sobota, 5 maja 2012
Andy Remic "Legenda Kella" - Recenzja
Nie będę ukrywał, że przed lekturą byłem nieco sceptyczny. „Tom pierwszy Kronik Mechanicznych Wampirów”. Aha... Brzmi to, trzeba przyznać, dosyć groteskowo i napełniło mnie ponurymi przeczuciami odnośnie treści omawianej powieści. Na litość boską, ile tych wampirów? Na każdym kroku wyskakują ci parszywi krwiopijcy! Są bohaterami romantyczno-tragicznych powieści dla młodzieży, wciskają się w lateksowe kostiumy i walczą z Lykanami, żeglują po morzach jako piraci. Stali się cholernie rozchwytywanymi bohaterami literackiej i filmowej rozrywki. Ale ile jeszcze człowiek jest w stanie znieść? Czy kolejna o nich historia może sprawić, że łaskawszym okiem spojrzymy na ten jakże popularny ostatnimi czasy gatunek?
Królestwo Falanoru staje w obliczu inwazji. Na jego ziemie najeżdża brutalna Armia Żelaza, składająca się z wojowników albinosów. Dowodzona przez bezlitosnego generała Graala i wspomagana przez lodową magię tajemniczych Żniwiarzy sieje spustoszenie na ziemiach Królestwa, odzierając ludzi z życia i zostawiając po nich wysuszone skorupy. Pierwszym miastem, które pada ofiarą najeźdźców, jest wysunięte daleko na północ Jalder. Przebywa w nim emerytowany bohater - legendarny Kell, którego imię wciąż budzi respekt. W obliczu ataku wroga Kell ucieka z miasta wraz ze swoją wnuczką Nienną, jej przyjaciółką Kat i spotkanym po drodze bawidamkiem Saarkiem. Zamierzają ostrzec króla Falanoru przed zbliżającym się niebezpieczeństwem, lecz droga którą będą musieli przebyć, najeżona jest niebezpieczeństwami i pułapkami.
To, za co wypada pochwalić autora, to bardzo zgrabne prowadzenie akcji. Nie dosyć, że cały czas coś się dzieje, to w dodatku Remic zadbał o różnorodność, świetnie żonglując poszczególnymi wątkami. Płynnie przechodzi od historii Kella i jego kompanów, do opisywania losów Anukis – przedstawicielki rasy Vaszynów (mechanicznych wampirów) i jej poszukiwań zaginionego ojca. W międzyczasie dostajemy też rozdziały o królu Falanoru i jego żonie, poznajemy też interesujące szczegółów z życia bohaterów. Dla niektórych czytelników, zwłaszcza tych preferujących nieco wolniejszą narrację, taki natłok wydarzeń może być mankamentem, ja jednak jestem takim obrotem spraw jak najbardziej ukontentowany. Gdy mam bowiem do czynienia z literaturą już z założenia stricte rozrywkową, lubię takie prowadzenie przez autora
akcji, które nie daje czytelnikowi chwili wytchnienia.
Taka różnorodność wątków łączy się siłą rzeczy z bohaterami powieści. Nie ma jednej, dominującej postaci, nie jest nią nawet Kell. Autor skupia się na nim w takim samym stopniu, jak i na pozostałych. Co jednak najważniejsze, każdy z bohaterów wydaje się być równie interesujący, także ci drugoplanowi. Czy to skrywający wstydliwą tajemnicę Saark, czy przyjaciółka wnuczki Kella - Kat, czy też w końcu poszczególni Vaszyni. A skoro już o nich mowa, to z ulgą przyznaję, że moje obawy były nieco przesadzone. Nie są to takie wampiry, jakich się obawiałem. Nie ma więc nie tylko tak standardowych cech jak palenia się pod wpływem słońca czy braku odbicia w lustrze, ale też nie są to kalki najpopularniejszych w popkulturze rodzajów tych stworzeń. Remic wykreował coś innego, interesującego. Owszem, jego wampiry piją krew (a właściwie krwawy olej), ale są to istoty jedynie na poły organiczne. Napędzane tajemniczym mechanizmem, wprowadzają do świata fantasy ciekawy element steampunkowy.
Należy wspomnieć, że powieść jest momentami dosyć brutalna. W końcu toczy się wojna, a nie ma przecież wojen pozbawionych zezwierzęcenia i bestialstwa. Remic w jej opisach nie obawia się dosłowności i pokazywania scen przemocy. Co jednak najważniejsze, nie przesłaniają one całej fabuły i jest ich stosunkowo mało, ale umieszczonych w odpowiednich miejscach i dzięki temu robiących odpowiednie wrażenie.
„Legenda Kella” z pewnością nie zachwyci każdego. Warto jednak po nią sięgnąć, chociażby po to, by przekonać się na własne oczy, że motywy wampiryczne nie są jeszcze wyeksploatowane do cna. Wciąż można wymyślić w tym temacie coś naprawdę interesującego. A jeśli macie ochotę zanurzyć się w wartkiej akcji, to nie ma się nad czym zastanawiać, tylko niezwłocznie zasiąść do lektury. „Legenda Kella” z pewnością przyniesie parę chwil satysfakcjonującej rozrywki.
6/10
Autor: Andy Remic
Tytuł: Legenda Kella
Tytuł oryginału: Kell's Legend
Tłumaczenie: Dawid Repeczko
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 2012
Liczba stron: 394
ISBN: 978-83-7574-609-9
(Recenzja powstała dzięki współpracy z serwisem http://szortal.com/, na nim też pierwotnie publikowana - http://szortal.com/node/1504 )
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Kiedy druga część?!!!
OdpowiedzUsuńNa razie nie widziałem w zapowiedziach Fabryki drugiego tomu. Pewnie przyjdzie nam trochę poczekać zatem... :/
UsuńAktualnie wampirami potrafi zachwycić mnie Watts, na całą resztę raczej uważam. Ale z tego, co widzę, "Legenda" nawet broni się pod tym względem.
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest. Na szczęście nie jest to coś typowego, same wampiry są inne niż zazwyczaj, śmiało można sięgnąć, nie ryzykując chęci natychmiastowego odstawienia, spowodowanego przesytem wampiryczna tematyką.
UsuńMinus jest jednak taki, że to pierwszy tom i znowu trzeba czekać na pojawienie się w Polsce kontynuacji...