Nie ukrywam, że jestem tego rodzaju
czytelnikiem, dla którego przy lekturze bardzo ważna jest kwestia
rozrywki. Często sięgam po takie książki, w których akcja toczy
się szybko, a wydarzenia następują jedno po drugim, nie dając
chwili na złapanie oddechu. Oczywiście, jeśli lektura jest
bardziej refleksyjna i niesie ze sobą interesujące przemyślenia na
ważkie tematy, broń boże nią nie pogardzę, jednak najczęściej
wybieram czystą rozrywkę.
Do takiej właśnie kategorii należy
zaliczyć powieść Drew Karpyshyna. Jest to akcja i przygoda w
najczystszej postaci. W końcu uniwersum Gwiezdnych Wojen
zobowiązuje, nieprawdaż?
„Droga Zagłady” prezentuje
czytelnikowi historię Dessela, młodego górnika z Apatrosa. Des w
wyniku splotu różnych okoliczności opuszcza swoją rodzinną
planetę, by udać się na Korriban, w celu odbycia szkolenia Sithów.
Tam stopniowo zyskuje coraz większą potęgę i uświadamia sobie,
że może stać się kimś naprawdę wielkim.
Powieść, której bohaterem byłby
czarny charakter to swoisty ewenement w świecie Gwiezdnych Wojen. Do
tej pory przedstawiane nam były głównie historie opowiadane tylko
z jednego punktu widzenia. Nie mieliśmy okazji, by głębiej
spojrzeć na wiele interesujących kwestii mitologii Sithów, ich
wierzeń i zwyczajów. W końcu jednak czytelnik dostaje historię,
dzięki której może samemu ocenić motywy Mrocznych Lordów,
niejako „od kuchni”.
Przed lekturą obawiałem się nieco o
jakość powieści, do jej napisania wybrano bowiem autora, znanego
przede wszystkim z popełnienia nie cieszącej się dobrą opinią
nowelizacji gry „Wrota Baldura II”. Karpyshyn jednak nie zawiódł.
Umiejscowienie akcji w czasach starożytnych, na długo przed Rebelią
i znanymi wszystkim wydarzeniami, mimo iż mogło wydawać się dosyć
karkołomne, przyniosło wiele dobrego. Autor mógł pisać z większą
swobodą, nie starając się na siłę dopasować przedstawianych
wydarzeń do tych kanonicznych.
Jednym z atutów „Drogi Zagłady”
jest zaprezentowanie przemiany młodego górnika w Mrocznego Lorda Sithów.
Przebiega ona na tyle sprawnie, a co ważniejsze – naturalnie, że
czytelnik automatycznie akceptuje takie rozwiązanie. Karpyshyn
pokazał, że młody Dessel nie miał praktycznie innego wyboru niż
przyłączenie się do Sithów, ale co więcej, nie uczynił też
tego wbrew swojej woli. Wykorzystał jedynie takie a nie inne
okoliczności do rozwijania samego siebie.
Jeśli chodzi o akcję, także nie mam
powieści wiele do zarzucenia. Wszystko toczy się płynnie i
sprawnie, a wydarzenia gnają do przodu aż miło. Drobnym
mankamentem może być jedynie zupełna liniowość fabuły. Nieco
brakowało mi wprowadzenia większej ilości wątków pobocznych,
które mogłyby jeszcze bardziej urozmaicić opowiadaną historię.
„Droga Zagłady” jawi się jako
jedna z ciekawszych powieści w nieco skostniałym świecie
literackich Gwiezdnych Wojen. Poprzez przedstawienie innych niż
zazwyczaj bohaterów i wydarzeń wnosi wiele świeżości do tego
popularnego uniwersum. Nie będę jednak nikogo okłamywał, że
dzieło Drew Karpyshyna jest czymś więcej niż prostą i czystą
rozrywką. Ja jednak jestem takim stanem rzeczy całkowicie
usatysfakcjonowany. Oczekiwałem solidnej porcji dobrej zabawy i to
właśnie otrzymałem. Z czystym sumieniem polecam tę książkę
tym, którzy potrafią docenić nieskomplikowaną literaturę
rozrywkową i wiedzą czego spodziewać się po produktach Lucas
Books.
8/10
Tytuł: Darth Bane: Droga Zagłady
Tytuł oryginału: Darth Bane: Path of
Destruction
Autor: Drew Karpyshyn
Przekład: Aleksandra Jagiełowicz
Wydawca: Amber
Liczba stron: 301
ISBN: 978-83-241-4171-5
Data wydania: 09. 02. 2012
(Recenzja jest dostępna również w serwisie http://szortal.com/, konkretnie pod tym linkiem - http://szortal.com/node/1568 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz