimo, że w paru miejscach dosyć szczegółowo skupia się czy to na politycznej sytuacji na Ziemi, czy na technicznych szczegółach, to takie opisy nie przyćmiewają fabuły i nie straszą nadmierną ilością niestrawnych dla laika szczegółów. Wszystko opisane jest prosto, zwięźle i zrozumiale.

Fakt, że cykl „Przybysze z Ciemności” liczy sobie aż 10 tomów może powodować, iż w czytelniku pojawi się obawa, czy kolejne części będą tak samo udane jak powieść inaugurująca tę serię. Sam zastanawiałem się nad tym na początku lektury, lecz wraz ze zbliżaniem się do końca książki, obawy malały. Lektura „Inwazji” sprawiła, że dałem się wciągnąć przygodzie i z dużym żalem odkładałem książkę, gdy przewróciłem ostatnią stronę. To chyba najlepsza rekomendacja, jaką mógłbym dać. Szkoda tylko, że zgodnie z zapowiedziami wydawniczymi Almazu, na kolejne tomy przyjdzie nam czekać do przyszłego roku. Chętnie zapoznałbym się z kolejnymi perypetiami Pawła Litwina dużo wcześniej. 

8/10

Autor: Michaił Achmanow
Tytuł: Przybysze z Ciemności – Inwazja
Tłumaczenie: Agnieszka Chodkowska-Gyurics
Wydawca: Almaz
Data wydania: czerwiec 2012
Liczba stron: 250
ISSN: 2084-1191

(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem  http://szortal.com/, pierwotnie także na nim publikowana - http://szortal.com/node/1693 )

16 komentarzy:

  1. Widzę, że Achmanow przypadł Ci do gustu :)
    Bino faata niezmiernie mnie wkurzali, bo choć z jednej strony tak wysoko rozwinięci, to z drugiej mało rozgarnięci: może w kolejnych częściach będzie o nich jeszcze więcej.
    I, jak to kobieta, ciekawa jestem jak się ułożą losy Litwina i jego "kobiety" ^^
    Choć mogę się o tym nie przekonać, jeśli Achmanow zrobi nam psikusa i przeniesie akcję o ileśtam lat naprzód (a coś mi w kościach strzyka i szepcze, że Michaił nas zaskoczy) ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bawiąc się w proroka, mnie się wydaje, że może i przeniesie akcję bardziej do przodu, ale jeszcze nie w drugiej części. W końcu ma 10 tomów miejsca, żeby skoczyć. Teraz jeszcze będzie o Litwinie.
      I w sumie wolałbym się nie mylić, bo dobrze mi się czytało o przygodach podporucznika. A i wątek miłosny nie wywoływał odruchów wymiotnych. Poprowadzony z wyczuciem, i nie drewniany. Jakbym dostał drugiego Anakina i Padme, to bym jednak odpuścił. :D

      Usuń
    2. To może zobaczymy owoc "przyjaźni" międzygatunkowej?
      Kurczę, lubię gdy o książce myślę jeszcze na długo po przeczytaniu, a Inwazja właśnie taka jest: skłania do snucia domysłów :)
      Litwin to taki kowboy XXI wieku, choć chwilami nieco za "dobry" :P
      Wątek Anakina i Padme ledwo pamiętam z ekranizacji, wersji książkowej Gwiezdnych wojen jeszcze nie czytałam, ale znając mnie i tak nie zachwyciłabym się ich "ochami i achami" ^^ Fantastyka fantastyką, a o miłości ciężko pisać, jeszcze trudniej o takowej czytać, bo zazwyczaj jest to mało realne (nawet jeśli dzieje się w odległej galaktyce) :)

      Usuń
    3. Witam a nie wydaje się wam że to już nie podporucznik Litwin tylko nasz obserwator składa zeznania.

      Usuń
    4. @ Norbert: Przyznam szczerze, że wcześniej nie wpadłabym na to, ale po głębszym zastanowieniu zaczyna to być możliwe: w końcu obserwator posiada możliwość transformacji i może wcielić się w każdego... A i sposób "ucieczki" Litwina z statku bino faata można by podciągnąć pod mataczenie obserwatora.
      Zobaczymy co powie Achmanow w kolejnych tomach i przede wszystkim (i tu nie chodzi o pronmocję wyd...), niech Almaz się utrzyma na rynku i wyda wszystkie części. Inaczej możemy zapomnieć o skompletowaniu całości :(

      Usuń
    5. Ja z kolei myślę, że to był jednak Litwin we własnej osobie. Obserwator nie miał chyba potrzeby podszywać się pod niego. Wcześniej próbował przekonać innych, że kosmici nie przybywają w pokoju, a Litwin nie miałby celu po tym co przeżył, twierdzić inaczej.

      Usuń
    6. Ale taka teoria spiskowa jednak mogłaby mieć jakiś sens :)
      Insynuacje Norberta znów mi rozbudziły wyobraźnię :)

      Ale z drugiej strony, przecież nasza droga "obca" od razu by wyczuła różnicę, chyba ze podobnie do "Kameleona" Kosika obcy kopiuje i wykorzystuje nie tylko kształt, ale i genetyczno-psychiczne dziedzictwo.

      Usuń
    7. Marek ale z drugiej strony opis wywiadu (śledczego) z Litwinem pozwala na pewne przypuszczenia.
      Choć, jak wspomniałąm, nie przyszłaby mi nigdy na myśl taka intryga w "Diunie".
      Marku, poczytaj Kosika i wyłąp to, co ja przeoczyłam :)

      A tak ps, piszę sobie komentarz a w słuchawkach ( i do tego się przyzwyczaić musisz, bo katuję ludzi mi bliskich choćby pod względem literackim) leci sobie takie o, power, w wersji brzmiący tragicznie, ale ten krzyk publiki.... http://www.youtube.com/watch?v=ctj82VHrR3c&feature=autoplay&list=LLyuugHCqft5TOPenc2gVCUg&playnext=3

      Usuń
    8. No może, może. Cały czas obstawiam przy swojej interpretacji, ale kto wie... Faktycznie, furtka może być. Zobaczymy co powie sam autor już niedługo. :)

      Co do Kosika, niestety w tej chwili tego akurat nie mam, ale jak od kogoś pożyczę, albo sam kupię i przeczytam, na pewno podzielę się wrażeniami. :)

      Proszę, proszę. Blind Guardian znałem bardziej z nazwy (znajomy ich lubił), nie słysząc całych albumów, a tu okazuje się, że całkiem przyjemne toto. Muszę się zagłębić, bo chyba warto...
      A btw, przy klimatach typu "Valhalla, vikings, swords" zawsze skupiałem się najbardziej na Manowar. ;)

      Usuń
  2. Wystawiłam podobną ocenę :) U mnie recenzja wkrótce.

    A co do tego o czym piszecie z Silaqui - dla mnie bino faata po prostu trochę olali sobie człowieka, bo to to przecież nie w pełni rozumne, to co się będziemy nim przejmować :P Dlatego tak może nie rozgarnięci wyszli. A co do wątku miłosnego to nawet nie czuć do końca, że to wątek miłosny ; P Też mnie ciekawi co z nimi będzie i mam nadzieję, że "skok" sobie Achmanow w drugim tomie daruje :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie może być jak piszesz. Było parę scen, z których wynika, że Obcy nie do końca doceniają Ziemian i rzeczywiście mogą o nich jako o nie w pełni rozumnych... No, ale sądząc po końcówce, wydaje mi się, że w kolejnych tomach już nas bardziej docenią... ;)

      Usuń
    2. W kolejnych tomach wytoczą ciężką altyrelię, ewentualnie puszczą agentów by wyczuć nieprzewidzialnych ziemian ^^

      Usuń
  3. Wiem, ale nie powiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie to tak szczuć zwykłych, szeregowych czytaczy? ;p

      Usuń
  4. A ja jestem strasznie w tyle jeśli chodzi o Almaz i space opery ogólnie. Kiedyś pewnie nadrobię i tę pozycję, choć te dziesięć tomów faktycznie może budzić mieszane odczucia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? ;)
      Pół biedy jak nie trzeba na nie czekać, ale bywa, że za długie oczekiwanie zabija entuzjazm. Oby tak nie było w tym przypadku.

      Usuń